Andrea Bocelli: Muzyka, podobnie jak miłość, jest dla mnie potrzebą, ale także i przede wszystkim nieuchronnym przeznaczeniem!

Od mojego poprzedniego artykułu dla czytelników „Szczypty Luksusu” minęło już ponad pół roku, mimo że obiecałem, pewną cykliczność. No cóż… Jednak ostatnie dni przyniosły wydarzenie, które warto sobie przybliżyć, jak również spojrzeć na pewnego człowieka głębiej. A człowiek to niezwykły…

W Wielkanocny wieczór telewizja pokazała wydarzenie na skalę światową. Włoski tenor Andrea Bocelli specjalnie dla polskich widzów wystąpił w Warszawie. Koncert pod znamiennym jak na Wielkanoc tytułem: „Cud życia” okazał się pięknym przeżyciem zarówno muzycznym jak i duchowym, gdyż maestro bardzo wiele mówił o swoim przeżywaniu wiary i tego czym jest dla niego rodzina. Jak sam stwierdził, był to chyba pierwszy koncert, na którym tak dużo mówił…

Tuż przed koncertem w bezpośrednim łączu Bocelli przypomniał historię swej matki, której doradzano dokonanie aborcji. „Gdyby wtedy ta dzielna kobieta – jak z miłością mówił o swojej mamie – posłuchała lekarzy, nie byłoby mnie na świecie”. Tak dokonał się cud jego życia.

Dzień wcześniej widzowie mogli poznać jego biografię w przypomnianym filmie „Muzyka ciszy” na podstawie książki, jaką Andrea napisał nadając swojemu alter ego imię Amos. Zresztą takie samo imię nosi jeden z synów Bocelliego. W swojej książce napisał: Muzyka, podobnie jak miłość, jest dla mnie potrzebą, ale także i przede wszystkim nieuchronnym przeznaczeniem, podobnie jak upływ czasu…”

Po tym może długim wstępie da się już chyba wyczuć, że darzę tego człowieka wielką sympatią, choć – jak na razie – nie było mi dane spotkać go osobiście. Udało mi się być jednak na jego koncercie i rzeczywiście, było to także dla mnie jedno z ważniejszych muzycznych przeżyć… Ale o tym za chwilę.

O Andrei Bocellim mówi się różnie. Wielu jest zafascynowanych jego karierą, przystępnością, a także dokonaniom charytatywnym. Świat muzyczny jest mocno podzielony co do jego osoby. Przez wielkich artystów nazywany był podrzędnym tenorem o słabym głosie. Świat opery nigdy nie przyjął go do swego grona, mimo nagranych jedenastu oper. Choć obecnie coś się w tym względzie zmienia, gdyż coraz częściej gwiazdy operowe decydują się jednak na wspólne nagrania i występy z Bocellim. Placido Domingo miał kiedyś stwierdzić, że jest to wielki talent, jednak nie jest to głos operowy. Dziś Domingo chętnie występuje razem z Bocellim, podobno nawet się przyjaźnią.  Andrea robi po prostu swoje, a sprzedaż jego płyt sięga już ponad 75 milionów egzemplarzy.

Pamiętam, że pierwszy raz Bocelliego usłyszałem u znajomych. Był to słynny jego utwór „Time to say goodbye” w duecie z Sarą Brightman. Stałem jak wryty nie wiedząc co to za głos. Było to już po mojej inicjacji operowej, o której wspominałem w poprzednim artykule. I chociaż moja wiedza na temat śpiewaków i opery była jeszcze bardzo znikoma, gdzieś pod skórą czułem, że to nie jest zwykły głos. Sara Brightman była już wtedy znaną śpiewaczką. To dla niej przecież Andrew Lloyd Webber napisał partię Christine w hitowym musicalu „Upiór w operze”.

O Bocellim słyszano co najwyżej we Włoszech za sprawą jego współpracy z włoską mega gwiazdą – Zucchero Fornaciari, oraz debiutanckiej płyty „Il mare calmo della sera”z 1994 roku, która była bardziej prezentacją możliwości początkującego tenora niż jakimś albumem koncepcyjnym. Sława przyszła później. Hit „Miserere”, który pierwotnie nagrany był tylko jako demo dla legendy opery Luciano Pavarottiego, pojawił się dopiero dla świata trzy lata później na płycie „Romanza”. Album ten sprzedał się do dziś w 20 milionach egzemplarzy. Powiedziałem – dla  świata – ponieważ przez długi czas „Il mare calmo…” było albumem lokalnym, znanym głownie w Italii. Dopiero po sukcesie albumu „Romanza” także on pojawił się na światowym rynku.

Jednak warto na ten album zwrócić uwagę chociażby dlatego, że poza kilkoma całkiem dobrze zaśpiewanymi ariami i piosenkami znajdziemy tam wspomniane już „Miserere”, jednak nie w duecie z Zucchero – jak został on później wydany. Andrea śpiewa sam modulując odpowiednio barwą, naśladując charakterystyczną dla Zucchero chrypkę, a już po chwili przestawia swój głos na barwę belcanta operowego. To pokazuje jak wielkie możliwości już wtedy drzemały w tym śpiewaku. Ważny jest fakt, że Bocelli debiutuje bardzo późno jak na śpiewaka. Pomijając jego występy w toskańskim barze by zarobić na utrzymanie, początek prawdziwej kariery to rok 1992, a więc ma już wtedy 34 lata. To bardzo późno jak na profesjonalny debiut.

Kariera Andrei Bocelliego nabiera zawrotnego tempa. Promowany przez Zucchero i Pavarottiego wydaje kolejne albumy, które pokrywają się wielokrotnie złotem i platyną. Nagrywa arie i pieśni włoskie – albumy „Viaggio italiano” (1996) i „Aria”(1998). Staje się jednym z najbardziej rozpoznawalnych głosów włoskich. I choć mocno krytykowany za próby występów w spektaklach operowych – nie zraża się tym i konsekwentnie realizuje swoje marzenia, by stać się jednym z największych śpiewaków.  Za pulpitem dyrygenckim staje chociażby Zubin Mehta znany dobrze światu jako ten, który prowadził koncerty Trzech Tenorów – Dominga, Carrerasa i Pavarottiego. Świat muzyczny staje otworem.

Niestety gorzej jest z życiem osobistym artysty. Małżeństwo zawarte w 1992 roku z Enricą Cenzatti przetrwa 10 lat. Andrea wspomina ten czas jako wieczną gonitwę i wszechobecność mediów w jego życiu. To miało mocno męczyć pierwszą żonę artysty i choć z tego małżeństwa mają dwójkę synów – Amosa i Matteo – w 2002 roku ich relacja rozpadła się. Bocelli często w wywiadach powtarzał, że była to głównie jego wina.

Pęd za karierą stał się zgubny dla tego związku. Jednak uczciwie przyznawał, o czym pisze też we wspomnianej książce, że nie czuł się wtedy gotowy na małżeństwo. Między innymi dlatego też Kościół stwierdził jego nieważność, co pozwoliło Andrei w 2014 roku wziąć ślub z Veronicą Berti, młodszą od siebie o 25 lat modelką, z którą ma córkę Virginię. Obserwując obecną rodzinę Bocelliego odnosi się wrażenie, że wreszcie w jego życiu zagościła harmonia a jego żona mocno angażuje się w karierę męża jak również w działalność jego fundacji. Zresztą jest w niej jednym z dyrektorów zarządzających.

I tu wkraczamy w jakby zupełnie nowy rozdział kariery Andrei Bocellego. Po wyhamowaniu swojego włoskiego temperamentu, że tak to ujmę, maestro mocno angażuje się w działalność charytatywną, dzieląc się zarobionymi pieniędzmi z najbardziej potrzebującymi. Już album „Andrea”(2004) ukazuje jego zaangażowanie w problemy dzieci Afryki. Istniejąca od 2011 roku fundacja sygnowana zarówno logo z profilem mistrza jak i jego nazwiskiem, niesie pomoc dzieciakom w odległych krańcach trzeciego świata. Fundacja zajmuje się budowaniem szkół w których dzieci Afryki mogą pobierać także wykształcenie muzyczne – a jakże – oraz dowozem wody, której wciąż tak bardzo brakuje w wielu wioskach czarnego lądu.

Jednocześnie Bocelli znacząco zmienił swoje podejście do życia. W swojej karierze nagrał wiele utworów o tematyce sakralnej. Album „Sacred Arias” z 1999 roku otrzymał status platynowej płyty zarówno na świecie jak i w Polsce. Maestro wielokrotnie śpiewał w obecności papieży. Szczególnie ciepło wspomina spotkania z Janem Pawłem II, do czego nawiązał podczas wielkanocnego koncertu. Wspomniał także o swojej przemianie duchowej pod wpływem dziesięciotomowego dzieła włoskiej mistyczki Marii Valtorty, która na podstawie objawień opisuje życie Matki Bożej. Bocelli wspomina z uśmiechem, że jego życie nie upływało na modlitwie, jednak ta lektura zmieniła go znacząco. Biorąc pod uwagę fakt, iż artysta od 12 roku życia jest niewidomy, przeczytanie takiego dzieła musiało być nie lada wyzwaniem. Cieszy fakt, że pomimo zawirowań w życiu osobistym maestro odnalazł pokój w sercu i dziś mówi o swojej relacji z rodziną i Bogiem z wielką miłością i czułością.

Jak można zauważyć, jego relacja z synami z pierwszego małżeństwa układa się bardzo dobrze. Drogi artystyczne synów – Amosa, pianisty i Matteo, wokalisty – zaczynają się splatać z drogą ojca, a i mała Virginia zaczyna towarzyszyć ojcu w karierze. Z Matteo nagrał  utwór „Fall on me”, który początkowo wcale miał nie powstać jak duet ojca z synem, a okazał się światowym hitem. Którym to już w jego karierze?

Wzruszające są sceny, które można znaleźć na YouTube, kiedy to Virginia podgrywa ojcu podczas tak zwanych „rozśpiewek” przed koncertem, czy też wprowadza tatę za rękę na scenę. Zwykłe ludzie gesty, ale jakie piękne.

A koncerty… Cóż. To żywioł, w którym Bocelli czuje się najlepiej. Koncerty wyprzedają się „na pniu”, niezależnie od tego jak wielka jest sala w której ma wystąpić. Jego młodzieńczy sen spełnia się każdego tygodnia, (a przynajmniej było tak przed pandemią), gdy kalendarz zapełniony kilka lat naprzód gwarantuje mu czasem dwa koncerty w tygodniu. Obserwowałem przed pandemią intensywność pracy Bocelliego. I rzeczywiście jest ona imponująca i podziwu godna. Bardzo rzadko zdarza się, że rodzina Bocelli nocuje w kraju gdzie Andrea ma koncert.

Kilka lat temu, gdy udało mi się być na koncercie w Krakowie rozmawiałem z jedną z osób odpowiedzialnych za jego organizację. Zapytałem nieśmiało czy może udałoby się chociaż zrobić zdjęcie z maestro za sceną. Odpowiedziano mi, że nie ma takiej możliwości po pierwsze dlatego, że maestro otacza się cały czas rodziną, a żona skutecznie dba o jego odpoczynek, a po drugie zaraz po koncercie udają się na lotnisko, gdzie czeka już prywatny samolot, by zabrać ich do domu w Lajatico. Kilka dni później media społecznościowe już informowały o obecności Bocellego – bodajże – w Chinach. Myślę, że każdy kto był choć raz na koncercie Andrei Bocellego przyzna mi rację, że są to niezapomniane chwile. Wystarczy spojrzeć na wydane materiały koncertowe, by przekonać się jak dopracowane są to występy. Na pewno z pożytkiem dla artysty jest przyjaźń od lat z jednym z najwybitniejszych producentów muzycznych – Davidem Fosterem. Człowiek ten nie na darmo w środowisku nosi pseudonim „hitman”. Czego by się nie złapał zwieńczone jest sukcesem, co potwierdzają wielokrotne nagrody „Grammy”, zarówno dla Fostera jako producenta, jak i dla artystów, których promuje. W takim duecie kariera Andrei Bocellego nie ma prawa nie odnosić sukcesów.

Wspomniałem o duchowym rozwoju Andrei. Chyba najlepszym tego dowodem jest jego ostatni album „Believe”, który gorąco polecam, mimo, że pewnie nie będzie to album, który przymnoży mu fanów. Praktycznie cały krążek składa się z utworów będących modlitwami. Kilka  z nich poświęconych jest Maryi. Znajdziemy więc tutaj także utwór ze ścieżki dźwiękowej do filmu „Fatima”, oraz napisane przez mistrza piękne „Ave Maria”. O tym utworze Bocelli wspominał także podczas wielkanocnego koncertu. Mówił, że usiadł kiedyś do fortepianu i z pod palców popłynęła melodia. Do niej dołożył słowa znanej od dziecka modlitwy „ Zdrowaś Mario” i tak w jednej chwili powstał ten utwór. Cała płyta ma zaś nieść przesłanie nadziei dla wszystkich umęczonych już pandemią.

Zresztą gdy o tym mowa warto wspomnieć jeszcze jeden koncert. Rok temu Andrea Bocelli zaśpiewał w pustej mediolańskiej katedrze Santa Maria del Fiore. Koncert trwał zaledwie pół godziny, transmitowany był na cały świat a obejrzało go ponad 20 milionów widzów. Do dziś koncert jest dostępny na kanale YouTube a jego oglądalność przekroczyła już 42 miliony wyświetleń.

Jakkolwiekby nie poddawać krytyce działalność artystyczną Bocellego, to jednak liczby mówią tu same za siebie. Mało jest artystów na świecie cieszących się tak wielką oglądalnością zarówno na żywo jak i w internecie, przy jednoczesnej rekordowej ilości sprzedaży płyt. Świetna robota marketingowa wsparta pomysłowością żony Veroniki, czy też Davida Fostera owocuje chociażby duetami z takimi gwiazdami jak Celine Dion, Ed Sheeran czy Ariana Grande, ale także gwiazdami opery takimi jak Aida Garifullina, czy Cecilia Bartoli.

Dodatkowo sława Andrei wpłynęła znacząco na rozwój pielęgnowanej jeszcze przez jego ojca marki wina. Wino „Bocelli” dostępne jest także w Polsce. Jak widać jest to człowiek o niebywałej pomysłowości na swoją markę, a to skutecznie obraca się w kolejne sukcesy. Cieszy przy tym wielka pokora mistrza. Po latach młodzieńczego szaleństwa jest to postać ułożona, wzbudzająca wiele sympatii i roztaczająca wokół siebie aurę zwykłego ludzkiego ciepła.

Mam nadzieję, że tym artykułem choć trochę udało mi się przekonać sceptycznie nastawione osoby, żeby chociaż spróbowały posłuchać obiektywnie nagrań maestro Bocellego, a tych, których przekonywać nie trzeba zachęciłem do powtórnego do nich sięgnięcia.

Ks. Adrian Nowak

https://youtu.be/g3ENX3aHlqU – Time to say goodbye – duet z S. Brightman

https://youtu.be/qjgWVokvZBQ – Miserere – duet z Zucchero

https://youtu.be/fIdKD6JkIpU – Romanza

https://youtu.be/8gsIeaawhUA – Ave Maria z płyty “Sacred Arias”

https://youtu.be/ChcR2gKt5WM – Fall on me – duet z synem Matteo

https://youtu.be/eiDiKwbGfIY – Perfect symphony – duet z E. Sheeran’em

https://youtu.be/CZeciQCNU4c – Amo soltanto te – duet z E. Sheeran’em

https://youtu.be/qt_OkgSOrkU – The Prayer – duet z C. Dion

https://youtu.be/Z8SYtmvEI9U – E piu ti penso – duet z A. Grande

https://youtu.be/uvhWrGFnXEs – Gratia Plena – z filmu „Fatima”

https://youtu.be/H0wLwUQ-WdM – Ave Maria Pietas – duet z A. Garifulliną

https://youtu.be/e_rvQkM0_lU – Pianissimo – duet z C. Bartoli

https://youtu.be/kCN6TQZGWIg – Ich liebie dich – duet z córką Virginią

https://youtu.be/iIiqxyIuMJk – Hallelujah – duet z córką Virginią

3+

Udostępnij:

Polecane artykuły

Send Us A Message