Natalia Moskal: Apetyt rośnie w miarę jedzenia!

– Pojechałam do Mediolanu na ostatni rok magisterki i tak mi się spodobało, że zostałam. Wciąż nieustannie podróżuję do Polski, choć obecnie jest to trudniejsze niż zwykle. Ale Włochy są dla mnie dobre, mam tam już swoje życie, psa…Włosi poza tym pozytywnie podchodzą do moich projektów i mam tam już swoje małe sukcesiki, a apetyt rośnie w miarę jedzenia! – mówi Natalia Moskal, która wydała właśnie płytę “There is a star”.

Twoja najnowsza płyta „There is a star” prezentuje piosenki z włoskiego kina. Powiedz coś więcej o tym projekcie.

To płyta  z 14 utworami pochodzącymi z włoskiego kina, głównie tego z lat 50 i 60. Jestem wielką fanką włoskiej kultury, włoskich filmów i mieszkam w Mediolanie. Uznałam, że, skoro nie chcę porzucać muzyki, to warto zrobić projekt, który opierałby się na włoskiej kulturze właśnie. Tak powstało “There is a star”. Fizyczne wydanie płyty jest zaprojektowane w formie książki – to naprawdę ładny produkt i bardzo zachęcam do kupna płyty!

Jesteś wielbicielką Sophie Loren? Pytam, ponieważ wiele z wybranych na płytę utworów było przez nią wykonywanych.

Tak, wszystkie piosenki były śpiewane przez Loren. Jestem jej ogromną fanką, fascynuje mnie jej historia i droga do sukcesu. Nie miała łatwo, była dzieckiem, które wychowywało się bez ojca, przeżyła wojnę i głód a stała się ikoną…

Włochy są Ci szczególnie bliskie, dlaczego akurat ten kraj tak bardzo Ciebie uwiódł?

Pojechałam do Mediolanu na ostatni rok magisterki i tak mi się spodobało… Wciąż nieustannie podróżuję do Polski, choć obecnie jest to trudniejsze niż zwykle. Ale Włochy są dla mnie dobre, mam tam już swoje życie, psa…Włosi poza tym pozytywnie podchodzą do moich projektów i mam tam już swoje małe sukcesiki, a apetyt rośnie w miarę jedzenia!

Płytę promuje piosenka „Mambo Italiano” –  to jeden z bardziej znanych utworów, jakie znalazły się na płycie. Czy tym się kierowałaś wybierając go na singiel?

Jest taneczny, znany, a ja chciałam trochę potańczyć w teledysku i głównie to mną kierowało. Jankowi Stokłosie, producentowi płyty, marzyła się zupełnie inna piosenka na singiel… Po nowym roku chciałabym zrobić teledysk do kolejnego singla, wtedy już może postaramy się może zaskoczyć wyborem.

Piosenki na płycie pochodzą z różnych filmów. Ciekawi mnie, który z tych filmów jest Twoim ulubionym i dlaczego?

Najbardziej lubię chyba “Wczoraj, dziś, jutro” z Sophią Loren i Marcello Mastroiannim. Uwielbiam scenę striptizu, w którym prostytutka grana przez Loren uwodzi Mastroianniego, a ten wyje jak kojot. Scena jest zabawna bardziej, niż erotyczna i to mi się podoba, ponieważ dzisiaj w filmach erotyzm jest wulgarny, wszystko jest podane, jak na tacy. Tam każdy gest jest przede wszystkim sensualny i przypomina to taniec. Poza tym Loren miała profesjonalną pomoc na planie, w scenie pomagał jej choreograf z Crazy Horse.

Wszystkie utwory są zaaranżowane na orkiestrę przez Jana Stokłosę – opowiedz więcej jak powstawały te aranżacje? Jak przebiegała Wasza współpraca?

Zaczęliśmy w marcu, czyli na samym początku lockdownu. Każdy był w swoim domu. Janek najpierw przygotował szkice aranży na komputerze, omawialiśmy je, choć nie było prawie żadnych zmian i uwag. Następnie muzycy nagrali swoje partie w Studio Buffo – każ∂y oddzielnie z zachowaniem wszelkich zasad bezpieczeństwa. Potem nagraliśmy wokale w domowym studio u Tomka Budkiewicza – to była najfajniejsza część pracy. Wypiliśmy naprawdę dużo wina, przysypialiśmy po obiedzie na tarasie (szczególnie Janek). Wszystko odbyło się na luzie i w komfortowych warunkach.

Jakie są Twoje inspiracje muzyczne? Czego słuchasz, jacy artyści są Ci najbliżsi?

Prywatnie słucham dużo włoskiego i amerykańskiego popu, r’n’b. Uwielbiam wokalistki takie jak Dizzy Fae, Victoria Monet, Jorja Smith, Doja Cat, nawet Cardi B. Nie wspomnę już nawet o Beyonce, czy Arianie Ggrande, słucham też bardzo dużo klasycznego jazzu i bluesa, ale miejsce nr 1 na moich playlistach zajmuje zawsze Fleetwood Mac.

Myślisz, że kiedyś zamieszkasz we Włoszech na stałe? Bierzesz pod uwagę taki scenariusz?

Powiedziałabym, że już tak jest. Tam mam partnera, marzymy sobie o domku pod miastem. Mamy już psa… to już raczej przesądzone, choć obecny rok dosadnie uświadomił nam, że życie jest nieprzewidywalne. Myślę, że nigdy nie opuszczę całkiem Polski, bo tam jest moja rodzina, a nie wyobrażam sobie nie widzieć ich więcej, niż miesiąc. Chyba po prostu mam dwa domy…

Rozmawiała: Ilona Adamska

1+

Udostępnij:

Polecane artykuły

Czasowa głodówka jako sposób na uzdrawianie

Według wielu ekspertów, współczesny model jedzenia zakładający trzy posiłki dziennie i przekąski nie ma podstaw naukowych, ani wynikających z historii naszych przodków – wręcz przeciwnie,

Send Us A Message