Yoanna Ayers: Słucham jedynie tego, co serce i wewnętrzny słuch mi podpowiadają

Yoanna Ayers to polska śpiewaczka, wokalistka, producentka muzyczna, a także badaczka tradycyjnych pieśni muzycznych. W ubiegłym roku zrealizowała teledysk do piosenki „Bruno S.”, którą nagrała ze swoim wieloletnim przyjacielem – zmarłym przed dwoma laty krakowskim pianistą i wokalistą Jerzym Michałem Bożykiem. Ale to nie jedyne zainteresowania muzyczne artystki. Yoanna ma także dorobku pieśń nagraną z mamą. O wielorakości swoich projektów, ich realizacji oraz podejściu do swojej twórczości opowiedziała mi w poniższej rozmowie.

MM: Te cztery utwory należy traktować jako fragment jakiejś większej całości, płyty, projektu?

YA: Te cztery utwory pokazują moje zróżnicowane zainteresowania muzyczne, a także podejście do muzyki, muzykowania i do tego co mnie w śpiewie pociąga. Z jednej strony – fascynacja muzyką gruzińską, na której odkrywanie i poznawanie poświęciłam ostatnie 10 lat. Z drugiej zaś strony – powrót do korzeni: wspólne wykonanie piosenki „Bruno S.” z Jerzym Bożykiem, którego znałam od drugiego roku życia i na którego repertuarze się wychowałam. W Gruzji pozazdrościłam Gruzinom rodzinnego muzykowania i zapewne stąd po części pomysł, aby pójść z mamą do mobilnego studia Biblioteki Polskiej Piosenki i nagrać taki muzyczny żart. Żadnego z tych utworów nie nagrywałam z myślą, że to pierwszy utwór na płytę. To wszystko były nagrania albo płynące z potrzeby serca, albo jak w przypadku utworów gruzińskich – wykonania na egzaminie, czy koncercie w konserwatorium w Tbilisi. Dopiero po nagraniu piosenki „Bruno S.”, wymyśliliśmy z Jurkiem, że nagramy kolejne jego utwory w duecie i zrobimy do tego teledyski. Niestety Jurek zmarł już prawie 2 lata temu, więc teraz sama chcę kontynuować te nasze plany.

MM: Pytam, ponieważ słuchając ich, odnoszę rzeczywiście wrażenie, że otworzyłaś szufladę i postanowiłaś zaprezentować te piosenki, które w niej były.

YA: To prawda. Materiał do albumu z muzyką gruzińską szykuję już od dłuższego czasu. Jestem w tym momencie na etapie przygotowywania koncepcji. To nie będzie tylko muzyka, ale także opowieść o tym, jak gruzińskie kobiety postrzegają świat i jak przyjaźń z nimi odmieniła mnie jako człowieka oraz jako kobietę. Przyznam że cały zeszły rok poświęciłam na pracę nad teledyskiem do wspomnianego „Bruno S.”. Był to długi proces, ponieważ animacje ręcznie rysowane, to bardzo czasochłonna praca. Dla mnie był to reżyserski debiut. Teraz więc głównie skupiam się na promocji tego wideoklipu. A piosenkę z mamą wyciągnęłam szuflady, a właściwie z płyty zupełnie spontanicznie

MM: A skąd wziął się pomysł wyjazdu właśnie do Gruzji?

YA: Zawsze ciągnęło mnie na wschód. Byłam ciekawa świata i chciałam go zrozumieć. Dlatego pierwszym moim kierunkiem studiów były stosunki międzynarodowe. Jako młoda adeptka dziennikarstwa jeździłam na Ukrainę jeszcze przed pomarańczową rewolucją. To poprzez te wyjazdy nawiązałam kontakt z młodzieżą gruzińską i zorganizowałam wyprawy badawcze dla studentów mojej uczelni – między innymi do Gruzji. Zakochaliśmy się wszyscy w tym pięknym kraju, a był to czas, gdy mało kto wiedział, gdzie Gruzja leży na mapie. To był 2005 rok. Od tego czasu jeździliśmy tam co roku, by realizować projekty z dziedziny pomocy rozwojowej. Potem wyjechałam na studia do Londynu, aby studiować konfliktologię. Wtedy pochłonęły mnie kompletnie konflikty na Kaukazie – napisałam na ten temat pracę magisterską. I gdy ją ukończyłam, wybuchła wojna w Gruzji. Nie mogłam nie pojechać tam. Zaraz po obronie wyjechałam na staż do Tbilisi, aby traktować z mniejszościami narodowymi. Staż miał trwać trzy miesiące, ale po dwóch tygodniach w Gruzji wiedziałam że chcę zostać tam dłużej.

MM: Wasza przyjaźń z Jerzym liczyła 30 lat. Czemu tak późno zaczęliście rejestrację wspólnych działań?

YA: Dobre pytanie…  Jak się ma coś na co dzień, to się tego nie docenia. Zawsze człowiek myśli, że jest jeszcze czas żeby coś zrobić, nagrać… Myślę że to szczęście, że później tego nie zaczęliśmy, a nie wcześniej. Pomysły żeby nagrać ten utwór wspólnie przyszedł mi zupełnie spontanicznie na świątecznym kolędowaniu w domu brata Jurka. Nie chciałam tego przekładać, dlatego że wyjeżdżałam parę dni póżniej do Gruzji. Może gdybym wtedy nie wyjeżdżała, to bym się tak nie pospieszyła z tym nagraniem… Jurek był dla mnie jak rodzina. Z moją mamą też nie robię nagrań, a mogłabym. Wracając do Jurka – ten jeden utwór, to był pierwszy raz, kiedy wspólnie coś nagraliśmy. Pamiętam jak wyjechałam z Krakowa zaraz po studiach licencjackich do Warszawy i ktoś mi podrzucił pomysł, abym przygotowała swój recital. Pierwszy pomysł to był recital z piosenkami Jurka, których mnie nauczył. Ale nie czułam się wtedy jeszcze wystarczająco dojrzała wokalnie, aby te piosenki zaśpiewać tak, jakbym chciała

MM: Zarejestrowaliście ponad godzinę, którego część znalazła się we wspominanym teledysku “Bruno S.”. Wykorzystasz jeszcze ten materiał w kolejnych teledyskach?

YA: Czytasz w moich myślach (śmiech). Tak naprawdę mam materiał z dwóch sesji nagraniowych, bo dwa razy nagrywaliśmy ten utwór z Jurkiem. Nagranie, które znasz, pochodzi z pierwszej sesji nagraniowej. Najcenniejsze dla mnie osobiście są rozmowy z Jurkiem, które odbyliśmy w studio pomiędzy śpiewaniem. Są takie naturalnie szczere i pokazują naszą bliskość oraz przyjaźń. Pokazują jakim Jurek był człowiekiem, jakie miał niesamowite poczucie humoru, a jednocześnie – jakim był wrażliwym artystą. Te nagrania są dla mnie naprawdę wzruszające. Do drugiego studia, które mieści się na ostatnim piętrze w krakowskiej kamienicy musieliśmy dostać się po schodach. Jurek był na wózku inwalidzkim… Mam z tego również nagrany materiał. I teraz chciałabym przygotować kilka klipów „making of” z tym materiałem, pokazujących nasze sesje nagraniowe z Jurkiem i to, z czym musi się zmierzyć muzyk na wózku inwalidzkim, a także pokazujące proces powstawania samego wideoklipu

MM: A w którą stronę to pójdzie dalej? Bo wszystkie te utwory różnią się od siebie stylistycznie.

YA: Pójdzie zapewne w tę stronę, w którą ja pójdę. Od zawsze wiedziałam, że chcę tworzyć muzykę, która przemawia do mnie i mam nadzieję, że będzie też przemawiać do innych, ale pozostając przy tym zupełnie ponad gatunkami. Moim marzeniem jest znalezienie muzyki, która wychodzi wspólnie z filozofii muzyki Zachodu i Wschodu. Żeby stworzyć taką muzykę, musiałam poznać każdy z tych sposobów myślenia oddzielnie, aby móc potem stworzyć  z tego jakąś syntezę. Te utwory, które słyszałeś, pochodzą częściowo z mojego procesu poznawania tych różnych gatunków. Teraz kompletnie nie myślę, w jakim gatunku mam tworzyć, czy śpiewać. Słucham jedynie tego, co serce i wewnętrzny słuch mi podpowiadają. I lubię też zajmować się tym, co nie jest akurat w modzie, czego według mnie brakuje w muzyce w danym momencie. To jak czuje muzykę, wynika ze wszystkich gatunków muzycznych ,których się uczyłam, czyli muzyki klasycznej, europejskiej muzyki jazzowej, piosenki poetyckiej krakowskiej, czy wreszcie muzyki gruzińskiej i abchaskiej, tradycyjnej i klasycznej gruzińskiej, która ma bardzo dużo wpływów bliskowschodnich. Tak więc naturalne będzie to, jeśli moja twórczość będzie oscylować na pograniczu jazzu, muzyki tradycyjnej, muzyki klasycznej i poezji. Jeśli pytasz o inspirację, to jestem ogromną fanką tego, jakie ma podejście do muzyki wydawnictwo ECM.

MM: Nagrasz jeszcze utwory z mamą?

YA: Chciałabym. Nie wiem do końca, jaki repertuar byśmy miały z mamą śpiewać poza kolędami ,które naturalnie śpiewamy razem w czasie świątecznym. Obie mamy ciągoty do dość melancholijnego repertuaru. A to nasze wspólne nagranie pokazało mi, że fajnie nam wychodzi komiczny repertuar – taki z jajem. Jeśli masz pomysł na jakąś piosenkę w tym stylu, to trzeba działać (śmiech).

MM: Dałaś sobie jakąś górną granicę czasową na realizację całości, czy po prostu działasz w swoim tempie?

YA: Ja mam kilka projektów, które zaczęłam już realizować. W Gruzji bardzo dużo już działam w kilku  sferach, ale w Polsce tego akurat nie widać. Prawdę mówiąc, w zeszłym roku miałam w planie wydanie płyty, ale pandemia i to że zajęłam się tym teledyskiem, zupełnie odwróciły moje plany. Kompletnie tego nie żałuję, bo bardzo dużo się nauczyłam w ciągu tego ostatniego roku i teraz już z innym bagażem doświadczeń, mogę podejmować kroki w realizacji następnych projektów. Jak to się mówi: plany trzeba mieć. Ale plany są po to, żeby je potem zmieniać. Mnie bardzo zależy na jakości wszystkiego, co robię. Myślę że uda mi się zrealizować całość wtedy, kiedy znajdę osoby, z którymi będę mogła to zrobić od początku do końca. Z najbliższych planów – zamierzam rozpocząć video blog na YouTubie, w którym chce zaprezentować Polakom bogactwo muzyki i tradycji gruzińskiej oraz pokazać, że można śpiewać wspólnie z rodziną dla przyjemności, nie mając żadnego wykształcenia muzycznego. Jest to rzecz której zazdroszczę Gruzinom: takie wspólne spontaniczne rodzinne muzykowanie jako sposób komunikacji i spędzania czasu razem. Myślę że teraz, w czasie kwarantanny trudno o muzykę na żywo… Najcenniejszą rzeczą byłoby, gdybyśmy muzykę zaczęli wykonywać sami dla siebie, dla własnej przyjemności . Bez myślenia, czy się to komuś spodoba czy nie.

Rozmawiał: Maciej Majewski

1+

Udostępnij:

Polecane artykuły

Jakie produkty kupujemy w sieci?

Akcesoria elektroniczne, artykuły dla zwierząt, artykuły spożywcze, obuwie, części i akcesoria do pojazdów – to tylko kilka kategorii, które wiodły prym w 2023 roku. Oto

Send Us A Message