Katarzyna Lubina: Nie jesteś więźniem swojej przeszłości! Wyznania alkoholiczki

Pokazuję dziewczynom, że z każdej sytuacji jest wyjście i że każda z nich może stanąć na scenie – scenie swojego życia – opowiada Kasia Lubina o dziewczynach, z którymi spotyka się, aby wzajemnie się motywować nie tylko w tym, aby zrzucić zbędne kilogramy, ale także w tym, aby kolejny dzień przeżyć w trzeźwości. Bo kobiety piją inaczej.

Ilona Adamska: Kasiu, jestem pod wrażeniem Twojej historii, przede wszystkim Twojej wielkiej siły i determinacji. Takie kobiety pragnę pokazywać w swoim serwisie. Zacznijmy od początku. Pochodzisz ze Śląska. Za pracą wyjechałaś do Niemiec, gdzie wyszłaś za mąż i urodziłaś dwójkę wspaniałych dzieci. Jak wspominasz początki życia na obczyźnie z perspektywy czasu? 

Kasia Lubina: Na początku miała to być tylko praca sezonowa, ale zrobiło się z tego już 20 lat. Miałam w tamtym czasie w Polsce chłopaka, mojego obecnego męża, którego, przyznam się szczerze, zmusiłam do przyjazdu do Niemiec. Wyszłam za niego za mąż i mamy dwójkę wspaniałych dzieci. Moje początki w Niemczech nie były dla mnie trudne. Przyjechałam do pracy i 95% mojego czasu poświęcałam właśnie pracy. Lubiłam to, co robiłam. Przyjechałam bez znajomości języka, ale że pracowałam w gastronomii jako kelnerka, bardzo szybko byłam zmuszona się go nauczyć, dlatego wspominam ten czas bardzo dobrze. Zawsze miałam przyjaznych mi ludzi wokół siebie, nigdy nie czułam się jak intruz, jak ktoś niemile widziany w obcym kraju. Nie miałam problemów z integracją. Dlatego tak ważne jest przy decyzji o wyjeździe za granicę, żeby nie zatracić siebie, ale umieć się zintegrować.

Otwarcie mówisz w wywiadach, że czułaś się spełniona jako matka, ale nie widziałaś dla siebie przyszłości i szansy na realizację swoich marzeń w Niemczech. Zaczęłaś zaglądać do kieliszka. Najpierw weekendowo, później również w tygodniu. Kiedy zrozumiałaś, że jesteś uzależniona? Że masz poważny problem? 

Standardem było że prawie każda Polka, która przyjeżdżała do Niemiec, sprzątała. Całe życie próbowałam robić coś innego. Żeby nie wpaść w ten schemat, pracowałam w gastronomii, pracowałam w kasynie, pracowałam, gdzie się dało że. Ważne było, aby sprawiało mi to przyjemność. Kontakt z ludźmi był dla mnie bardzo ważny, bo jestem bardzo komunikatywna. Kiedy urodziłam dzieci, nie pozostało mi nic innego jak praca dorywcza jako sprzątaczka. Posyłałam dzieci na trzy, cztery godziny do przedszkola, a sama sprzątałam dla zarobku. Mam cudowne dzieci, ale nie czułam się spełniona jako kobieta z moimi pasjami i pragnieniami – zawsze marzyły mi się scena, teatr, ludzie, publiczność, którą będę mogła rozbawiać… Kiedy dzieci trochę podrosły, moją rozrywką stały się weekendowe spotkania z koleżankami na wino. Czekałam na te spotkania cały tydzień. Przez jakiś czas mi to wystarczało, ta weekendowa odskocznia, ale zaczęłam się łapać na tym, że zaczęłam sama bez znajomych w tygodniu zaglądać do kieliszka. Na początku był to tylko kieliszek wina, z którego z czasem zrobiły się dwa trzy i więcej.

Długo nie chciałam się przyznać sama przed sobą, że mam problem. No bo jak to? Ja? Kasia? Taka silna, pewna siebie, może mieć problem alkoholowy. Absolutnie! Przecież mogę zawsze przestać pić, kiedy tylko zechcę. Z tym że nie chcę! Dlatego piłam. Potrzebowałam wiele czasu, aby dotarło do mnie samej to, że mam problem z alkoholem.

Katarzyna Lubina



Alkoholiczka, czyli menelka, leżąca w podartych rajtuzach gdzieś na ławce w parku. Tylko taka kobieta może być alkoholiczką – tak myśli większość kobiet, które mieszkają w pięknych domach, mają świetną pracę i nie przyjmują do wiadomości, że są uzależnione. Też tak myślałaś o sobie?

Taki schemat alkoholiczki ma większość ludzi. Niestety, nie bierzemy pod uwagę tego, że czasy się zmieniły, a wraz z nim model alkoholiczki. Dzisiejszą alkoholiczką może być zwykła Pani Kowalska, która odprowadza dzieci do szkoły, chodzi do pracy i po kryjomu popija. My, kobiety, pijemy po cichu. Nazywa się to cichy alkoholizm, o którym większość ludzi nie wie. Dramat rozgrywa się niestety w czterech ścianach, a największy dramat rozgrywa się w głowie kobiety, która nie umie przestać pić. Aby przyznać się sama przed sobą, że jesteś alkoholiczką, musisz osiągnąć swoje prywatne dno moralne. Wiele czasu potrzebowałam, żeby je osiągnąć, żeby spojrzeć w lustro i powiedzieć: „Kasia, jesteś alkoholiczką, masz problem. Musisz zrobić z tym porządek. Musisz zawalczyć o siebie, bo zasługujesz na to. Nie tak miało wyglądać twoje życie. Ta kobieta w lustrze to nie jesteś ty. Ta kobieta w lustrze nie jest wolna. Ta kobieta w lustrze jest zniewolona poprzez alkohol. Ta kobieta w lustrze jest więźniem”.

Jak na Twoje picie reagowali najbliżsi? Mąż, dzieci? Wstydziłaś się tego, że pijesz i oni na to patrzą?

Alkoholicy potrafią być bardzo kreatywni. Kłamią i sami chcą w to wierzyć. Wydaje im się, że wszyscy w to wierzą. Kiedy zaczynałam pić, w domu wieczorami starałam się robić to w ukryciu. Dopiero teraz, kiedy jestem trzeźwa i przerabiałam sama ze sobą niektóre sytuacje, jestem przekonana, że wiele osób widziało to dużo wcześniej niż ja sama, ale nie chciało mi tego powiedzieć. Sama nie chciałam w to uwierzyć, że mogę mieć taki problem, że to jest do ogarnięcia. Bo w naszej polskiej kulturze picie od czasu do czasu jest całkowicie normalne. Było kilka sytuacji w moim życiu, kiedy napiłam się oficjalnie, a nie powinnam. Wtedy czułam się jak jedno wielkie zero, jak ktoś niegodny, żeby stąpać po tej ziemi. Gardziłam sobą. I było mi strasznie przykro, że zawiodłam moich bliskich a przede wszystkim moje dzieci.

Alkohol dla wielu osób jest schronieniem. Jak wyczytałam w jednym z wywiadów z psychoterapeutką Bożeną Maciek-Haściło na stronie magazynu Wysokie Obcasy: „Zwykle myśli się o alkoholu jako o niszczycielu. Natomiast w przeżyciach osoby, która ma problem, często odgrywa on rolę wybawiciela. Albo wręcz jedynego przyjaciela. (…) Osobom, które mają problem, alkohol służy głównie do dwóch rzeczy – regulowania emocji i kontaktu z ludźmi, który zwykle sprawia im trudność. Picie daje poczucie bezpieczeństwa. A czasem wręcz ratuje życie”. Umiesz dziś odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak naprawdę piłaś? Co dawał Ci alkohol? 


W moim przypadku niestety tak nie było, bo odważna to ja zawsze byłam. Nigdy nie miałam problemów z nawiązywaniem kontaktów. Zawsze byłam duszą towarzystwa. Do 25. roku życia nie piłam w ogóle alkoholu. Nie mogłam zrozumieć, jak można jednego wieczora pić, a drugiego dnia umierać z powodu kaca. Było to dla mnie niezrozumiałe, głupie i niedorzeczne. Moje picie dawało mi pewien rodzaj rozluźnienia, wolność, okazję bycia w towarzystwie jeszcze zabawniejszą, jeszcze głośniejszą, jeszcze bardziej otwartą i zabawną. Pod koniec byłam po prostu żałosna. Wydawało mi się, że alkohol jest moim przyjacielem.

Alkohol na pewno odbiera wolność. Co jeszcze zabrał Tobie?

Zawsze myślałam, że jest to pierwsza rzecz, jaką mi zabrał, a tak naprawdę alkohol zabrał mi szacunek do samej siebie. Potrzebowałam dużo czasu, żeby go odbudować. Alkohol niszczy człowieka od środka. Zmienia światopogląd, zobojętnia, zabija ciało i ducha, bez wyjątków. Dla mnie priorytetem zawsze było zaufanie moich dzieci i rodziny, a alkohol zabrał mi również i to. Wcześniej byłam osobą, na której zawsze można było polegać, która zawsze wszystko załatwiła, która zawsze dla każdego była, która była punktualna. Z czasem zmieniałam się. Nie byłam już tą Kasią, na którą zawsze można było liczyć.

Jak rozpoczęła się Twoja walka z uzależnieniem? Kiedy powiedziałaś sobie: DOŚĆ?

Wielokrotnie próbowałam przestać pić. Wielokrotnie obiecywałam moim bliskim, że pójdę na terapię, że zadzwonię do psychologa, że coś z tym zrobię. Aby ich uspokoić, poszłam do lekarza rodzinnego. Dostałam skierowanie do psychologa. Pierwsze, co zrobiłam, to po wyjściu od lekarza pojechałam po wino, które po kryjomu wypiłam. Rodzinie pokazałam skierowanie do psychologa, to ich uspokoiło. A ja dalej piłam. Ale przyszedł taki dzień, kiedy powiedziałam sobie, że ta osoba, to nie ja. Ta osoba jest mi obca. Brzydzę się jej, nie lubię jej, a z drugiej strony jest mi jej bardzo żal, że nie umiem sobie poradzić ze swoimi słabościami. Dużo bitew stoczyłam sama ze sobą, kiedy zrozumiałam, że tylko miłością do samej siebie mogę wygrać. Pijąc świadomie moje ostatnie piwo 8 maja 2018 roku, postanowiłam zakończyć moje dotychczasowe życie. Następnego ranka oznajmiłam mojej rodzinie, mojej córce, która wtedy miała 10 lat, moimi mężowi i mojemu synowi, że dzisiaj, 9.05.2018 roku, jest spotkanie grupy wsparcia i oni mają mnie tam zawieźć. Jeśli pojechałabym sama, to prawdopodobnie mogłabym nie dojechać. Ja już tak dłużej nie chciałam żyć. Chciałam być wolna, mieć myśli wolne od alkoholu: chciałam być szczęśliwa. Zawieźli mnie na to spotkanie i tak zaczęła się moja droga do trzeźwości.

Katarzyna Lubina dziś motywuje kobiety do zmiany swojego życia.

Walcząc z uzależnieniem od alkoholu zaczęłaś równocześnie walkę o swoją figurę. Miałaś dość bycia – jak mówiłaś o sobie – Grubą Alkoholiczką. Zmieniłaś nawyki żywieniowe, zaczęłaś więcej się ruszać i schudłaś 35 kilogramów. W trzeźwości.

Z nadwagą walczyłam, odkąd pamiętam. Gdy postanowiłam odstawić alkohol, zaczęłam walczyć o siebie. Byłam 3 miesiące trzeźwa, więc powiedziałam sobie, że jeżeli mogłam 3 miesiące bez alkoholu wytrzymać, to mogę również schudnąć. Zaczęłam próbować różnych diet, które działały na chwilę. Aż usłyszałam o poście dr Ewy Dąbrowskiej i zagłębiłam temat. Przeszłam na post doktor Ewy Dąbrowskiej, na którym w 42 dni schudłam 15 kg. I tak zaczęła się moja przemiana nie tylko na ciele, ale także na duchu. Ten post pomógł mi zrozumieć wiele kwestii. Obiecałam sobie, że w życiu już nie pozwolę na to, żeby te kilogramy wróciły i w ciągu roku zrzuciłam 35 kg w trzeźwości.

Po roku walki z własnymi słabościami zaczęłaś motywować inne kobiety do walki o siebie! Założyłaś bloga na Facebooku o nazwie WALCZĘ O SIEBIE_KASIA LUBINA, który właśnie świętował rok swojego istnienia z publicznością prawie 60 tysięcy obserwujących. 

W miarę upływu czasu, kiedy nie piłam, kiedy schudłam, kiedy każdego dnia walczyłam o siebie systemem 24-godzinnym, jestem tu i teraz i wytrzymam dzisiaj, a o jutrze pomyślę jutro – to było moim kluczem do sukcesu. Po roku postanowiłam, że chcę motywować inne kobiety. W sumie nigdy nie pomyślałabym, że będzie miało to taka skalę. Niedawno świętowałam rok mojego bloga. Jest nas już tak dużo, że dawno przeszło to moje najśmielsze oczekiwania. Kiedy zaczynałam pisać mojego bloga, nie myślałam, że tak się otworzę. Na początku motywowałam tylko do utraty kilogramów, do wiary w siebie. Z czasem zaczęłam nagrywać również filmiki. Daję każdego dnia całą siebie. Stworzyłam serię programów „Klachy u Kachy”. Codziennie rano nagrywam krótkie filmiki motywacyjne, moje przemyślenia, czasami tylko siadam i mówię o tym, jak minął mi dzień, a czasami wyduszę z siebie coś bardziej mądrego. Zależy od mojej kondycji psychicznej, ale moim celem jest pokazać dziewczynom, że nie ma rzeczy niemożliwych, że my jesteśmy paniami swojego życia i że każdej może się udać. Moje motto: „Nie jesteś więźniem swojej przeszłości. To była lekcja, a nie dożywocie. Tylko Ty masz tę moc, aby w dowolnym momencie zdecydować: NIE TAK POTOCZY SIĘ MOJA HISTORIA”.

Spektakularna metamorfoza Kasi.

Poza blogiem organizujesz spotkania rozwojowe i motywacyjne dla kobiet. Mówisz, że to Twoja misja. Kto przychodzi na takie spotkania i jakie tematy na nich poruszasz? 

Nigdy nie myślałam, że tak szybko wyjdę z tego telefonu do kobiet w realu… Bo zawsze jest bezpiecznie w swoich czterech ścianach przed telefonem nagrywać się i nie mieć rzeczywistego kontaktu, ale po pół roku prowadzenia bloga coraz więcej dziewczyn chciało się ze mną spotkać osobiście. Moje pierwsze spotkanie zorganizowałam pół roku po tym, kiedy założyłam bloga. To było tylko luźne spotkanie na kawie. Był nawet taki moment, kiedy myślałam, że nikt nie przyjdzie, a przyszło 15 wspaniałych kobiet. Każda chciała coś powiedzieć, każda chciała się otworzyć, każda miała jakieś perypetie. I tak narodził się pomysł spotkań motywacyjnych. Przychodzą na nie kobiety takie jak ty i Ja. Matki, żony, kochanki, kobiety walczące każdego dnia ze swoimi słabościami, ze swoimi demonami. Kobiety po przejściach, po rozwodach. Kobiety, które budują od początku swoją egzystencję. Kobiety, które nie widzą światełka w tunelu. Kobiety, które właśnie otworzyły oczy i widzą inną przyszłość dla siebie i swoich dzieci. Najbardziej mnie cieszy, że przychodzą na te spotkania kobiety coraz to bardziej świadome, pragnące zmian w swoim życiu, dbające o zdrowie i urodę: poruszamy tematy motywacyjne, jak zadbać o zdrowie i urodę. Pokazuję tym dziewczynom, że z każdej sytuacji jest wyjście i że każda z nich może stanąć na scenie – scenie swojego życia.

Co jest, Twoim zdaniem, największą siłą kobiet?

Największą siłą kobiety jest właśnie sama siła. My, kobiety, mamy to do siebie, że jesteśmy bardzo wytrzymałe. Potrafimy wzbić się bardzo wysoko, aby po jakimś czasie znowu upaść. Poleżymy, zregenerujemy siły, otrzepiemy kolana i idziemy dalej. My chcemy być po prostu szczęśliwe i w głębi serca wiemy, że jeżeli my same o siebie nie zawalczymy, nikt nie będzie w stanie nas uszczęśliwić. Dlatego ta siła jest naszym największym atutem. To, że mimo upadków, powstajemy i idziemy, walczymy każdego dnia o szczęście nasze i szczęście naszych bliskich.

Wierzysz w solidarność jajników?

Zawsze chciałam wierzyć w solidarność jajników, ale niestety nie zawsze sprawdza się to w praktyce. Te kilka miesięcy pracy z kobietami pokazało mi jednak, że nie wszystko stracone, że jeśli chcemy, to potrafimy. Dziękuję Bogu za to, że mam w swoim bliskim otoczeniu naprawdę cudowne kobiety, którym ufam i z którymi czuję tę solidarność. Jest to niewielkie grono, ale za to prawdziwe. Wspieramy się nawzajem, jak tylko potrafimy i jest to coś wspaniałego. Nigdy wcześniej nie pomyślałabym, że można zbudować taką więź między kobietami. Chociaż znamy się krótko, to ta solidarność jest i to jest coś pięknego. Dlatego życzyłabym sobie i innym kobietom właśnie tej babskiej solidarności, bo wszystkie chociaż tak różne, pragniemy tego samego.

W rozmowie prywatnej opowiedziałaś mi, że wielki spokój duszy i siłę do walki o siebie znalazłaś w Bogu. W modlitwie. Jako osoba, która również jest blisko Boga i czerpie wielką radość z rozmów z Bogiem, pokładając w Nim wielką ufność, nie mogłabym nie zapytać o to. Czym dla Ciebie jest wiara? Czy to, że jesteś blisko Boga sprawia, że faktycznie łatwiej znosi się wszelkie trudności, problemy? 

Pochodzę z rodziny katolickiej. Zawsze byłam wierząca, ale to była taka wiara na pokaz. Jak u większość ludzi. Dopiero mój upadek pozwolił mi zrozumieć, że wiara równa się nadzieja. Kiedy byłam na samym dnie, kiedy sama nie wierzyłam w siebie, wtedy poczułam, że Bóg we mnie wierzy. Wtedy poczułam, że on jest i on mi pomoże powstać z tych kolan. Rozmowy z Bogiem cały czas dają mi spokój ducha i nadzieję, bo wiem, że jeżeli nasze plany się nie układają, to znaczy, że Bóg ma dla nas lepszy plan, którego może na początku nie rozumiemy, ale z czasem go zrozumiemy i podziękujemy. Niektóre rzeczy w naszym życiu się nie wydarzają po to, żeby inne lepsze mogły się wydarzyć”. „Jezu, ty się tym zajmij” jest moją modlitwą. Jeżeli nie wiem, co zrobić, nie wiem, dokąd pójść, nie wiem, co powiedzieć, to Jezus zawsze się tym zajmie. Powierzyć wszystko jemu i żyć jak najlepiej się potrafi. Cieszę się, że ty również jesteś na tej drodze. To coś pięknego poznać Boga, od początku znaleźć w nim przyjaciela i powiernika. Życzę tego każdej kobiecie. Życzę tego każdemu człowiekowi.

Na spotkania organizowane przez Kasię przychodzą tłumy kobiet.


Czego życzyłabyś naszym Czytelniczkom? 

Życzę z całego serca każdej kobiecie i mężczyznom, jeżeli będą to czytać, aby uświadomili sobie, że nasze życie leży w naszych rękach i każdy nowy dzień jest nowym początkiem. I tylko od nas zależy, co my z tym danym dniem zrobimy. Każdego dnia mamy 24 godziny, żeby coś zmienić. Każdego dnia mamy 24 godziny, żeby zawierzyć Bogu. Każdego dnia mamy szansę być szczęśliwi, bo wszystko, co mamy, kim jesteśmy i co nas uszczęśliwia, to nie ilość materialnych rzeczy, ale jakość uczuć i emocji. Pozwól sobie na płacz i smutek, ale nigdy nie odbieraj sobie prawa do bycia szczęśliwą.

Rozmawiała: Ilona Adamska

156+

Udostępnij:

Polecane artykuły

Jakie produkty kupujemy w sieci?

Akcesoria elektroniczne, artykuły dla zwierząt, artykuły spożywcze, obuwie, części i akcesoria do pojazdów – to tylko kilka kategorii, które wiodły prym w 2023 roku. Oto

Send Us A Message