Kasia Sokołowska: To list do mnie… i do Ciebie, niezależnie od płci

Gdy dostałam propozycję napisania tego listu, długo zastanawiałam się o czym chcę pisać. Czy powinnam…i chcę. Mając na uwadze odpowiedzialność za słowo i szacunek dla odbiorcy tych słów. Również z uwagi na szczególny czas, w którym je wypowiadam.

Jak zebrać, ujarzmić,  to o czym myślę teraz praktycznie codziennie. A to zupełnie  inne „codziennie” niż dotychczas. To „codziennie” w czasach pandemii…

Jak to opisać, zdefiniować, podsumować na jednej kartce papieru.

Jak sprowadzić  do jednego słowa, wszystkie moje myśli, lęki, zdziwienie,  oburzenie, niezgodę i w końcu mój  optymizm, nadzieję, wiarę… Zamknięte nagle i nieoczekiwanie w czterech ścianach domu.

Potrzebowałam jednego słowa, na początek. Jednego słowa, które stało się dla mnie najważniejsze w mojej, naszej, nowej rzeczywistości. Którego poszukiwanie stało się moim codziennym rytuałem ale i prześladowcą.

Z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień mojej kwarantanny, dowiadywałam się więcej o sobie, o tym co czuję. Jednocześnie czułam się coraz bardziej zagubiona myśląc o tym, czy mam coś sensownego do powiedzenia, coś co chciałabym przekazać innym kobietom, a w gruncie rzeczy z ręką na sercu powiedzieć sobie samej i uznać za ważne.

Oczywiście wielu ludzi, zdarzeń i spraw było w moim życiu istotnych, mogę nawet powiedzieć, że interesujących…. ale darujmy sobie dzisiaj narrację o pasjach celu w życiu, wyborach, ryzyku, odwadze itd. Z całym szacunkiem dla tych wszystkich oczywiście.

To wartości i spotkania niepodważalne, moja droga, doświadczenia, moje życie.  Często o tym mówię.

W ostatnim czasie co innego zajmowało moją głowę. Budziło mnie z niepokojem i nie dawało zasnąć. Zapewne nie tylko ja ulegałam  takim nastrojom, przecież  nagle, w ciągu jednego dnia,  świat się zmienił…

W końcu dzisiaj mój umysł mnie nagrodził. Po tygodniach mroku, prześladowań i natrętnych myśli, nastała jasność. Odpowiedź była prosta. Jak zawsze.

Jej prostota mnie poraziła.

Tolerancja. To jest słowo, którego szukałam.  Wystarczająco pojemne… Wielowymiarowe. Słowo jak klucz. I dziurka od klucza.

Tolerancja w czasach wojny to coś więcej niż tolerancja w czasach pokoju.

A teraz mamy wojnę. Wojnę, na której jesteśmy wszyscy, od której nie możemy uciec. I co więcej zaczynamy ją toczyć nie tylko z niewidzialnym  wirusem ale również między sobą.

I nie chcę tu robić politycznych wycieczek. To nie ta analiza, nie ten tekst…choć skojarzenie jest oczywiste i nawet na rzeczy,  a nasza rzeczywistość smutna i groźna.

Okazało się szybko na tej naszej wojnie, że sami „po ludzku”  dzielimy się na lepszych i gorszych, wartościujemy pomoc, której wszyscy staramy się i mamy obowiązek , udzielać. Jak kto może, potrafi i czuje. „Po ludzku” – jak dwuznaczne wydało mi się teraz to określenie…

Jak się okazuje niektórzy uznali, że pomagają lepiej, co więcej ocenili, że inni robią to gorzej. Dlaczego?

Bo chcemy być lepsi, szlachetniejsi, ważniejsi, bo chcemy być „bardziej” od innych.

Wiemy, że jest źle, gospodarka chyli się ku upadkowi, wielu z nas nie przeżyje w sensie biznesowym, społecznym, rodzinnym, psychicznym.

I nawet w takim momencie znajdujemy przestrzeń by robić zamach na siebie nawzajem.

Komentujemy, czy pomagamy, jak pomagamy, dobrze pomagamy, źle pomagamy, źle żyjemy, żle umieramy …. Krytykujemy że jeden daje 10%, a inny 100%, a inny chce przeżyć i utrzymać pracowników, nie licząc na pieniądze państwa. Jeden szyje maseczki dla szpitali, a drugi „tylko” dla swoich klientów. A inny i to i to. Jeden bije brawo dla lekarzy i służb medycznych, inny krzyczy dlaczego nie dla kierowców i kurierów. Groza. Skandal. Kto pierwszy rzuci kamieniem.

Oczywiście nie mówię tu o całej sferze nadużyć, wykorzystywaniu koniunktury i tragedii.

Mówię tu o człowieku takim ja ja: artyście, przedsiębiorcy, kobiecie pracującej ale też pracodawcy.

Czy to nie jest nasz zamach na tolerancję? Na siebie? Czy brak tolerancji dotyczy wyłącznie poglądów, koloru skóry, wyznania i płci?

Na wszystko w życiu jest czas.

Może czas epidemii to czas na takie, w gruncie rzeczy proste  i podstawowe refleksje właśnie. Na umiar. W każdym znaczeniu.

To jest list do…do mnie!

By zrozumieć. By zrobić przestrzeń dla refleksji, dla myśli, które w gruncie rzeczy uwierały mnie całe życie i które przeganiałam miotłą każdego dnia.

Bo musiałam posprzątać inne śmieci, poukładać inne sprawy, a niektóre zamieść pod dywan.

To list do mnie… i do Ciebie, niezależnie od płci.

Czy czytając go w świecie „po pandemii” będzie nadal aktualny?

Jestem przekonana: był i będzie.

Bo zawsze jest jakiś wirus, jakiś kontekst, który wyostrza widzenie… więc niech ten list będzie wołaniem o tolerancję. Tolerancję dla człowieka w nas.

Teraz i w nowym zdrowym świecie.

KASIA SOKOŁOWSKA – reżyser, choreograf, dyrektor artystyczny, ambasador polskich i globalnych marek. Jedna z najbardziej charyzmatycznych postaci w polskim świecie mody. Od 25 lat reżyseruje i produkuje największe pokazy mody, współpracując z czołówką  modowych marek i projektantów. Od kilku lat zasiada w jury programu “Top Model”. Założycielka marki Emeralds and Crocodiles. Przez magazyny mody i media obwołana “ikoną stylu”. Dwukrotna Kobieta Roku według międzynarodowego magazynu Glamour m.in.: w kategorii Biznes.

TEKST POCHODZI Z KSIĄŻKI “LISTY PŁYNĄCE Z SERCA. KOBIETY DLA KOBIET”; Wydawnictwo I.D.MEDIA, Warszawa 2020.

Książka do nabycia na www.ikmag.pl/sklep

fot. Robert Wolański

0

Udostępnij:

Polecane artykuły

Czasowa głodówka jako sposób na uzdrawianie

Według wielu ekspertów, współczesny model jedzenia zakładający trzy posiłki dziennie i przekąski nie ma podstaw naukowych, ani wynikających z historii naszych przodków – wręcz przeciwnie,

Send Us A Message