Nelle Trio: Ludzi o podobnych doświadczeniach łączy jakaś forma grawitacji

Nelle Trio – trójka emigrantów, która odnalazła się w Danii. Dwoje Polaków – Karolina Śmietana i Radek Wośko oraz Norweg – Stian Swensson. Połączyło ich podobne odczuwanie muzyki oraz życie poza ojczyzną. Właśnie wydali pierwszy album w tym składzie – „Tribe”.

Jesteście doświadczonymi muzykami, współpracowaliście z wieloma cenionymi muzykami w Danii – założenie zespołu Nelle Trio to spełnienie marzenia czy walka o muzyczną niezależność?

Nelle Trio to zespół, w którym każdy z nas ma możliwość spełnić się pod wieloma względami, zarówno jeśli chodzi o stronę instrumentalną/wokalną, jak i w procesie  kompozycji i powstawania utworów. Spełnieniem marzeń byłoby, jeśli z tym zespołem gralibyśmy rocznie 100 koncertów po całym świecie. Jeszcze nie jesteśmy na tym etapie, ale pracujemy nad tym Jeśli zaś chodzi o niezależność to wydaje nam się, że jest to zespół o nie do końca typowym składzie instrumentalnym, a nasze kompozycje ciężko zakwalifikować jednoznacznie jako jazz, pop lub tzw. singer/songwriter. Z drugiej strony korzystamy z wielu elementów typowych, czyli gramy znane i rozpoznawalne akordy, czy rytmy, a teksty napisane są w zrozumiałym języku.

W jaki sposób poznaliście się ze Stianem Swenssonem, który tworzy z wami Nelle Trio?

Poznaliśmy się ze Stianem kilka lat temu po przeprowadzce do Kopenhagi przy okazji jednego z jam session w klubie jazzowym, a potem nadarzyła się  okazja stałego angażu i graliśmy razem w trio przez pół roku co tydzień i tak się do  siebie zbliżyliśmy. Myślę, że na emigracji naturalnym jest wchodzenie w relację z ludźmi o podobnej ścieżce życiowej. Najpierw jednak pojawił się zespół i przyjemność ze wspólnego grania, chociaż od początku towarzyszyło nam specyficzne poczucie humoru związane z byciem emigrantami. Poważniejsze tematy przyszły dopiero później – wyniknęły z życia i obserwacji. Ale faktycznie ciężko byłoby nagrać ten materiał w taki sposób z duńskim muzykiem.

Czego dowiedzieliście się o sobie podczas emigracji?

Że jesteśmy zdolni do większych rzeczy niż się spodziewaliśmy, że tak naprawdę czasem trzeba wszystko rzucić i zacząć od początku, by pozbyć się przyzwyczajeń, które nie pozwalają nam się rozwijać.

Wasze doświadczenie życia w innym kraju stało się inspiracją do stworzenia płyty TRIBE. Czujecie się jak mikro plemię w Danii?

Na pewno. Jak już wspomnieliśmy wcześniej, ludzi o podobnych doświadczeniach łączy jakaś forma grawitacji. Dlatego przybysze z innych krajów często uświadamiają sobie, że mają ze sobą więcej wspólnego niż z gospodarzami kraju, do którego przybywają. Podobne doświadczenie towarzyszyło nam podczas kilkumiesięcznego pobytu w Nowym Jorku, gdzie szybko nawiązaliśmy relacje z muzykami z całego świata.

Słuchając album „Tribe” mam poczucie, że do jazzu wam najbliżej. Ten gatunek muzyki najczęściej kojarzy się z wolnością. Czym dla was jest jazz?

Jazz jest i zawsze był syntezą bardzo wielu różnych kultur, a jego istotą jest improwizacja. W naszej muzyce staramy się z tych wszystkich inspiracji korzystać. Chcemy, by muzyka była przejrzysta w swojej strukturze, ale jedocześnie by brzmiała świeżo oraz abyśmy sami ciągle mieli radość z jej grania.

Na co chcielibyście tym albumem zwrócić uwagę słuchaczom?

Na złożoność procesu emigracji i związanych z tym doświadczeń. Na płycie pojawiają się teksty inspirowane historiami innych ludzi. Wydawać by się mogło na przykład, że praca kilkaset kilometrów od polskiej granicy za 5-6 razy wyższe wynagrodzenie to fantastyczna sprawa. Tymczasem często realizuje się to tak, że mężczyzna wyjeżdża, niby na chwilę, a w międzyczasie po kilku latach okazuje się, że dom stoi, ogrodzenie jest piękne, ale nie bardzo jest już do czego wracać.

W Polsce obecnie coraz częściej muzycy decydują się na koncerty online. Rzeczywistość, w której funkcjonujemy wzmaga poszukiwania nowych dróg dotarcia do publiczności. Jak jest w Danii? I jak wyglądają wasze plany koncertowe?

Dania od mniej więcej końca sierpnia odmroziła kulturę i przy ograniczeniach w spotkaniach rzędu 10 osób na koncertach w reżimie sanitarnym może być do 500 osób. Dzięki temu możliwe jest organizowanie większości wydarzeń kulturalnych, a w przypadku gatunków takich jak jazz i okolice, gdzie ludzie i tak z reguły siedzą, praktycznie wszystkich. Oczywiście trochę jeszcze jest w tym chaosu, ale idzie to wszystko w dobrym kierunku. Na początku przyszłego roku zagramy tu w Kopenhadze koncert promujący naszą płytę. Chcielibyśmy też ruszyć w trasę, głównie w Danii i w Polsce.

Czego wam życzyć w nadchodzącym 2021 roku?

Tego, czego chyba wszyscy sobie życzymy, czyli jak najszybszego końca pandemii.

Rozmawiała: Ilona Adamska

2+

Udostępnij:

Polecane artykuły

Send Us A Message