Katarzyna Miller o emocjach związanych z jej muzycznym debiutem

5 marca nakładem wydawnictwa MTJ na rynku ukazała się płyta „Choćby tylko na chwilę”, czyli muzyczny debiut Katarzyny Miller, słynnej polskiej psycholożki. Niecodzienny projekt zawierający tanga, blues, piosenki liryczne i sentymentalne oraz utwory z latynoskim rytmem został ciepło przyjęty przez fanów, ludzi mediów i sztuki a sama artystka rozpoczęła w ten sposób nowy etap swojej twórczości.

Katarzyna Miller: – Czytelniczki są kochane. Piszą listy i smsy a na moim profilu Facebook komentują, że im się podoba i słuchają. Jestem szczęśliwa, kiedy słyszę, że ktoś słuchając mojej płyty coś przeżył, czymś się przejął, wzruszył, zasmucił i ucieszył. W ogóle dużo dostałam opinii i bardzo się z nich cieszę. Olivier Janiak powiedział np. „Ta wokalistka ma charyzmatyczny głos i wszystkie jej piosenki są dobre” – bardzo mnie to poruszyło. Przemiłą mam recenzję od Grażyny Torbickiej i jej męża, że zabrałam Ich w piękną podróż. Alicja Majewska powiedziała: „Kasiu, masz zawodową płytę” a Remek Grzela, że ta płyta jest „Czuła”. Agata Młynarska mnie szalenie ucieszyła: „Na początku trochę się bałam, co Ci będę mogła powiedzieć, ale po wysłuchaniu z całą przyjemnością powiem, że to jest świetna płyta”. Dodała też, że piosenką „Idę w Ciebie jak w tango” przetarłam drogę do pokazania możliwości, że dziewczyna ma prawo być śmiałą i może sama zadeklarować pożądanie do mężczyzny, ochotę na niego, że ją to obchodzi, cieszy i jej wolno. O tym wcześniej nie pomyślałam. Tworząc to tango ułożyło mi się coś, co było radosne, otwierające i po prostu to zaśpiewałam. Bardzo mi się podobała, nieoczekiwanie duża i omawiająca po kolei wszystkie piosenki z płyty, recenzja Pauliny Kowalczyk. Napisała, że to jest głos dojrzałej, wolnej, pełnej życia kobiety, która otwiera różne tematy dla innych kobiet. Nie wstydzi się i jest jednocześnie kompletna. Szalenie się ucieszyłam, bo każdą piosenkę właściwie omówiła. Grześ Gałuszka, który prowadził przez lata klub „Remont” i organizował Festiwal Jazz Jamboree, jest muzykiem i osobą niesłychanie oblataną w muzycznej branży, kiedyś mówił mi „No ładnie śpiewasz… tak ad libitum”, a teraz, jak usłyszał płytę, pierwsze co powiedział: „Kto tu gra?! Bardzo dobra płyta! Zawodowa!”. Dziękuję za miłe słowa zwłaszcza że płytę dedykuję wszystkim, którzy potrafią się otworzyć. Tym, którzy są ciekawi czyjejś twórczości i podejścia do życia, oraz ludziom mającym życzliwy stosunek do tego, że ktoś się chce czymś z nimi podzielić.

Charyzmatyczna, odważna, dowcipna i pogodna, ale też szczera do bólu psychoterapeutka z kilkudziesięcioletnią praktyką terapeutyczną w zakresie terapii indywidualnej, małżeńskiej i grupowej a prywatnie wielka miłośniczka sztuki we wszelkich jej formach, zapytana o wrażenia jakie towarzyszą jej dwa miesiące po premierze odpowiada:

– Zupełnie inne niż przed. Przestałam się bać. Przestałam się wstydzić. Czuję bardzo dużą ulgę. Pamiętam jak pierwszy raz słuchaliśmy płyty przez cały dzień, bo ją nastawił Krzyś Opaliński. Mówię: „Krzysiu, co tak ją ciągle puszczasz?”. Odpowiedział „Bo mi się podoba!”. Zaczęliśmy pracować, malowaliśmy się, robiliśmy zdjęcia a tutaj sobie obok „Jakaś pani śpiewa” i sobie myślę „O jej, to ja!”. To było niesamowite nowe przeżycie. Że to ja śpiewam, tak jak się puszcza radio i ktoś tam śpiewa. Robimy herbatkę sobie, że ja tam sobie z boku śpiewam i właściwie „nie odstaję”, nie jest to nic takiego żeby się zdziwić „A czego ta baba tam szuka”. Były też trudne chwile. Czarny Wtorek podczas nagrań – dzień, w którym pomyślałam „Po co ja to robię, przecież nie umiem śpiewać, nic z tego nie będzie, nic z tego nie wyjdzie!”. Wiem, że to bardzo normalne właściwie we wszystkich projektach. Jeśli bardzo nam zależy i się tym przejmujemy, jest taki moment, w którym pojawia się brak wiary. Wtedy mnie bardzo ratował Maciek Szulc, dyrektor artystyczny projektu był pomocny, wspierający i jakoś ten dzień razem przetrwaliśmy. Muzycy mieli cierpliwość i jakoś poszło. Po tym zdarzeniu czułam się już inaczej. Zaczęłam wreszcie śpiewać. – dodaje Katarzyna Miller.

Przezwyciężyliśmy trudności a pracę nad płytą wspominam bardzo dobrze – w poczuciu, że robię to, co chcę robić. Cieszę się, że się ośmieliłam, że się nie zatrzymałam, bo kiedy miałam w rękach pierwszy egzemplarz płyty, poczułam stan takiego zachwytu, takiej radości dziecięcej: „No mam! Mam! Naprawdę mam!” To wielka frajda.

„Choćby tylko na chwilę” to dla artystki początek nowej drogi

– Naprawdę myślę o następnej płycie. A nawet bezczelnie powiem, że o następnych płytach. Nie wiem, co z tego wyjdzie, bo to przecież w ogóle nie wiemy, co z czego wyjdzie, ale myśleć nam wolno! Zastanawiam się, co ja mam wymyślić na następną płytę, ponieważ mam pomysły trochę kabaretowe, trochę liryczne, trochę kiczowate. Będę dalej pracowała z chłopakami z Live Art Group. Ufam im, że wybierzemy odpowiednią tematykę i rodzaj, bo chce mi się różnych rzeczy. Mam poczucie, że robię rzeczy moje. Dużo osób powiedziało „To cała Ty”. Cieszę się już na samo przygotowywanie do tego. Chciałabym też pośpiewać na żywo, spotkać się z ludźmi i nawiązać kontakt. Lubię pogadać z publicznością, zwłaszcza w kameralnych przestrzeniach. – mówi Katarzyna Miller.

– Jestem ciekawa, czy w moim przypadku rynek książek i muzyczny się połączą, czy jednak będą zakresy, które tylko się przetną. Mam nadzieję, że będzie się to jakoś toczyło, że ludzie będą się oswajać z tym, że ja też śpiewam. Bo fajne jest jak wsiadam do taksówki a taksówkarz mówi „ooo…, Pani Kasiu, czytałem i słyszałem, że Pani też śpiewa!” albo wchodzę do moich fryzjerek a one mówią „Płytę Pani nagrała – cudnie!” I to jest takie fajne, że niektórzy się bardzo z tego cieszą, chociaż nie mają kontaktu ze mną jako psycholożką. Być może to trochę inne środowiska czy grupy. Nie wiem sama i z miłą chęcią się przekonam. – dodaje artystka.

Aut. Jerzy Bryczek

Zamów płytę “Choćby tylko na chwilę”:
https://www.mtj.pl/sklep/chocby-tylko-na-chwile/

Słuchaj w serwisach cyfrowych:
https://backl.ink/145326619

0

Udostępnij:

Polecane artykuły

Send Us A Message