Ewa Mierzejewska i Lena Szwed-Strużyńska: Sztuka jest nośnikiem wyższych wartości

Ewa Mierzejewska jest z wykształcenia historykiem sztuki, z zawodu dziennikarką specjalizującą się w tematyce architektury wnętrz, ekspertem w cotygodniowym cyklu „Odpicowane mieszkanie” w Dzień Dobry TVN. Lena Szwed-Strużyńska to znana warszawska marszandka, założycielka Leonarda Art Gallery. Co łączy te dwie wspaniałe kobiety? Zamiłowanie do świata sztuki i designu oraz organizacja jedynych w Polsce profesjonalnych targów sztuki z limitem ceny, czyli Targi Sztuki Dostępnej. W rozmowie z Iloną Adamską Panie opowiadają o swojej pasji oraz odpowiadają na pytanie dlaczego ludzie chcą inwestować w sztukę?

Jak obecnie rozwija się polski rynek sztuki?

Ewa Mierzejewska: Odpowiedź jest krótka: dobrze. Analitycy twierdzą, że wartość tego rynku rośnie z roku na rok, a ostatnie pięć lat było czasem gwałtownego przyspieszenia. Oczywiście musimy zdawać sobie sprawę z faktu, że polski rynek sztuki relatywnie jest wciąż bardzo mały, i że ceny dzieł sztuki są u nas znacznie niższe niż w krajach wysoko rozwiniętych, ale z drugiej strony miło patrzeć, jak popyt na sztukę staje się u nas coraz większy. Poza tym nie chodzi tu tylko o cyfry. Widzimy także poszerzający się krąg odbiorców. Już nie są to tylko zamożni inwestorzy i wytrawni kolekcjonerzy. Zainteresowanie dziełami sztuki wykazuje coraz więcej osób, które dotąd nie zajmowały się w ogóle tym tematem.

Dlaczego ludzie chcą inwestować w sztukę?

Ewa Mierzejewska: Za zakupem obrazu czy rzeźby zwykle stoi potrzeba pozyskania czegoś wyjątkowego, co sprawi, że sami poczujemy się wyjątkowi. Jesteśmy świadomi faktu, że sztuka wzbogaca nas nie tylko pod względem materialnym, ale też duchowym. Jednak w Polsce znacznie częściej motywacją do zakupu jest po prostu chęć posiadania dzieła sztuki w domu. Mamy coraz lepiej zaprojektowane wnętrza, teraz chcemy, aby była w nich obecna także prawdziwa sztuka. I słusznie, bo to właśnie dzieła sztuki nadają wnętrzom klasy i wyrazistego charakteru. Oczywiście motywacją do zakupu bywa też chęć mądrego ulokowania kapitału. Na dobrej sztuce można sporo zyskać.

Czym kierują się obecni kupujący przy zakupie dzieł sztuki?

Lena Szwed-Strużyńska: Dotychczas wszyscy stawiali na sprawdzone nazwiska, teraz zaczyna się to zmieniać. Dzięki coraz lepszemu rozeznaniu w świecie sztuki ludzie coraz częściej kierują się własnym upodobaniami i poczuciem estetyki. To bardzo poszerza rynek i daje pole do popisu zwłaszcza młodym twórcom. Jest przecież tak wielu utalentowanych artystów, którzy nie zdobyli jeszcze wysokiej pozycji w rankingach, a ich prace są wciąż stosunkowo niedrogie. Nowi odbiorcy sztuki są bardziej skłonni do kupowania ich prac. Szukają swoich ulubionych twórców i obserwują ich rozwój. Czują ogromną satysfakcję, gdy po kilku latach okazuje się, że dobrze wybrali, bo „ich” artysta rzeczywiście ma osiągnięcia, a ceny jego prac znacznie wzrosły. Rzecz jasna, nie zawsze cena spektakularnie wzrośnie, ale na tym polega cała frajda, że trochę ryzykujemy.

Które nazwiska są dziś najbardziej pożądane na polskim rynku sztuki?

Lena Szwed-Strużyńska: Przez wiele lat najbardziej pożądane były dzieła sztuki dawnej, sprzed drugiej wojny światowej i jeszcze starsze. Nic dziwnego, bo były to bezpieczne i stabilne inwestycje. Nazwiska mistrzów z minionych epok, którzy weszli do kanonu polskiej historii sztuki, były, są i będą gwarancją jakości. W ostatnich latach pojawiło się jednak nowe zjawisko: ludzie zaczęli kupować sztukę współczesną. Rekordy cenowe osiągają prace artystów takich jak Roman Opałka, Magdalena Abakanowicz czy Jerzy Nowosielski, Wojciech Fangor, Tadeusz Kantor. Jest też duża grupa współczesnych polskich artystów, którzy zrobili karierę międzynarodową, jak Piotr Uklański, Wilhelm Sasnal, Rafał Bujnowski, Norman Leto. Ciekawostką jest, że na świecie rośnie zaintersowanie sztuką ulicy. Wokół tego nurtu powstaje zupełnie nowy rynek, ceny błyskawicznie rosną. Na świecie jest już wielu kolekcjonerów street artu. Sztuka ulicy trafia do najbardziej renomowanych renomowanych galerii i muzeów.

Targi Sztuki Dostępnej – jaki jest ich początek? Skąd pomysł na taką inicjatywę?

Ewa Mierzejewska: Na pomysł zorganizowania Targów Sztuki Dostępnej wpadłyśmy dwa lata temu. Obie zauważyłyśmy, że nagle zaczął się poszerzać krąg osób zainteresowanych sztuką. Postanowiłyśmy nadać temu procesowi nowe tempo i potraktowałyśmy to jako naszą misję. Zastanawiałyśmy się, co jest główną przeszkodą, dla której ludzie w Polsce nie kupują dzieł sztuki. I dałyśmy sobie odpowiedź: dlatego, że boją się wydać zbyt dużo pieniędzy na coś bezwartościowego pod względem artystycznym. Wiedziałyśmy, że na świecie odbywają się już targi sztuki, gdzie obowiązuje górny limit ceny. Nasze wydarzenie musiało być unikalne i stworzone od podstaw, dostosowane do lokalnych warunków. Jako limit ceny ustaliłyśmy zatem pięć tysięcy złotych. Po dokładnym zbadaniu tematu uznałyśmy, że to jest najwyższa kwota, którą Polak może przeznaczyć na pierwszy w życiu zakup dzieła sztuki. Oczywiście na naszych targach większość prac oferowanych jest po niższych cenach. Poza tym wszyscy nasi wystawcy – a są to galerie i indywidualni artyści – przechodzą selekcję. Nie przyjmujemy każdego, kto się zgłosi, bo zależy nam zachowaniu odpowiednio wysokiego poziomu oferowanych prac. W ten sposób dajemy kupującym poczucie bezpieczeństwa, wysyłamy im komunikat: jeśli coś jest na targach, to znaczy, że jest wystarczająco dobre.

Czym pierwsza edycja Targów różniła się od drugiej, a czego możemy spodziewać się na kolejnej?

Lena Szwed-Strużyńska: Zacznijmy od tego, że sukces pierwszej edycji targów przeszedł nawet nasze własne oczekiwania. Marzyłyśmy o wydarzeniu, które przyciągnie tłumy i na którym sprzedanych zostanie setki obiektów artystycznych – ale nie przypuszczałyśmy, że pojawią się aż takie tłumy, i że klienci będą aż tyle kupować. Po pierwszych targach, które odbyły się 2 i 3 marca 2019 r. dostałyśmy mnóstwo gratulacji i podziękowań. Zarówno wystawcy, jak i goście, którzy odwiedzili wydarzenie, zachęcali nas do tego, aby drugą edycję zorganizować jak najszybciej. Planowałyśmy targi jako wydarzenie odbywające się raz w roku, ale presja była tak wielka, że podjęłyśmy wyzwanie i drugie targi wystartowały już w listopadzie. Odbyły się w tym samym miejscu co pierwsze, czyli w budynku Babka do wynajęcia w Warszawie. Ponieważ zgłosiło się znacznie więcej wystawców, musiałyśmy ustawić dwa dodatkowe pawilony zewnętrzne, po dwieście metrów kwadratowych każdy. Dodatkowo większy nacisk położyłyśmy na program spotkań edukacyjnych, czyli na wykłady ekspertów i artystów, którzy w przystępny sposób tłumaczyli różne zagadnienia dotyczące sztuki współczesnej. Zależy nam bowiem na tym, aby sztuka stała się bardziej dostępna nie tylko w wymiarze finansowym. Traktujemy tę dostępność znacznie szerzej, chcemy zaprzyjaźniać ludzi ze sztuką, pomagać im ją zrozumieć. Jakie będą trzecie targi? Na pewno odbędą w innej lokalizacji – w Centrum Praskim Koneser. Mamy w planach specjalną wystawę towarzyszącą, wyjątkową aukcję charytatywną oraz działania ukierunkowane na potrzeby rodzin z dziećmi. Niewykluczone, że te plany trzeba będzie zweryfikować i dostosować do aktualnej sytuacji. Na razie obserwujemy ciekawe zjawisko, które nazwałyśmy „efektem targów”. Otóż artyści z edycji na edycję tworzą coraz ciekawsze prace. Udział w targach wyraźnie ich inspiruje. Widzą, że to, co tworzą, rzeczywiście się podoba, i znajduje nabywców. To dodaje im skrzydeł.

Ewa Mierzejewska i Lena Szwed-Strużyńska

Jaki wpływ na polski rynek sztuki może mieć pandemia oraz kryzys gospodarczy?

Ewa Mierzejewska: Trudno to przewidzieć. Pandemia niesie wielkie zmiany na wszystkich płaszczyznach życia a wszelkie prognozy dezaktualizują się bardzo szybko. Warto pamiętać, że sytuacja gospodarcza nie wpływa w oczywisty sposób na rynek sztuki. Poprzedni kryzys z 2008 roku tylko nieznacznie wyhamował rozwój tego rynku w Polsce. W czasach kryzysu ludzie poszukują alternatywnych sposobów lokowania pieniędzy. Poza tym emocje związane z pandemią skłaniają nas do rewizji poglądów na temat tego, co jest ważne w życiu. Sztuka jest nośnikiem wyższych wartości i nierzadko doceniamy jej wartość dopiero w trudnych czasach. Na razie koronawirus nie zaszkodził polskiej sztuce. Właściciele domów aukcyjnych twierdzą, że ceny transakcyjne nie spadają. Poza tym przymusowe odosobnienie dobrze służy kreatywności artystów. Tworzą nowe, ciekawe dzieła. 

Podczas pandemii wiele muzeów, galerii sztuki proponuje zwiedzanie online? Co sądzą Panie o takiej inicjatywie?

Lena Szwed-Strużyńska: Wirtualne spacery po galeriach były znane od dawna, ale dotąd nie były zbyt popularne, zwłaszcza w Polsce. To dobrze, że teraz się upowszechniają, bo mogą odegrać dużą rolę w promowaniu sztuki w szerokiej grupie odbiorców. Dzięki zaawansowanej technologii możemy teraz zwiedzać słynne muzea sztuki na całym świecie, zdobywać wiedzę na temat dawnych i współczesnych artystów, podziwiać ich dzieła. Edukacyjny aspekt tego zjawiska jest bardzo ważny. Nie zapominajmy jednak, że nic nie zastąpi realnego kontaktu z dziełem sztuki. Kiedy czas pandemii przeminie, bogatsi o nową wiedzę wybierzmy się do galerii sztuki i poczujmy prawdziwe emocje.

Rozmawiała: Ilona Adamska

5+

Udostępnij:

Polecane artykuły

Czasowa głodówka jako sposób na uzdrawianie

Według wielu ekspertów, współczesny model jedzenia zakładający trzy posiłki dziennie i przekąski nie ma podstaw naukowych, ani wynikających z historii naszych przodków – wręcz przeciwnie,

Send Us A Message