Stanisław Soyka: Muzyka i słowa

Bycie ludzkim ze wszystkimi konsekwencjami to prawo do bycia nieimpregnowanym na zmienność, brak „constans”, pozwolenie na kruchość… swoją i świata. – mówi Stanisław Soyka, jeden z najbardziej cenionych wokalistów jazzowych i kompozytorów w Polsce.

Justyna Tawicka: Nową płytą zaprasza nas Pan do swojego świata. Jaki to świat?

Stanisław Soyka: Nie bez powodu tytuł nowej płyty to „Muzyka i Słowa Stanisław Soyka”. W pełni autorskich tekstów nie pisałem bowiem od 15 lat. Uważałem, że – po pierwsze – najważniejsze rzeczy powiedziałem między 25 a 35 rokiem życia /uśmiech/; po drugie — przez ponad dwie dekady poważnie zadawałem się z poetami; pokusiłem się by komponować muzykę do wierszy. Począwszy od „Sonetów” Williama Szekspira/1995.r./; „Jan Paweł II Tryptyk Rzymski ” /2003r./, „Pasję” według Romana Brandstaettera /2010r./ poprzez Osiecką, Miłosza, Staffa i Leśmiana ze Strugiem. Nie żałuję ani jednej tamtej chwili: to była wielka przygoda. Poeci mówią rzeczy trudne ale w sposób zwięzły. Czułem, że pracując przy tych monografiach rozwijam się też jako kompozytor bo komponowanie muzyki do poezji zobowiązuje. Po przeczytaniu tekstu ze zrozumieniem trzeba następnie wszystkie te przecinki, kropki, myślniki uszanować i skomponować muzykę tak, by tekst był wyraźny.

Przyszedł jednak czas na muzykę i słowa Stanisława Soyki…

Tak, bo im dłużej to trwało, tym częściej dochodziły do mnie pytania ludzi:, „Kiedy nagra Pan płytę ze swoimi piosenkami?” Gdy próbowałem tłumaczyć, że przecież napisałem muzykę na przykład do stów Agnieszki Osieckiej, w odpowiedzi słyszałem:, „Ale chodzi o PANA teksty”. Było więc coraz więcej sygnałów od Publiczności — pytań, kiedy wreszcie wydam płytę autorską. Pomyślałem więc, że najwidoczniej jest w moich tekstach coś, co sprawia, że są one potrzebne ludziom… Zacząłem myśleć o powrocie do pisania.

Parafrazując pytanie i – odpowiedź – Adama Struga: „Co zrobić by dobrze śpiewać? Trzeba mieć więcej niż 40 lat i niejednokrotnie złamane serce”: co zrobić by „dobrze pisać”?

Trudno przecenić wpływ doświadczenia na wrażliwość artysty, tak zresztą jak na każdego bliźniego. Jeżeli czegoś się obawiałem siadając do pisania, to tonu kaznodziejskiego, jakiś porad stetryczałego roc k and rollowca. Chciałem opowiedzieć o sobie prawdę bez ambarasowania Słuchacza. Tak sobie teraz myślę, że te moje teksty to takie pobożne życzenia. Jestem chrześcijaninem, moim kierunkowskazem jest Ewangelia i to zalecenie by kochać bliźniego jak siebie samego to najlepsza i — jednocześnie — najtrudniejsza metoda na życie społeczne. Niezależnie od tego kto w co wierzy. Wiedziałem więc co i jak chciałbym opowiedzieć. Szukałem tylko impulsu, który sprawi, że wskoczę w życiodajny nurt i wraz z nim popłynę.

„Nurt” spotkał Pan – i to dosłownie.

Cats Kills. To góry, w stanie Nowy Jork. Płynie z nich woda dla NY i okolic. Byłem tam u swego przyjaciela i spędziłem tam lipiec 2017 roku. Miejsce pełne wielkiego uroku. W miasteczku tej okolicy mieszkają zresztą muzycy, niektórzy z nich są już legendami. Od pamiętnego festiwalu Woodstock w 1969r. zaczęli tam przybywać uciekinierzy z metropolis. To kraina muzyki folkowej, świat muzyki irlandzkiej, szkockiej. Tradycja i to, co nowe. Jestem wielkim fanem Boba Dylana i mieszkając w domu mego przyjaciela czułem obecność Dylana, w tym rozumieniu, że bardzo wiele myślałem o tym czym właściwie jest folk . I gdy teraz — pół żartem, pół serio – nazywam tę płytę „folkową” mam na myśli – prostolinijność.

Najważniejsze prawdy to prawdy proste. Pana trzeci singiel, zaraz po utworach „Ławeczka — Bajeczka” i „Zależy Mi” zawiera w sobie wiele takich prawd. Tak jak „l Już i Tyle”. Pierwszy w Pana dyskografii eko-protest-song.

To także taka refleksja, że człowiek potrafi latać w kosmos i leczyć niegdyś nieuleczalne choroby lecz kiedy zbliża się tsunami ludzie najpierw nie dostrzegają, bagatelizują to zjawisko aż do chwili kiedy jest już za późno. Kiedy do miasta wdziera się tajfun wówczas ludzkie osiągnięcia technologiczne zawodzą. Żywioł w krótkim czasie zabija ludzi i zwierzęta, niszczy wszystko co napotka na swojej drodze. Zwierzęta na kilka godzin przedtem uciekają, jakby wycofują się w głąb lądu. A człowiek? Czyżby stępiał nasz ludzki samozachowawczy instynkt? Jesteśmy przecież częścią przyrody. Posiadamy wyrafinowane umysły, których używamy ku dobremu — lecz nie tylko. Przy pomocy zaawansowanych technologii „podcinamy gałąź, na której siedzimy”.

Na płycie jest piosenka: „Ciszy Nie Unikaj”. Czym jest cisza dla Pana muzyki; co można w niej usłyszeć?

Także to, o czym śpiewam w tej właśnie piosence: „To co słychać w ciszy, w hałasie zanika/leśli chcesz siebie odnaleźć, siebie usłyszeć — trzeba ciszy”.

Mówił Pan o tej płycie, że muzycznie jest miejscami folkowa. Jaki to folk?

To taki folk z „przymrużeniem oka” bo z punktu widzenia muzycznej chronologii stylistycznej ta muzyka wcale folkowa nie jest. Można w niej usłyszeć późne lata 70-te, rythm 8. blues’a, wpływy reggae, a także po prostu — ballady. Wraz z zespołem moich muzyków wszystko opowiadamy własnym językiem i właśnie tutaj tkwi sedno. Mentalnie jesteśmy jazzmanami, ale doskonale orientujemy się w historii muzyki XX wieku i w emocjach z tą muzyką związanych.

Na tej „folkowej” płycie „płonie” tango…

Tak; i to „Tango Pozostało”… Mam wrażenie, że w kulturze europejskiej nie ma tańca, który by tak integralnie opowiedział o naturze człowieka . Jesteśmy świadkami tańca pewnych Dwojga. Wymiany spojrzeń, gestów i znaczeń, które są jak rytuał. Ten taniec jest rozmową, w której odbywa się cała elipsa, amplituda uczuć — miłość, zazdrość, złość, zimno ciepło, gorąco… Podskórne napięcie między miłością, zazdrością i śmiercią. Jest nóż, jest czerwień. Jest i czerń. A gdy to wszystko odchodzi, znika; tango — zawsze pozostaje.

Mając okazję słyszeć jedną z piosenek, która także znalazła się na płycie: „Lubię wracać do Warszawy”, zobaczyłam w wyobraźni muzyczne ruchome obrazy — samochód, otwarte okno, ciepłe powietrze, zmierzch; zbliżające się światła miasta…

I tak po trosze miało być. Jako chłopiec, pod koniec 70-tych lat, wyruszyłem z mojej małej Ojczyzny na Górnym Śląsku do Warszawy – żeby zdobyć świat. Pokochałem to miasto kiedy nie było jeszcze takie piękne jak teraz. I zawsze chciałem mieć jakąś piosenkę o tym, jak bardzo Warszawa jest mi bliska. Napisałem więc piosenkę o tej miłości.

Rozmawiałam z Pana Zespołem – muzykami, po próbie, jeszcze przed nagraniem tej płyty. Chce Pan usłyszeć co powiedzieli? Od razu zaznaczam, że nieautoryzowane.

Spróbuję to jakoś wytrzymać. /uśmiech/ – Oto co powiedzieli: voila”:

„Ta płyta ma przeróżne kolory; to płyta autorska Staszka, która wynika z jego osobowości; zarówno przez niego jak i przez nas traktowana jest jako prawdziwa i szczera. Staszek powiedział zresztą, że chce by ta płyta była prawdziwa: nieodpicowana, nie podrasowana — po prostu prosta. Byśmy wykorzystali w niej nasze najprawdziwsze emocje, pasje i marzenia tak, by finalnie, była ona od wszystkich nas dla ludzi, dla człowieka.Prosta. Szczera. Prawdziwa. Do myślenia, do słuchania; do śpiewania. Ta płyta to: jedno słowo: piękna. Drugie: autorska. Trzecie: nareszcie.”

Stanisław Soyka: To teraz moja kolej /uśmiech/ Jestem szczęśliwy; nasz zespół jest niepospolity, z wielu względów unikalny. To zespół muzyków, ale i przyjaciół. Łączy nas braterstwo. Rozwijamy się razem i nikt nie próżnuje. A ze „starszyzną” w moim zespole pracujemy ponad… 40 lat.

Także pod względem zgrania — dopasowania jesteśmy „urządzeniem” do grania muzyki. Nietuzinkowo także zacząłem komponować muzykę na tę płytę bo… zacząłem od gitary.

„Muzyka i Słowa Stanisław Soyka” – najbardziej osobisty tekst na tej płycie?

„Przyszedł Czas na Zmiany”. Dzieci dorastają, nabierają rozpędu, wpadną czasami ale na krótko — i z tym trzeba się umieć jakoś ułożyć. Nie jest to łatwe po ponad 30 latach bycia w zgietku „dziejstwa”. To duża zmiana i trzeba się jej nauczyć. Nie mieć żalu do dzieci, nie obrażać się na życie, ale i nie pozostawać wobec siebie całkiem bezradnym. Trzeba żyć, bo życie jest piękne. Tylko nauczyć się żyć troszkę inaczej, choć nie mniej „jędrnie”. I troszkę inaczej marzyć.

Dystans?

Bycie ludzkim ze wszystkimi konsekwencjami to prawo do bycia nieimpregnowanym na zmienność, brak „constans”, pozwolenie na kruchość… swoją i świata. Jak w innej nowej piosence z tej Płyty: „I już i Tyle”: „Kruchy jest człowiek jak kruche ciasteczko”.

Lubi czasem siadać na ławeczce…

„Ławeczka – Bajeczka” to jedna z moich ulubionych piosenek z tej płyty – „instytucja” ławeczki to zresztą moja słabość; od lat. Gdziekolwiek się nie usiądzie: na skwerku, ryneczku, ulicy; nawet w metrze widać nieustające teatrum. Nie zobaczysz tego samego człowieka, tego samego zachowania. Z „punktu siedzenia” ławeczki każdy jest ważny i unikalny. Tak prosto i miło można stać się intensywnym obserwatorem ludzkości w jej indywidualnych przejawach… Wystarczy usiąść, by zobaczyć wspaniały spektakl, który trwa… Ta piosenka to próba rekomendacji, że taweczka to niekoniecznie tylko dla starszych lub rozpędzonych; czasem warto do niej dorosnąć. /uśmiech/ Kiedyś liczyłem ilość warszawskich ławeczek na Alejach Jerozolimskich w odległości do Ronda de Gaulle’a — naliczyłem… „aż” 4. A tam mieszka tylu starszych ludzi, dla których niejednokrotnie zrobienie stu metrów to podróż … l w tym miejscu, pozwalam sobie na osobisty apel: poproszę o więcej taweczek! /uśmiech/

Co jest „solą” tej Płyty — główną ingrediencją, wspólnym mianownikiem?

Piękno świata – bez polityki; świata przedstawionego tak po prostu, przez dzisiejszego mnie. Myślę, że dziś jestem lepszy niż kiedyś. Myślę też, że sztuka nie powinna politykować; raczej — przytulać, dawać przestrzeń i oddech.

Bardzo zależało mi na tym żeby te piosenki były dostępne dla każdego kto lubi śpiewać.

A w tych tekstach, mam wrażenie, jest normalnie; tam też jestem dzisiejszy ja i – gdy będziecie Państwo słuchać tej płyty –  będzie mi miło móc tam się z Wami muzycznie spotkać.

Tytuł jednego  z Pana nowych utworów prowokuje pytanie: „Zależy Mi”…?

Na tym żeby żyć naprawdę; prawdziwie i szczerze; zwłaszcza teraz – by móc przytulć się słowem do drugiego człowieka.

Dziękuję Panu za tę rozmowę.

Rozmawiała: Justyna Tawicka

fot. Kuba Majerczyk

4+

Udostępnij:

Polecane artykuły

Send Us A Message