Gosia Galbas: Moje motto brzmi: “Bój się i działaj!”

Przez wiele lat pracowała w różnych korporacjach, w środowisku międzynarodowym. Zna biegle kilka języków, odnosiła spore sukcesy, ale porzuciła stabilną pracę, by rozwijać własny biznes. Dziś wspiera wirtualne asystentki i prowadzi zajęcia z jogi on-line, a przy tym, jest mamą dwójki maluchów. Oto „Przedsiębiorcza Joginka” – Gosia Galbas! Członkini Europejskiego Klubu Kobiet Biznesu.

Joanna Bielas: Jako “Przedsiębiorcza Joginka” przekonujesz kobiety (i nie tylko!), że warto inwestować w siebie i stawiać na rozwój własny oraz swojej firmy. W dzisiejszych czasach wydaje się to szczególnie trudne. Jak zatem zmotywować kobiety, by nie bały się zmian na polu zawodowym?

Gosia Galbas: Uważam, że najlepszą motywacją jest pokazywanie prawdziwych historii, na przykład kobiet, którym się udało. I nie chodzi tutaj o chwalenie się sukcesem, ale o przykład, że zwykła osoba może, to i Ty potrafisz. Dlatego polecam też czytać różne autobiografie kobiet. Dobrze jest śledzić w mediach społecznościowych parę osób, które są naszą inspiracją. Można nawet nawiązać z nimi kontakt. One naprawdę odpisują na wiadomości i często może się z tego nawiązać ciekawa znajomość. 

Kobiety, które boją się zmiany na polu zawodowym, muszą być też świadome, że tego lęku się nie pozbędą. Ja też się bałam, gdy rezygnowałam z etatu. Dlatego cały proces trwał w moim przypadku tak długo! Przyznam, że obecnie też boję się, wchodząc w różne nowe projekty. Zastanawiam się, czy podjęłam dobrą decyzję? Czy dobrze robię, ryzykując? Ten strach będzie towarzyszył nam zawsze, ale należy go po prostu ujarzmić. Powtarzam często: “Bój się i działaj”. 

A jeśli lęk jest naprawdę duży i powstrzymuje nas przed kolejnym krokiem, to wtedy najlepiej udać się do coacha, psychologa czy psychoterapeuty.

J.B. Masz bogate doświadczenie zawodowe, m.in. przez kilka lat pracowałaś w korporacji. Dlaczego porzuciłaś stabilną pracę i zaczęłaś pracować na własny rachunek?

Gosia Galbas: Praca w korporacji była dla mnie bardzo męcząca z różnych powodów. Po pierwsze, jestem bardzo wrażliwa na hałas i przez to szybko męczyłam się, pracując w biurze z wieloma osobami w jednym pomieszczeniu. 

Po drugie, najefektywniej pracuję w dwugodzinnych blokach czasowych i praca bez przerwy przez parę godzin była dla mnie zbyt uciążliwa. Ja robię sobie minimum półgodzinne przerwy, podczas których “ładuję baterie”. Praca na etat nie pozwala na taki luksus.

 Po trzecie, po powrocie z urlopu macierzyńskiego wróciłam na “gorsze” stanowisko niż to, które miałam wcześniej. Zanim wybrałam się na urlop macierzyński, obiecano mi nawet posadę project managera, tymczasem gdy wróciłam do pracy, spotkała mnie niemiła niespodzianka – okazało się, że bez mojej wiedzy przeniesiono mnie do innego działu, gdzie moje zadania były na poziomie praktykanta. To mnie bardzo zdemotywowało. 

Jest jeszcze bardzo ważny aspekt. Ja pracuję szybko. W każdej z trzech korporacji, w których pracowałam, nudziłam się nawet po parę godzin dziennie. Wiele razy prosiłam nawet o więcej obowiązków, ale niestety bez skutku.

Te parę czynników nałożyło się na siebie i sprawiło, że porzuciłam przyjemny etat (pracowałam 4 dni w tygodniu) na rzecz rozwoju własnego biznesu, mając dwójkę małych dzieci. Ale nie żałuję tej decyzji. 

J.B.: Jakie doświadczenie zawodowe uważasz za najważniejsze w twoim życiu?

Gosia Galbas: Ciężko mi wybrać jedno konkretne doświadczenie, ponieważ wykonywałam różne prace w swoim życiu. Ogólnie to prace za granicą były dla mnie bardzo ważne, ponieważ były one prawdziwą lekcją życia. Pracując w obcym języku pojawia się obawa, że czasem jest się źle zrozumianym lub źle się zrozumiało swojego rozmówcę. To mi pomogło ukształtować wyrozumiałość zarówno dla drugiej strony, jak i dla samej siebie oraz pokazało, że czasem różne błędy wynikają tylko ze złej komunikacji. Nauczyłam się rozumieć ludzi z kontekstu. Praca za granicą pozwoliła mi także ukształtować tolerancję na różne kultury oraz osobowości. Przykładem może być odbycie praktyki w Kairze. Będąc młodą dziewczyną, przeżyłam wielki szok kulturowy, gdy wylądowałam w wielomilionowym mieście muzułmańskim. Uważam, że poznanie mentalności innych osób jest bardzo ważne, ponieważ otwiera umysł.

J.B.: Wspierasz wirtualne asystentki. Dlaczego wybrałaś tę branżę?

Gosia Galbas: Po pierwszej fali pandemii wiedziałam już, że nie chcę wracać do biura. Zaczęłam szukać nowych możliwości, interesować się tym, jakie prace można wykonywać z domu. Jestem po studiach ekonomicznych i trafiłam w jednym z artykułów o cyfrowych nomadach na hasło “wirtualna asystentka”. Zaciekawiło mnie ono i zaczęłam zgłębiać ten temat. Po przeczytaniu artykułów w internecie na temat wirtualnej asysty wiedziałam, że to jest coś, czego mogę spróbować. Nie znałam wcale biznesu online, ale miałam różnorakie doświadczenia biurowe, które mogłam przenieść w ten obszar. 

J.B.: Jakie umiejętności zyskują wirtualne asystentki dzięki współpracy z Tobą?

Gosia Galbas: Podczas indywidualnych konsultacji skupiam się na problemach konkretnej osoby. Czasem dotyczą one typowo umiejętności twardych, jak poznanie jakiegoś narzędzia w pracy asystentki. Wtedy razem “przechodzimy” przez program i pokazuję, jak go używać. Oczywiście, nie znam też wszystkich narzędzi, ale to jest ustalane w ankiecie przed spotkaniem.  Tak więc, osoba zdobywa wiedzę na temat konkretnego narzędzia.

Wiele osób potrzebuje wsparcia w napisaniu swojej oferty. Dostają ode mnie konkretne wskazówki, co zmienić. Najczęściej zadawane pytanie, brzmi: “gdzie znaleźć klientów?”. Wtedy pokazuję na przykładach, jak można pozyskać pierwsze współprace. Opowiadam też dużo o moich błędach, aby przestrzec przed ich popełnianiem. 

A jeśli osoba potrzebuje wsparcia mentalnego, ma różne blokady do założenia biznesu czy jego rozwoju, to przechodzimy przez proces coachingowy, aby znaleźć przyczyny tych blokad. 

J.B.: Które z odbytych przez Ciebie kursów czy szkoleń uważasz za najważniejsze?

Gosia Galbas: Do tej pory najważniejszym szkoleniem był warsztat Eli Nieradko, który odbyłam w styczniu 2021, czyli w tym samym miesiącu, kiedy założyłam swoją firmę. Ela zmotywowała mnie do działania i dała przysłowiowego kopa do szukania pierwszych klientów. Pokazała, jak przygotować dobrą ofertę oraz dawała wskazówki, gdzie szukać klientów. Ale największa wartość z tych warsztatów to znajomość z innymi dziewczynami, które też były na początku nowej drogi zawodowej. Założyłyśmy sobie chat na messengerze i miałyśmy swoje spotkania online. Codziennie się motywowałyśmy oraz zamieniałyśmy informacjami. Co najlepsze, nigdy nie traktowałyśmy się jako konkurencji i mamy kontakt do tej pory.

J.B.: Władasz czterema językami: angielskim, niemieckim, hiszpańskim i oczywiście polskim. Swoim klientom proponujesz m.in. usługi opracowywania materiałów marketingowych w tych językach. Gdzie doskonaliłaś ich znajomość?

Gosia Galbas: Życie nauczyło mnie tych języków. Skończyłam kierunek studiów w j.angielskim “Master Studies in Finance” oraz dużo podróżowałam po świecie i dzięki temu znam angielski. W trakcie studiów byłam przez rok na Erasmusie w Niemczech, a od 2010 roku mieszkam i pracowałam w Austrii, dlatego niemieckim też władam na bardzo dobrym poziomie. Z kolei hiszpańskiego nauczyłam się najpierw w pracy (w jednej korporacji obsługiwałam klientów niemieckich oraz hiszpańskich), a później udoskonaliłam z moim mężem, który jest Hiszpanem. Ponadto, sama nauczyłam się języka francuskiego na poziomie A2/B1. W trakcie studiów uczyłam się też rosyjskiego i nawet używałam go podczas moich praktyk w ambasadzie w Tallinnie. Zetknęłam się też z językiem włoskim, ale jest dla mnie zbyt podobny do hiszpańskiego. Jeśli chodzi o języki, to u mnie sprawdza się metoda “learning by doing”, czyli po prostu jestem w danym kraju i mówię. 

J.B.: Ważnym obszarem Twoich zainteresowań jest też coaching. Jaka jest Twoja prywatna definicja tego pojęcia?

Gosia Galbas: Od wielu lat interesuję się psychologią i wynika to z moich prywatnych doświadczeń, ponieważ sama jestem po sesjach z psychoterapeutą oraz coachingowych. Prowadząc jogę, zauważyłam, jak często praktyka asan łączy się z naszym umysłem i często podczas ćwiczeń “wychodzą” jakieś inne problemy.

Dla mnie coaching jest drogą do zrozumienia siebie: swoich zachowań, myśli, które przychodzą i reakcji na różne sytuacje. Coaching to UWAŻNOŚĆ na siebie. Podczas sesji coachingowej przez godzinę skupiasz się na sobie, jesteś tu i teraz sam z sobą. Obok masz wsparcie coacha, ale tak naprawdę TY odgrywasz najważniejszą rolę. Po takiej sesji jestem tak wypompowana energetycznie, że muszę odpocząć. Praca z sobą to najtrudniejsza praca. Efekty, jakie może dać coaching w rozwoju osobistym czy własnego biznesu, są bardzo zależne od konkretnej osoby. Mogę tylko pokazać na własnym przykładzie. Wiem, że gdyby nie praca nad sobą, nie byłabym tak szybko tam, gdzie teraz jestem. 

J.B.: Skąd wzięło się zamiłowanie do jogi? Kiedy poczułaś, że ta pasja to też sposób na życie?

Gosia Galbas: Zaczęłam praktykować jogę kiedy jeszcze mieszkałam we Wrocławiu, czyli w 2009 roku. Nie była to miłość od pierwszych zajęć. Ba! Po pierwszych zajęciach pomyślałam, że to nie dla mnie! Ale koleżanka przekonała mnie, aby pójść do innej nauczycielki i to był strzał w dziesiątkę. Już po paru tygodniach praktyki jogi poczułam wielkie zmiany w ciele, zauważyłam, jak stało się elastyczne. Nigdy nie byłam wybitnie rozciągnięta, więc był to dla mnie szok! Do tej pory nie mam bólów kręgosłupa i to mnie przekonuje do regularnej praktyki. 

Najdłużej trwało u mnie przekonanie się do medytacji. Dopiero po urodzeniu dzieci poczułam, że to czas na uspokojenie myśli Potrzebowałam chwili ciszy i spokoju. 

Do tej pory nie traktuję jogi jako sposobu na życie, to taki efekt uboczny. Decydując się na kurs nauczycielski, chciałam to zrobić dla siebie, aby pogłębić wiedzę z anatomii człowieka oraz kultury i historii hinduskiej. Mój kurs zrobiłam w Indiach, więc była to równocześnie wielka przygoda. Po powrocie z Indii nie chciałam nawet prowadzić zajęć, ale mój mąż mnie przekonywał, abym przynajmniej spróbowała. Bałam się, bo wiązało się to też z prowadzeniem zajęć w języku niemieckim. Ale według mojej zasady “bój się i działaj”, zdecydowałam się spróbować. Już po paru zajęciach tak spodobało mi się ich prowadzenie, że czekałam z utęsknieniem na kolejne! Lubię uczyć, czuję się podczas zajęć, jak ryba w wodzie. A najwięcej satysfakcji sprawia mi świadomość, że dzięki temu pomagam innym: mniej bolą ich plecy, są bardziej zrelaksowani… To dla mnie największa nagroda!

J.B.: Jak wyglądają zajęcia jogi on-line?

Gosia Galbas: Tak naprawdę, zajęcia on-line nie różnią się zbytnio od takich zajęć stacjonarnych. Trwają one do godziny, ponieważ uważam, że jest to optymalny czas. Ale nawet pół godziny w ciągu dnia jest lepsze niż nic. Zajęcia jogi on-line w coworkingu trwały właśnie pół godziny 3 razy w tygodniu. 

Jeśli chodzi o samą strukturę zajęć, to włączam zawsze muzykę w tle. Zaczynam od praktyki oddechowej, mającej na celu uspokojenie ciała i umysłu. Następnie przechodzę do praktyk asan (pozycji), a na koniec jest odpoczynek i medytacja. 

Plusem takich zajęć jest to, że nie traci się czasu na dojazdy. Osoby, które są nieśmiałe i nie chcą się pokazywać, mogą wyłączyć kamerkę, więc nie czują skrępowania. Odpada tutaj też zjawisko “mody jogowej”. Nie musisz mieć supermodnych legginsów, po prostu wyłączasz kamerkę i nikt nie widzi Twojego stroju. Dlatego wiele osób odnajduje w jodze on-line dobry sposób na aktywność w ciągu dnia. 

J.B.: Twoje motto brzmi: “Potykając się, można zajść naprawdę daleko, nie wolno tylko upaść i nie podnieść się”. Jak przekonać innych, że wbrew pozorom, dzięki trudnościom możemy doskonalić zarówno siebie jak i swój biznes?

Gosia Galbas: Podobnie jak już pisałam o tym wcześniej, powinno się pokazywać i mówić o trudnościach. W obecnym świecie jest taki problem z mediami społecznościowymi, że pokazuje się tylko przyjemne chwile z życia. Jako odbiorcy chcemy też oglądać tylko te lekkie momenty. Nie scrollujemy smartfonu w celu patrzenia na choroby czy depresje innych. 

Dlatego uważam, że trzeba delikatnie przemycać takie treści, w niebezpośredni sposób. Może to być poprzez napisanie artykułu, czy zrobienie wideo na YouTube z case study, jak się pokonało daną trudność. Można przeprowadzać live’y z osobami, które przeżyły coś ciężkiego. Najważniejsze to pokazywać trudności na przykładach, a nie poprzez motywacyjne cytaty, które mają być tylko formą wspierającą przekaz. 

Podam parę przykładów: już parę razy w stories oraz w jednym wywiadzie wspomniałam o mojej chorobie, dzięki której działam według zasady “bój się i działaj”. Nie mówię o tym wprost, ale mam w planach przemycać trochę tę historię oraz pokazać, że od chwili gdy udało mi się wyjść z choroby, w której miałam 50% szans na pozostanie na wózku inwalidzkim, łatwiej podejmuję ryzyko. Dlaczego? Żeby pokazać, czym jest fakt, że nie uda mi się rozwinąć biznesu i np. będę musiała wrócić na etat, w obliczu niepełnosprawności.

Możemy też popatrzeć na sławne osoby, np. Michaela Jordana, który wiele razy odniósł porażkę, i nawet wyrzucono go dwa razy ze szkolnej drużyny koszykówki, bo był za słaby. Polecam książkę T. Ferrisa “Plemię mentorów”. Ludzie sukcesu odpowiadają w niej na parę pytań, a jednym z nich jest zapytanie o porażkę. 

J.B.: Jakie masz plany zawodowe na najbliższą przyszłość?

Gosia Galbas: Od jesieni zmieniam trochę moją ofertę dla Wirtualnych Asystentek oraz w ramach jogi on-line. Jeśli chodzi o wirtualną asystę, to ruszy druga edycja mojego programu o specjalizacji e-commerce. Szykuję się też do przeprowadzenia warsztatów na temat prezentacji swojej osoby w Internecie jako Wirtualna Asystentka oraz szkolenia na temat działań w kryzysie. Będę mieć też w ofercie konsultacje oraz warsztaty indywidualne i dodam do nich sesje coachingu, ponieważ jestem w trakcie szkolenia coachingowego.

Jeśli chodzi o jogę, to już pod koniec września organizuję pierwszy stacjonarny weekend biznesowo-jogowy, na który serdecznie zapraszam. Chcę też zorganizować regularne zajęcia z jogi on-line dla przedsiębiorczyń, które będą na zasadzie subskrypcji. W pakiecie będą zajęcia z jogi oraz też szkolenia biznesowe i wykłady gości. 

Zapraszam też firmy do współpracy. Organizuję eventy jogowe online, czyli dla firm, których pracownicy pracują z domu i nie mają takiego kontaktu między sobą. To mogą być już nawet biznesy online, gdzie pracuje kilka osób. Dobrze jest od czasu do czasu spotkać się w tej przestrzeni , nie tylko na omawianie projektów.

Jak widać trochę pracy przede mną. Mam też inne jeszcze plany na swój biznes i pewnie będę je krok po kroku realizować 🙂

J.B.: Dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów!

Rozmawiała: Joanna Bielas

0

Udostępnij:

Polecane artykuły

Czasowa głodówka jako sposób na uzdrawianie

Według wielu ekspertów, współczesny model jedzenia zakładający trzy posiłki dziennie i przekąski nie ma podstaw naukowych, ani wynikających z historii naszych przodków – wręcz przeciwnie,

Send Us A Message