Utracona wolność, czyli za czym tęsknimy, siedząc zamknięci w domu?!

Ze względu na pandemię koronawirusa wiele aspektów naszego życia wyhamowało. Nasz cały świat w jednej chwili stanął na głowie. Wszyscy stajemy w obliczu nowych wyzwań oraz wielkiego stresu związanego z troską o zdrowie nasze i naszych bliskich, a także obawami o naszą przyszłość. W ciągu kilku dni zostaliśmy pozbawieni nie tylko wolności i poczucia bezpieczeństwa, potrzeb przecież fundamentalnych, ale przede wszystkim utraciliśmy dostęp do tak banalnych aktywności jak: wyjścia do kina, na basen, siłownię, do lasu czy podróż do znajomych, którzy mieszkają na drugim końcu Polski.

O tym, czego najbardziej brakuje nam i za czym tęsknimy w czasie kwarantanny, rozmawiam z kobietami biznesu, z którymi na co dzień współpracuję.

Monika Kamieńska, filolog, menedżer kultury, wykładowca akademicki, publicystka, najbardziej cierpi z powodu utraty poczucia bezpieczeństwa, ale też boi się, że Polacy nie wyciągną żadnych wniosków z obecnej sytuacji: Nie będę oryginalna, stwierdzając, że utraciłam poczucie bezpieczeństwa, które według Maslowa jest, jak wiadomo, jednym z głównych elementów w piramidzie potrzeb człowieka. To poczucie niepewności jutra, brak kontroli nad rozwojem wypadków i pewna niemoc, brak sprawstwa. To nie tylko lęk o siebie. Przepełnia mnie także lęk o najbliższych, chorą mamę, ojca, dzieci i wnuki. Brakuje mi spokoju dnia codziennego. Tego, co sprawiało, że nie wydzwaniałam do dzieci i rodziców z nutą niepewności i oczekiwania na to, co mi dzisiaj powiedzą i oczekiwanie na uczucie chwilowej ulgi, kiedy słyszę, że wszystko jest dobrze. Brakuje mi także wolności. Tego przekonania, że mogę w każdej chwili wsiąść do samochodu i pojechać na kawę do rodziców mieszkających 30 km ode mnie. Tego, że nie mogę spotkać się z przyjaciółmi i spacerując po lesie, rozmawiać, o czym się chce. Brakuje mi dobrych wiadomości takich czasem nawet banalnych. Na koniec brakuje mi także pewności i to mnie bardzo martwi, że ludzie kolejny raz nie wyciągną wniosków na przyszłość i nadal będą traktowali Ziemię jak swój folwark, zapominając, że to my jesteśmy u niej (Ziemi) tylko gośćmi i powinniśmy się należycie, jak na gości przystało zachowywać.

O wolności mówi także Agnieszka Czajkowska-Wendorff, psycholog, psychoterapeuta: W tym wyjątkowym czasie najbardziej brakuje mi poczucia wolności i swobody, które miałam, wsiadając, kiedy tylko chciałam, w pociąg do Warszawy i przechadzając się uliczkami stolicy. Uwielbiałam chodzić do trójmiejskich kawiarni, rozkoszować się atmosferą gwaru, patrzeć na ludzi i popijać aromatyczną kawę. Może to prozaiczne rzeczy, ale dla mnie ważne. Dawały mi poczucie bycia z ludźmi, a jednocześnie pozostawania przy sobie. Bardzo lubię osobisty kontakt z drugim człowiekiem, magię, która wydarza się podczas terapii czy coachingu. I w moim gabinecie mogłam jeszcze bardziej poczuć drugiego człowieka. I to prawda, że sesje online są również skuteczne, ale tęsknię za byciem bliżej. To taki inny wymiar obcowania. Brakuje mi wyjścia do opery czy filharmonii, gdzie panuje niezwykła atmosfera dająca rozkosz dla ciała i ducha. Tęsknię za wspólnymi rozmowami, kiedy to jesteśmy na wyciągnięcie ręki, możemy się przytulić, poklepać po ramieniu. Z nadzieją patrzę w przyszłość, czekając na doświadczenie większej niezależności i spędzania czasu razem.

Również Karolina Kordyaczna, założycielka bloga www.modern-woman.com, mówi głośno o wolności, a raczej jej braku: – Najbardziej brakuje mi wolości. Tego, że w każdej chwili mogę decydować o sobie. Ciężko znoszę te wszystkie nakazy i zalecenia, ale najciężej znoszę zakaz wchodzenia do lasów. Jestem kobietą młodego pokolenia, nie przeżyłam wojny, nie było mnie na świecie, kiedy wprowadzono stan wojenny. Nie narzucano mi nigdy z góry swojego zdania czy swojej woli, do teraz. Teraz wszystko się zmieniło, nagle zamknięto nas w domach, osobno, wprowadzono zamęt i panikę. W powietrzu czuć osadzający się na wszystkim, lepki i ciężki lęk. Ludzie przestali się do siebie uśmiechać albo uśmiechu nie widać pod maseczką, którą kazano nam nosić. Najbardziej brakuje mi wolości, takiej, którą każdy z nas ma w sobie. Wolności, która jest początkiem, która rozbudza ciekawość i popycha do rozwoju. Najbardziej brakuje mi jej w ludziach, jakby się wypaliła, ucichła pod stertą narzuconego strachu.

Beata Izabela Pilarek, wydawca portalu www.jesteskobieta.pl, w ostatnim czasie mocno zweryfikowała swoje potrzeby i wartości. Dziś jeszcze bardziej rozumie, jak wielkim luksusem jest ludzka wolności i… zdrowie. Jak mówi: Kiedy nastał ten dziwny czas, czas pandemii, choroby, danych o ludziach zarażonych, o liczbach mówiących o liczbie zmarłych, czas ograniczeń i izolacji, myślałam, że zabraknie mi wyjść do galerii handlowych, wizyty u fryzjera, spotkań ze znajomymi na kawę w kawiarni. Jakże się myliłam, jakże ten czas zweryfikował to, co dla mnie jest teraz największą wartością i potrzebą. Ponieważ jestem w grupie ryzyka z powodu choroby nowotworowej, muszę bardzo uważać, chować się za maseczką, ukrywać dotyk pod gumowymi rękawiczkami. W tym trudnym czasie dla nas wszystkich brakuje mi ludzi, kontaktu z moimi bliskimi, rodzicami, przyjaciółmi, których nie mogę zobaczyć, do których nawet nie mogę pojechać. Każdej nocy zasypiam z nadzieją, że obudzę się z tego koszmaru, wsiądę do samochodu i pojadę do moich rodziców, do mojej przyjaciółki, która jest pielęgniarką i właśnie jest na pierwszej linii frontu i tak najzwyczajniej w świecie się do nich przytulę, obejmę i będę mogła poczuć ich ciepło. Lecz budzę się rano, jak miliardy ludzi na naszej planecie, i tęsknię za normalnością, brakiem ograniczeń i uśmiechem, który teraz musimy ukrywać pod maskami. Brakuje mi możliwości podejmowania decyzji, gdzie mogę iść i co mogę zrobić bez strachu, że mogę się zarazić, że mogę znaleźć się pod respiratorem, bo ktoś niezamierzenie podzieli się ze mną wirusem. Tęsknię za gwarem roześmianych, bawiących się dzieci na placu zabaw u mnie na osiedlu, który mijam codziennie na samotnych spacerach z psami i który dzisiaj jest opustoszały jak w filmach apokaliptycznych, w których nie ma już ludzi, a ja jestem jedyną, która przeżyła. Ale wciąż mam nadzieję, że wrócimy do siebie, do normalności, mądrzejsi o tę lekcję, jaką daje nam natura. I że dostrzeżemy, że luksusem jest zdrowie, bliskość, nasi bliscy i odpowiedzialna wolność.

Magdalena Nowak, właścicielka Wealth Management Services Sp. z o.o. w Białymstoku twierdzi, że najbardziej doskwiera jej brak spokoju i czasu, bo zajęła się pomaganiem innym. – Tak się złożyło, że „wyciągnęłam” swój zawód wyuczony i pomagam koleżance pomagać innym. Zgubiłam rachubę, jaki mamy dzień, czy to piątek czy niedziela, a w domu stałam się gościem. Brakuje mi mojego (i dziecka) „harmonogramu” zajęć codziennych, który rozgraniczał dni, tygodnie, miesiące. Brakuje eventów, na których mogłam się widzieć z moimi znajomymi i nawiązywać nowe relacje.Tęsknię za swobodą, bo nie należę do osób, które dadzą się „spętać”, a jednocześnie wiem, że to, co się dzieje, to bezprawie i patrzę na tę nieudolność rządzących. Brakuje mi spokoju, być może pozornego, ale spokoju, który tak długo odbudowywałam po swoich nieudanych związkach. Wiem, że to trzeba przetrwać i „co nas nie zabije, to nas wzmocni”, dlatego każdemu mówię, żeby zamiast narzekać, rozglądał się za nowymi wyzwaniami. Być może ten kryzys sprawi, że otworzą się przed nami nowe drzwi.

Kobietom biznesu, które na co dzień opierają swoją pracę na bezpośrednim kontakcie ze swoim partnerem biznesowym, najbardziej brakuje spotkań z klientami. Wśród nich jest m.in. Mirosława Kowalkowska, doradca finansowy, członek MDRT – Milion Dollar Round Table: Najbardziej brakuje mi kontaktów z ludźmi, spotkań z moimi klientami. Zwykle mój dzień rozpoczynał się od medytacji. Poranna kawa dodawała mi energii na dzień wypełniony spotkaniami i rozmowach o planach na życie, o oszczędzaniu, planowaniu przyszłości. Koronawirus przeciął jak nożem taki sposób bycia. A właśnie relacje, które nawiązywały się podczas spotkań na żywo, były treścią każdego mojego dnia. Dzisiaj, kiedy wprowadzony został zakaz wstępowania do lasu, brakuje mi kontaktu z naturą. Tuż za moim domem jest las i często odwiedzałam to miejsce, nawet w ciągu tygodnia. Spacery te pozwalały w refleksję nad wydarzeniami z ostatnich dni. A dzisiaj brakuje mi wyjścia do kina. Lubiłam również odwiedzić basen, saunę. Brakuje wizyty u moje fryzjerki, zwykłego spaceru po starówce mojego miasta. Brakuje mi również pełnego uczestnictwa w liturgii kościoła. No cóż, trzeba jednak przestawić się na inny sposób życia i pogodzić się z myślą, że inteligentny człowiek zawsze znajdzie wyjście z sytuacji, w której mądry nigdy by się nie znalazł. Dlatego pomimo braków w wielu płaszczyznach mojego życia sprzed pandemii teraz mam inny rytm dnia. Pozostała codzienna medytacja. Jestem teraz jeszcze bardziej wdzięczna za to, co mam w wymiarze duchowym, co mam w swoim sercu. Tego nic i nikt mi nie zabierze. W moje bogatej wyobraźni tworzę teraz obrazy, które z pewnością przeniosę do rzeczywistości. Mam czas na marzenia, wierzę, że to, na czym się skupiam, rośnie. Dlatego wysyłam ogrom energii naszym lekarzom, pielęgniarkom. Wszystkim osobom, które są na służbie. Każdego dnia wykonuję telefon do osób, które mieszkają same. Wspieram, bo gdy pomagam sama, czuję się lepiej. Wydziela się hormon szczęścia i zadowolenia – oksytocyna. Ona wzmacnia hojność, dodaje zdrowia, pozbawia nas lęków społecznych, pomaga walczyć ze stresem. Bądźmy dobrzy i czyńmy dobro, bo ono do nas wróci. Tylko miłość do drugiego człowieka okazywana w prostych gestach w każdej sekundzie, tylko dobre słowo i uśmiech pozwolą nam to wszystko przetrwać.

Podobnego zdania jest Katarzyna Niemiec, dyrektor operacyjny i trener biznesu w Nao Institute COO: – Nigdy wcześniej nie sądziłam, że tak normalne czynności, które wykonujemy dnia codziennego, jak np. wyjście do sklepu, wyjście na siłownię, spotkania z rodziną, przyjaciółmi czy z klientami, mają tak ogromne znaczenie w moim życiu. Jednego dnia wszystko, co do tej pory było dla mnie codziennością, przestało istnieć. Jednego dnia musiałam przewartościować i przeanalizować swoje dotychczasowe życie i wprowadzić plan awaryjny na czas kwarantanny. Wiem, że nie jest łatwo, ale wierzę, że ten czas szybko się skończy i wtedy wrócimy do życia, oddychając pełną piersią, wiedząc, co jest naprawdę ważne, uśmiechając się z byle powodu. Najbardziej brakuje mi bliskości z najbliższymi mi osobami. Pocieszeniem jest w tym wszystkim mój syn, z którym spędzam każdą chwilę i dzięki któremu mam siłę, aby to wszystko przetrwać. Polecam, aby każdy z nas w tym niełatwym czasie odnalazł swoje źródło mocy.

Również za czasem spędzonym ze swoimi klientkami tęskni Ewa Sidor, licencjonowana kosmetolog, właścicielka Gabriel Salon Urody: Uważam, że moment, w którym się znaleźliśmy, to ogromna próba dla osób ceniących rozwój osobisty, ludzi świadomie kroczących i prowadzących swoje życie, dbających o każdą minutę, czujących wdzięczność za każdy przeżyty dzień. Tak właśnie żyję od około 5 lat. Jestem certyfikowanym terapeutą skóry, a mój własny salon prowadzę ponad 10 lat. I za tym tęsknie najbardziej. Uwielbiam czas 1:1, wykonując zabiegi, prowadząc moich klientów indywidualnie, czekam na każde spotkanie. Czuję ogromną radość oraz spełnienie, bo praca jest moją pasją, a efekty zabiegowe oraz radość w oczach klientów jest nie do zastąpienia słowem pisanym. Brakuje mi mojej uczelni (od dwóch lat studiuję pielęgniarstwo), na której poznałam fenomenalnych ludzi: pielęgniarki z prawdziwego zdarzenia oraz świetnych studentów. Spotkań i szkoleń na żywo, eventów oraz targów, wyjazdów szkoleniowych razem z moim zespołem. Tęsknię za aktywnością fizyczną: basenem, jogą, siłownią, rowerem i uśmiechem z powodu szczęścia po wykonanym treningu. Brakuje mi spotkań ze sztuką, koncertów. Wolności i swobody. Spotkań z przyjaciółmi, pysznego jedzenia w ulubionych restauracjach i celebrowania życia. Myślę jednak, że życie będzie smakować jeszcze lepiej, a dzisiejsze doświadczenie kwarantanny będziemy wspominać całe życie, jako mimo wszystko wartościowe. Dziękuję, że jestem zdrowa, silna, wytrwała, mam cudowną rodzinę i umiem dostosować się do tego, co przynosi nam życie.

Małgorzata Daniel, właścicielka Instytutu Urody i Zdrowia Dama Med sc M.M. Daniel, dzięki kwarantannie zdała sobie sprawę, że najistotniejszym elementem jej życia jest dzielenie się swoją pasją i wiedzą z innymi. I podobnie jak Ewie czy Mirosławie, jej także brakuje kontaktów z ludźmi, swoimi klientkami. Obecna sytuacja zatrzymała mnie w pełnym biegu, a to spowodowało, że przez moment znalazłam się jakby w zawieszeniu pomiędzy ziemią a niebem. Z jednej strony dziwny, wolny czas na sprawy, które do tej pory odkładałam na półkę z napisem „w wolnej chwili” – gra na gitarze, ogród, wiersze czy chociażby porządek w szafach, a z drugiej strony okazało się, że poczucie bycia przydatnym i potrzebnym bierze górę. Najbardziej brakuje mi namacalnych kontaktów z ludźmi, czyli mojej pracy, którą wykonuję z zaangażowaniem i pasją. Poczucie, że ludzie zostali odcięci od mojej pomocy (mam na myśli osoby borykające się z problemami skórnymi, otyłością i innymi urodowymi i zdrowotnymi przypadłościami), spowodowało, że „przeniosłam” mój Instytut Urody i Zdrowia do mediów społecznościowych – on-line). Zdałam sobie sprawę, że dla mnie najistotniejszym elementem życia jest możliwość dzielenia się z innymi moją pasja, wiedzą i doświadczeniem, które mogę przekuć w wymierne korzyści dla drugiego człowieka. Na szczęście nie jestem odcięta przynajmniej na tę chwilę od rodziny, która jest dla mnie najistotniejsza w hierarchii wartości.

Ola Świąder, stylistka, doradca ds. wizerunku dodaje: – Czas kwarantanny wymusił na nas izolację w zakresie wielu dziedzin życia. Oczywiście najbardziej brak mi spontanicznych spotkań z rodziną. Moje córki mieszkają osobno, mam także malutką wnuczkę i każda wizyta musi być uzasadniona, aby niepotrzebnie nikogo nie narażać. Brakuje mi również spotkań ze znajomymi i koleżankami choćby na wspólnych zajęciach zumba fitness, które dopiero w grupie dają tę pozytywną energię, o którą w nich chodzi. Ale także jest to dla mnie to bardzo trudny okres ze względu na rodzaj wykonywanej pracy. Jako organizatorka imprez musiałam ze zrozumiałych względów całkowicie tę część mojej działalności zawiesić, choć mam nadzieję, że po okresie epidemii uda się ją przywrócić i kontynuować. Natomiast swoją działalność stylistki przeniosłam do sieci i wdrożyłam usługi online, ale mimo że większość z nich można wykonywać zdalnie, przy doradztwie wizerunkowym brakuje mi osobistego kontaktu z moimi klientami, ich spontanicznych reakcji przy przeglądach szafy, zakupach czy choćby analizie kolorystycznej. Jako szkoleniowiec prowadzę zajęcia on-line, ale tu natomiast nie ma tej interakcji z grupą, która w szkoleniach z zakresu stylizacji jest tak samo potrzebna jak przekazywana dawka wiedzy. W ramach projektu metamorfozowego, który prowadzę z dietetyczką i wizażystką, organizuję zajęcia warsztatowe z zakresu zdrowia i urody dla pań, na których rozszerzają one swoją wiedzę w tych tematach, otrzymują gotowe usługi, a co najważniejsze świetnie się razem bawimy. Niestety, na razie musiałyśmy z nich zrezygnować, ponieważ jest to np. praktyczna nauka makijażu czy pielęgnacji i najlepiej przeprowadzać takie zajęcia stacjonarnie. Bardzo brakuje mi także osobistych spotkań z osobami, z którymi tworzę moje projekty, bo internetowa burza mózgów to naprawdę nie to samo.

O tęsknocie za spotkaniami z bliskimi mówi Kingda Bogdańska, trenerka, motywatorka, autorka książek: Jestem człowiekiem stadnym i najbardziej brakuje mi kontaktów osobistych z przyjaciółmi, znajomymi, klientami, panią na poczcie czy urzędzie. Mam momenty, kiedy mam ochotę wyjść na taras i krzyczeć: „ludzie chodźcie do mnie! Tęsknię za Wami!”. Kończy się spacerem z psem i wyciem do księżyca – niestety nikt nie odpowiada. Ratują mnie godziny rozmów i piątkowe party on-line. Wizja naszego spotkania, jak wrócimy do normy, dodaje energii. Tęsknię też za swobodą w działaniu. Wolność to jedna z WARTOŚCI, które są dla mnie najważniejsze. I teraz jedyna wolność, jaka mi została, to we własnym domu. Nawet to, co wstawiam w necie, jest na cenzurowanym. Wierzę jednak, że ten czas pomoże niektórym przewartościować życie i zauważyć to, co jest naprawdę w życiu istotne.

Również Sabina Olesiak, agent ubezpieczeniowy Aviva, tęskni po prostu za drugim człowiekiem. – Kocham ludzi i pracę z ludźmi. Lubię żyć, a nie być. Nade wszystko cenię sobie wolność i niezależność… Dzisiaj brakuje mi kontroli nad czymś, co wydawało się być oczywiste, bez ograniczeń i na wyciągnięcie ręki. Brakuje mi człowieka w realu. Tych gestów, bliskości, zapachu i obecności. Gwaru i życia, bez nakazów i zakazów. Dotyku, głośnego uśmiechu, beztroski dnia codziennego. Tęsknię za spacerem po lesie, śpiewem ptaków. Za zawodami sportowymi runmageddon, w których corocznie brałam udział. Za muzyką w samochodzie i kawą na mieście. Tęsknie za planami i marzeniami, które albo przesunęły się w czasie, albo mają już zupełnie inny wymiar. Brakuje mi restauracji przepełnionych ludźmi, deptaków i ulic pełnych szumu i głośnej gwary. Nagle jakby to wszystko umarło… I miało odrodzić się na nowo… Tęsknię za tym tętniącym życiem, ale jest jeszcze coś, na co czekam. To spokój i cisza, ale w innym wymiarze. Dotyczy ludzi, którzy dzisiaj żyją w panice, lęku i strachu w obawie o jutro. Ciszy w mediach, na portalach. Czekam na równowagę, ład i harmonię, która kiedyś wypełniała dzień niejednego z nas.

Agata Plech, dr n. med., lekarz, ordynator oddziału, właściciel Centrum Medycznego BESKIDMED, rozumie potrzebę akcji #zostańwdomu. Jak mówi: – Nie ze strachu, raczej z odpowiedzialności, co nie znaczy, że nie czuję strachu. Najbardziej brak mi ludzi, których mogłabym dotknąć, przytulić się, potrząsnąć ich dłoń, zauważyć ten błysk w oku i reakcję na to, co mówię. Brak mi spotkań z przyjaciółmi, wspólnego przesiadywania do późna, z dobrą muzyką, tańcem, winem. Brak mi wolności, takiej polegającej na rodzinnym wyjściu na spacer w góry, do dziadków, do kina, do restauracji. Brak też tej wcześniej uznawanej za oczywistą, gdy wchodząc do sklepu nie trzeba nakładać rękawic ani czekać w kolejce przed nim, bo liczba osób w środku jest ograniczona. Teraz bardziej doceniam to, co wydawało się być tak pewne, tak oczywiste. I chciałabym utrzymać w sobie to uczucie także wtedy, gdy minie pandemia.

Marzena Czubecka właścicielka butiku Garderoba Styl w Mielcu dodaje: Zwyczajnie po ludzku tęsknię za bliskimi, za normalnością, za „nieznośną lekkością bytu”, bo przewidywalność czy powtarzalność nie byłaby obecnie dyskomfortem. Jest marzeniem. W naturze nic się nie zmieniło –wstaje dzień, świeci słońce, a my odkurzamy stare fotografie, jesteśmy tu i teraz, a o przyszłości sza! I choć z osobistych powodów od wielu miesięcy wyrywam życiu każdy dzień, to jeśli ktoś dziś powie mi, że życie chwilą jest piękne, to odpowiem – mam dość. Jest męczące. W obecnym wymiarze nie do zaakceptowania. Czuję się zniewolona. Moja żywiołowość i ekstrawertyzm kłócą się z obecną sytuacją. Odnoszę wrażenie, że za oknem jest świat, którego kompletnie nie pojmuję i muszę się go uczyć na nowo.

O tęsknocie za tak prostymi rzeczami jak wyjście do lasu czy na lodowisko mówi Milena Sinacka, analityk biznesowy z Łańcuta oraz Wita Meczew-Bardecka instruktor IT, wydawca serwisu artistslife24.pl: Najbardziej tęsknię za wspólnymi wypadami do parku czy lasu. Jestem przyzwyczajona do pracy w domu, wiec umiem pogodzić działalność zawodową z opieką nad dzieckiem. Szczęściem w obecnej sytuacji jest to, że mam podwórko i mogę wyjść na nie z moim synkiem. Te święta będą inne, dziwne, puste. Zawsze jeździliśmy do moich teściów nad morze, spędzałam czas z moimi przyjaciółmi, których widzę raz w roku. Brakuje mi coniedzielnych wspólnych wypadów na lody. Obecna sytuacja jest trudna, ale wiem, że warto teraz ograniczyć wszelkie aktywności. Wierzę, że dzięki temu docenimy bardziej nasze doczesne życie, wolność, którą mieliśmy na co dzień i wszelkie rozrywki. Świat stanie się lepszy. Może nie cały, ale na pewno jego część. – uważa Milena.

Wita dodaje: Najbardziej brakuje mi trzech rzeczy. Pierwsza to wypady na lodowisko. W tym roku sezon bardzo wcześnie dla mnie się zakończył, a jest to moja ulubiona aktywność fizyczna. Coś na wzór aktywnej medytacji, wyłączam myślenie i skupiam się na „tu i teraz”. To dla mnie wyjątkowy rodzaj skupienia. Innego skupienia niż przy medytacji spędzanej w bezruchu. Opuszczając lodowisko po treningu, pomimo fizycznego zmęczenia czuję się naładowana do granic możliwości pozytywną energią. Druga rzecz, której mi brakuje, to naszych rodzinnych wypadów na łono natury. To nasz wspólny sposób na relaks. Mieszkamy w kamienicy przy ruchliwej ulicy, nie mamy własnego ogródka, więc brak możliwości zaczerpnięcia czystego powietrza, brak obcowania z przyrodą bardzo nam doskwiera. Trzecia rzecz to brak pewności, że po kwarantannie, jako społeczeństwo, szybko powrócimy do normalności. Obawiam się, że najtrudniejszy czas jeszcze przed nami. W swoim życiu już raz przeżyłam ruinę gospodarczą, ale miała ona lokalny charakter. Teraz czeka nas globalny kryzys gospodarczy.

O braku ruchu i aktywności, jaką jest bieganie, mówi Aleksandra Ośko, dyrektor kreatywna Instytutu BIO: Nigdy bym nie podejrzewała, że właśnie za tym będę tęsknić najmocniej. Pewnie mówiłabym o restauracjach, spotkaniach z przyjaciółmi, wyjściach do kina, myśląc, że te ograniczenia będą dla mnie najtrudniejsze. A okazuje się, że z przyjaciółmi mogę zobaczyć się online, film całkiem przyjemnie ogląda się bez półgodzinnych reklam na początku, a na fantastyczną kolację w piątkowy wieczór poszliśmy… do salonu (i nawet włożyłam ulubione szpilki!). Bieganie dawało mi spokój – to był wyraz troski o ciało, ale też o pozytywne nastawienie (endorfiny!) i stan psychiczny. Zdrowa rutyna, dbanie o siebie i powtarzalna codzienność dają poczucie stałości i bezpieczeństwa.

Przez zamknięcie w domach i niepewność jutra wszyscy czujemy trudny do opanowania lęk. Ta izolacja jest ogromnie obciążająca, szczególnie dla osób o wrażliwej duszy. Pojawiają się stany lękowe i symptomy depresji. Dlatego tak ważne jest, aby być dla siebie wyrozumiałą i z uważnością troszczyć się o swoje potrzeby. Warto zacząć właśnie od ciała – dzięki ćwiczeniom i regularnym rytuałom – budujesz poczucie sprawczości i masz realny wpływ na otaczającą rzeczywistość. A dobrze jest czuć, że jest się panią własnego życia. W każdych realiach.

Lena Wachowiak, trener wystąpień publicznych, autoprezentacji i kompetencji miękkich, CEO w Speechmasters, uważa, że dzisiejsza sytuacja wymaga od nas dużej elastyczności i wytrwałości, ale wszystko jest do pogodzenia i „ogarnięcia”. Jak twierdzi: – Z pewną ulgą odkryłam niedawno przebywając w odosobnieniu, że właściwie istnieje całe mnóstwo rzeczy, których mi nie brakuje, że mogę nadal angażować się w wiele spośród tych aktywności, które lubię i cenię, które przynoszą mi pożytek i satysfakcję, a nawet mogę robić więcej tego, na co wcześniej nie mogłam sobie pozwolić głównie z racji ograniczeń czasowych. Jest jednak kilka spraw istotnych, mających dla mnie znaczenie zasadnicze i długofalowe. Przede wszystkim dotkliwie odczuwam ograniczenie wolności – nakaz pozostawania w domu przez większość dnia, który nie jest rezultatem mojej własnej decyzji, ale odgórnego rozporządzenia, to trudne doświadczenie, a w połączeniu z zakazem wstępu na tereny zielone jest zamachem wobec mojej fundamentalnej potrzeby kontaktu z naturą. Niezwykle trudno mi znieść fizyczne odseparowanie od rodziny i przyjaciół, a zwłaszcza mojej 90-letniej babci, której nie mogę odwiedzić nawet w okresie świątecznym. Kontaktu z żywym człowiekiem brakuje mi również na niwie zawodowej, pokój webinarowy nigdy nie będzie dla mnie równoważny z salą szkoleniową, a rozmowa wideo nie zastąpi tej realnej podczas konsultacji. Świat online nie zrekompensuje braku naturalnej interakcji, zapachów, barw, dotyku, obecności. Cierpię z powodu ograniczenia ruchu na świeżym powietrzu i przemieszczania się w ogóle, przebywanie nieustannie w tym samym miejscu wywołuje u mnie reakcje klaustrofobiczne, jest sprzeczne z moim stylem życia i działania. Uwiera mnie brak możliwości pójścia do teatru, kina, kawiarni czy na ciekawą wystawę, ale korzystam z licznych propozycji dostępnych na szczęście wirtualnie. Brakuje mi – o dziwo – czasu! Wraz z ograniczeniem wielu możliwości pojawiły się inne, nie mniej wartościowe. Chciałabym zrobić znacznie więcej rzeczy, niż jestem w stanie zdążyć. Codziennie odkrywam interesujące opcje i nie wystarcza doby na zaspokojenie ciekawości. I oczywiście brakuje mi pewnie podobnie jak dziś wszystkim – poczucia spokoju o jutro, wiarygodnych, pewnych informacji, na których można byłoby oprzeć plany i strategię. Wszystko jest dziś płynne, zmienne i wymaga dużej elastyczności – to wyzwanie wymagające siły, odporności i elastyczności, jak na razie radzę sobie z nim całkiem dobrze.

Choć czas nie jest łatwy, z pewnością stanowi ważną lekcję w naszym życiu. Jak przeczytałam wczoraj w sieci: „To moment, kiedy uściski i pocałunki stały się bronią, a nieodwiedzanie rodziców i przyjaciół stało się aktem miłości. Nagle zdajesz sobie sprawę, że władza, uroda i pieniądze są bezwartościowe i nie możesz kupić sobie za nie tlenu o który walczysz”. Ziemia wysyła nam dziś wiadomość: „Kiedy wrócisz pamiętaj, jesteś moim gościem, a nie moim panem”.

Przewartościujmy swoje życie i nauczmy się doceniać naszą codzienność. Odkurzmy stare przyjaźnie, podlejmy miłość do siebie i wypierzmy nasz umysł z negatywnego myślenia. Pamiętajcie: BĘDZIE DOBRZE!

Ilona Adamska

0

Udostępnij:

Polecane artykuły

Jakie produkty kupujemy w sieci?

Akcesoria elektroniczne, artykuły dla zwierząt, artykuły spożywcze, obuwie, części i akcesoria do pojazdów – to tylko kilka kategorii, które wiodły prym w 2023 roku. Oto

Send Us A Message