Krysia Zajkowska: Sukces zależy od samodyscypliny

Artyści, którzy przybyli długą drogę, by spełniać się na scenie tęsknią za publicznością i pasją, która realizowali zawodowo. O tęsknocie za teatralną rodziną, drodze do kariery musicalowej i wyrzeczeniach, z jakimi zmagają się młodzi artyści opowiada Krysia Zajkowska, aktorka musicalowa związana z Śródmiejskim Teatrem Muzycznym.

To pytanie pewnie często słyszysz, ale muszę je zadać. Skąd wzięła się u Ciebie pasja do muzyki i teatru?

Od najmłodszych lat uwielbiałam śpiewać i tańczyć. W rozwijaniu mojej pasji pomogła mi moja mama. Śpiewem zainteresowałam się na poważnie w szkole muzycznej. Wyznaczyłam sobie cel dostania się do chóru koncertującego, który osiągnęłam. Szukałam jednak również miejsca, w którym śpiew doświadczenie zdobywałam prze 5 lat.

I tam narodziła się miłość do musicalu, która trwa do dzisiaj?

Zgadza się. W tym kierunku pragnę pójść dalej. Obecnie związana jestem z Śródmiejskim Teatrem Muzycznym. Występowałam na deskach Teatru Muzycznego Roma, Teatru Studio czy Teatru Wielkiego w Łodzi w takich spektaklach jak „Lamaila” i „Les Miserables School Edition”. Swoją przyszłość wiąże dalej z moją największą pasją, dlatego staram się by po najbliższych wakacjach rozpocząć studia w europejskiej mekce musicalu – Londynie.

Domyślam się, że szkoła i praca w teatrze to dla Ciebie wiele wyrzeczeń?

Gdy robisz to, co kochasz nie myślisz o poświęceniu. Wyrzeczenia traktujesz jako naturalną część swojej pasji. W 3 klasie gimnazjum musiałam przeprowadzić się do Łodzi, gdzie grałam w spektaklu „Lamaila”. W mojej szkole byłam tylko w poniedziałki. Uczyłam się w pociągach, zdawałam nawet 5 sprawdzianów w tygodniu. Potrafiłam pogodzić teatr i edukację, ale musiałam się nauczyć jednej ważnego i cennego nawyku – samodyscypliny. Jeśli nie zrobię danej rzeczy teraz, to później nawet jakbym chciała, nie zrealizuje jej. Za chwilę dojdą inne obowiązki szkolne, próby, występy. Dzięki samodyscyplinie znalazłam się w miejscu, gdzie aktualnie jestem.

Krysia Zajkowska na scenie.

Skąd na co dzień czerpiesz inspiracje? Czy masz potrzebę posiadania autorytetów?

W życiu prywatnym moim największym autorytetem jest moja mama. Nie znam silniejszej kobiet od niej. Wspiera mnie zawsze, bez względu na to, jakie decyzje podejmuje. Wiem, że zawsze znajdę w niej oparcie. Zawodowo inspiruje mnie Eva Noblezada. Dlaczego? W wieku 17 lat zagrała główną role na jubileuszowym spektaklu „Miss Saigon”, a trzy lata później dostała nominacje do teatralnych „Oscarów”, nagrody Tony Awards”. Eva jest znakomitym przykładem, że w młodym wieku można zdobyć najwyższy poziom i osiągnąć najlepsze wyróżnienia.

Jaką drogę zatem obrać, by stać się tak wybitnym artystą?

Zdobywanie doświadczenia, nawet w tych najmniejszych, które wydają się nam na początku zbędne, aspektach. Występowanie przy każdej możliwej okazji. Niszowe konkursy, szkolne kółka – nie szkodzi – każda okazja do pokazania własnych możliwości jest dobra i bezcenna. Dzięki temu ćwiczymy, doskonalimy się, zdobywamy własny warsztat. Często, zwłaszcza na początku, będziemy spotykać się z uwagami, ale nie warto się poddawać. Popełnianie błędów jest czymś naturalnym, zdarza się nawet najlepszym. Tylko doświadczenie i motywacja prowadzi do spełnienia się w naszej pasji.

A wsparcie starszego środowiska teatralnego?

W teatrze gramy ze starszymi, wybitnymi aktorami. Okazują nam niebywałe wsparcie. Jesteśmy tak samo zaangażowani i dążymy do wspólnego celu. Jesteśmy teatralną rodziną i nie ma tu miejsca na podział na kategorie wiekowe. Dla młodych artystów to okazja do doskonalenia własnych umiejętności. Możemy uczyć się od najlepszych.

Chyba czujecie się jak teatralna rodzina…

Zdecydowanie, jesteśmy ze sobą bardzo zżyci. Spektakl to wisienka na torcie naszej wspólnej pracy. Całe nasze teatralne życie odgrywa się tak naprawdę podczas prób. Dzieją się wtedy historie, które wspominamy przez lata. Nawet jeśli te chwile nie zawsze są miłe. Kiedyś na przykład, podczas próby generalnej „Les Miserables School Edition” niefortunnie przewróciłam się uderzając głową w metalowy kant schodów. Skończyło się na wezwaniu karetki. Wyczerpana, ze zdartymi kolanami wystąpiłam jednak wieczorem. Nie było łatwo, ale nie mogłam zawieść siebie i mojej teatralnej rodziny.

Nie brakuje Ci jej teraz, gdy teatry są zamknięte?

Bardzo. Jesteśmy w stałym kontakcie i z niecierpliwością czekamy na IV etap odmrażania gospodarki. Artyści i osoby związane z teatrem zostali bez jakiekolwiek wsparcia. Ja i moi rówieśnicy spełniamy obowiązki edukacyjne, ale nasi starsi koledzy musieli się przebranżowić, szukać nowej pracy, by utrzymać siebie i własne rodziny. Pamiętajmy, że teatr to nie tylko aktorzy, ale i operatorzy, reżyserzy czy scenarzyści, cały sztab technicznych. Odchodząc od potrzeb materialnych i finansowych, które są niebywale ważne, chciałabym również zwrócić uwagę na nasze potrzeby emocjonalne. Tęsknimy za emocjami, jakie daje nam scena, za publicznością. Mam nadzieje, że już niebawem wrócimy bezpiecznie do naszej pracy i wszystko wróci do normy. W tym roku planowana była premiera naszego nowego spektaklu w Teatrze Syrena. Z powodu pandemii została przesunięta o rok. Dlatego chciałabym w imieniu własnym i zespołu zaprosić na premię „Sister Act””, która odbędzie się 27. czerwca 2021 r. Proszę również o nas pamiętać wcześniej, gdy tylko otworzą się teatry. Nasza praca ma sens tylko wtedy, gdy za kurtyną czeka na nas publiczność.

Rozmawiała: Ilona Adamska

0

Udostępnij:

Polecane artykuły

Send Us A Message