Szczypta, czyli „ciut” – tylko te „ciut” nie zawsze oznacza to samo. W zależności od ilości oraz od osoby, która tę szczyptę bierze w palce, ta objętość jest inna.
Tak samo jak każda z nas – kobiet – jest inna. Każda z nas też inaczej postrzega „luksus”. Dla jednej to wygodne ciche mieszkanie. Dla drugiej kochająca rodzina i bezpieczna praca na etacie. Kolejna odnajduje się, gdy realizuje swoje pasje i marzenia. Nie wypada, a nawet powiem – nie wolno nam oceniać innych pod względem jego życia w „luksusie”.
Skończyłam 40 lat. W moim życiu były luksusy i ich nagły brak. Przypłaciłam to zdrowiem, chorą psychiką i zrujnowanym organizmem. Cieszę się każdym nowym dniem, gdyż nie wiem, czy rano się obudzę. Spełniam swoje pasje i marzenia. Założyłam Królewską Fundację Jana III i Marii Kazimiery Sobieskich. Propagujemy z mężem pamięć o królu Janie, ale… gdyby nie trzy niezwykłe kobiety w jego życiu, nie mielibyśmy tak wspaniałego króla, genialnego stratega wojskowego, dyplomaty, znawcy sztuki, poligloty i bibliofila.
W rodzinie Sobieskich ogromną rolę odegrały kobiety – gdyby nie ich patriotyzm, wola walki i miłość do ojczyzny, zapewne familia ta nie osiągnęłaby tak ogromnego zwycięstwa politycznego oraz historycznego.
Popatrzmy na własne matki, babki – czy my przyzwyczajone do „luksusu”, jakim jest pralka lub kuchenka, zastanawiamy się, jak one sobie radziły niejednokrotnie pozbawione męskiej opieki. W duszy zacnych białogłów VII wieku przebija się ta sama walka o spokój, dobro, byt i luksus, która każda z nas w określonym czasie oczekuje od życia.
Najstarsza z kobiet to babka Jana – Zofia z Żółkiewskich Daniłowiczowa. Jak na ówczesne czasy kobieta niezwykła. Zarządzała „dobrami” rodowymi, zakładała fundacje, robiła liczne zapisy na rzecz miejscowego szpitala w Żółkwi. Rozpatrywała wyroki sądowe, regulowała stosunki cechowe, była mediatorem w sprawach majątkowych mieszczan. Dbała o nauczanie dzieci podstaw religii chrześcijańskiej oraz domagała się wykształcenia akademickiego dla nauczycieli miejscowej szkoły parafialnej. Czy to nie dzisiejsza bizneswoman?
Następna to matka – Teofila zwana kobietą o męskim sercu. Od wczesnego dzieciństwa starała się zaszczepić w synach patriotyzm, bohaterstwo i szacunek dla ludzi, którzy oddawali życie za ojczyznę. Często prowadzała synów – Marka i Jana – na grób pradziadka i uczyła ich wyrytego na nagrobku napisu : „Jak słodko jest umierać za ojczyznę”. Pochowała pierworodnego syna. Spójrzmy, to przecież I i II wojna. Mężowie, synowie walczą za ojczyznę. Giną, są katowani. Historia się powtarza.
Ostatnia z pań to Maria Kazimiera d’Arquien – ukochana żona Króla. Powiernica, przyjaciółka. Wspaniała dla męża, nielubiana przez innych. Dbająca o dom, rodzinę, o kontakty polityczne. Piękna, inteligentna. Dążąca do marzeń, które sobie wyznaczyła. Ograniczała „złe kontakty” swojego męża. Wspomagała kościoły, a także interesowała się wróżbiarstwem. Cóż za zbieg okoliczności. Czy my robimy to samo? Dbamy o swe rodziny, ukochanych bliskich. Korzystamy z „pomocy” z różnych źródeł.
My, kobiety na całym świecie, w każdej epoce, niezależnie od wychowania czy pochodzenia etnicznego, walczymy o to samo, kochamy to samo, wyznajemy takie same wartości.
Bez nas, kobiet, świat nie byłby tak piękny i zorganizowany. To my, kobiety, jesteśmy odpowiedzialne za przyszłe pokolenia. Walczmy, budujmy, wspierajmy, kochajmy nasz świat – bez niego nie ma także i nas.
Katarzyna Krystyna Jasińska