Kasia Nowak: Gdy maluję, otwierają się wrota do mojego wnętrza

– Maluję i słucham tego, kim jestem, jaka jestem, co chcę powiedzieć i jaką mam misję. Otwiera się magiczny świat, który otula mnie swoimi ramionami tam, gdzie jestem bezpieczna i tam, gdzie czuję się sobą do końca i na wskroś – opowiada o swojej pasji, jaką jest malarstwo, Kasia Nowak, artystka, malarka, wielka miłośniczka koni.

Ilona Adamska: Skąd pomysł, żeby zacząć malować? Kiedy odkryłaś swój malarski talent?

Kasia Nowak: Swoją pasję do malarstwa odkryłam bardzo wcześnie. Już w dzieciństwie, w szkole podstawowej moje prace były wyróżniane i doceniane przez nauczycielkę plastyki. Dostawałam nie tylko najwyższe oceny, ale brałam również udział w szkolnych konkursach malarskich. Dwie najbliższe mi w tamtym okresie prace, które to myślę że wpłynęły bardzo na moją malarską przyszłość, to róża oraz dłonie w różnych ułożeniach trzymające gruby sznur. Dłonie zostały zaprezentowane na wystawie w Miejskim Spichlerzu. Życie płynęło, ja dorastałam, dojrzewałam i wewnątrz mnie cały czas tkwiła niesamowita potrzeba ekspresji twórczej. Kiedy siadałam przed płótnem, znajdowałam swoją cisze, swój świat. Odnajdowałam siebie i uczyłam się siebie. Poprzez malarstwo chciałam wyrażać to co czuje, myślę i tak zostało do dziś. Tak jak melodia płynie w krwi przyszłego muzyka, który czuje potrzebę wyrażania siebie poprzez kontakt z instrumentem bądź poprzez artykulacje i modulacje głosu, ucząc się jej techniki i warsztatu, tak we mnie wewnętrznie płynęły kolory, potrzeba ich łączenia w taki sposób, by na końcu rodziło się coś, co stanie się dla mnie samej odkrywcze, nowe i piękne.

W artykule dla magazynu Imperium Kobiet powiedziałaś, że malowanie to całe Twoje życie. Kiedy poczułaś, że malowanie stanowi najgłębszy jego sens? 

Nie potrafię wskazać konkretnej daty. To uczucie towarzyszyło mi od zawsze, ale dojrzewało i ewaluowało wraz z moją świadomością i doświadczeniami (zwłaszcza tymi trudnymi). Inaczej czuje dziecko, które chce malować. Dziecko, które jeszcze nie do końca rozumie, co nim kieruje. Nie potrafi opisać uczuć towarzyszących jego potrzebie. Zupełnie inaczej osoba dorosła, która wie bądź dowiaduje się, jaką rolę stanowi ta malarska ekspresja w jej życiu. Obecnie jestem świadoma, dlaczego malowanie odgrywa tak istotną rolę w moim życiu, co chcę pokazać innym, co pragnę dać i czym się podzielić. Jak pragnę oddziaływać na innych, zmieniając perspektywę patrzenia i stawać się inspiracją bądź zapalnikiem do działania.

Jak na Twoją malarską pasję zareagowali i wciąż reagują najbliżsi: rodzina, przyjaciele?

Jeśli chodzi o przyjaciół na tu i teraz, na ten dojrzalszy etap powiedzmy 10 – 15 ostatnich lat mojej twórczości, czułam na pewno wiele wsparcia. Najbliżsi życzyli mi dobrze, dopingowali i na miarę swoich możliwości uczestniczyli w ważnych dla mnie wydarzeniach. Wielkim wsparciem jest również dla mnie mój obecny partner, który nie tylko docenia to, jak i dlaczego maluję, ale bierze czynny udział w moim rozwoju, co na tym polu jest dla mnie doświadczeniem nowym, ale jakże cudownym. Wymieniamy się myślami i spostrzeżeniami. Dyskutujemy o tym jak i dlaczego właśnie w ten sposób chcę przedstawić konkretny obraz. Wskazuje mi swoją perspektywę i to jest naprawdę niesamowite, w jaki sposób łączą się nasze dwa światy i jak wiele wnosi swoją miłością i wsparciem w mój rozwój. Często pytam o zdanie moich dwóch synów. Starszy ma 18 lat, więc potrafi wypowiedzieć się szerzej. Młodszy 10-latek mówi wprost, bez zastanawiania się i analizowania, czy coś mu się podoba lub nie i dlaczego. Mówi po prostu „…tak, to mi się podoba, a to nie”.

Mówisz często, że kiedy dotykasz pędzlem płótna, otwierają się wrota. Do czego? Co się dzieje, gdy zaczynasz Tworzyć?

Otwierają się wrota do mojego wnętrza. Maluję i słucham tego, kim jestem, jaka jestem, co chcę powiedzieć i jaką mam misję. Otwiera się magiczny świat, który otula mnie swoimi ramionami tam, gdzie jestem bezpieczna i tam, gdzie czuję się sobą do końca i na wskroś. Życie doświadczało mnie na różnych poziomach, od dzieciństwa, które nie było łatwe, po dorosłe życie, zawodowe i osobiste. Pojawienie się moich dzieci, bycie dla nich matką, śmierć mojego synka, dalej rozwód, potem poszukiwania siebie samej, stawanie się inną kobietą i wiele innych wydarzeń zmieniało mój stan świadomości. Teraz, kiedy piszę, że otwierają się wrota do mojej magicznej krainy, jestem pełna wiary i entuzjazmu, ponieważ już wiem, że to ja steruję swoim życiem, że to ja mam na nie wpływ, że żadne złe doświadczenia nie definiują mnie jako kobietę, partnerkę, pracownika. Czuję wdzięczność i akceptację wobec wydarzeń i doświadczeń, jakie miały miejsce. Teraz moje wrota otwierają się na nowy start, nową przygodę i nowe możliwości. Stanowią dla mnie bezpieczny świat pełen magii, ciepła i miłości. Świat magii, który poznawałam przez całe życie. Ten sam, a jednak jak bardzo inny.

Skąd czerpiesz inspiracje do swoich prac?

To pytanie zawsze stanowiło dla mnie wyzwanie. Kiedy czytam biografie innych artystów, często znajduję tam jasne klarowne odpowiedzi. Jednych inspiruje architektura, innych natura, w bardziej lub mniej sprecyzowany sposób. Jeszcze innych zwierzęta, kwiaty, morze, góry czy też ludzie. Dla mnie jest to chwila, kiedy słyszę mój wewnętrzny glos, co chce powiedzieć do samej siebie, co odkryłam, czego się nauczyłam, co wyniosłam wartościowego. Kiedy już to wiem, obrazy pojawiają się same. Potem dochodzą inne, łączą się, przenikają i uzupełniają. Wówczas następuje selekcja. Często miewam malownicze sny – stąd właśnie w moim malarstwie pojawiły się konie, które były symbolami ochrony, Anioła Stróża. Konie, którym ratowałam życie, czy też konie, które niosły dla mnie jakieś przesłanie, wiadomość.

Ich symbolika stała się jedną z moich inspiracji. Ich siła, mądrość i majestatyczność była i jest dla mnie wskazówką, jak stawiać czoło wszelakim wyzwaniom. Z wielu również powodów inspiracją było dla mnie studium anatomii. Najpierw były to dłonie w dzieciństwie, później ludzkie ciało, które starałam się przedstawić w połączeniu z psychologiczną, duchową i holistyczną analizą związaną z miłością. Miłością do samego siebie, bezwarunkową miłością do innych, z pełnym zrozumieniem, że każdy zasługuje na nią bezwarunkowo, niezależnie od pochodzenia, koloru skóry, wieku czy też statusu społecznego. O energii, którą ta bezwarunkowa miłość niesie, mówię w swojej kolekcji obrazów pt. „Złote energie” (The golden energies). Jest to moje spojrzenie na to, jakie wnioski wyciągnęłam z lekcji, jaką dało mi życie. Seria ta mówi o tym, jak dwoje ludzi – mężczyzna i kobieta – emanując taką energią, uczą się siebie wzajemnie. Mówi o miłości, jakiej większość z nas nie posiada i zaczyna się jej uczyć. Mówi wreszcie o podróży, jaką odbywamy, zstępując na drogę uczenia się świadomego kochania siebie.

Ogromny sentyment masz do malowania koni. Dlaczego to właśnie one znajdują w Twoim sercu szczególne miejsce?

Uczucie towarzyszące pragnieniu malowania koni było ściśle związane z głębią przekazu, jaki otrzymywałam w snach. Za każdym razem, kiedy widziałam konia w moich snach, czułam, że jest to znak, że w życiu realnym jestem na dobrej drodze. Pamiętam dokładnie ich wdzięczność, miłość i pokorę. Widziałam ich radość, kiedy za pomocą wody, która również była symboliczna, podarowałam im kolejne życie. Myślę o nich jako o swoich aniołach. Szczególny dla mnie był sen, który przyniósł mi uczucie ciepła i bezpieczeństwa. Pamiętam, że jechałam autem za bliską mi osobą. W pewnym momencie zatrzymałam się, bo coś wielkiego z góry zasłaniało słońce, rzucając olbrzymi cień na okolice, w której się znajdowałam. Wysiadłam z samochodu i zanim zauważyłam światło, czułam już bliskość i ciepło. Olbrzymi biały koń ze skrzydłami stanął przede mną i pełnymi ufności oczami zapewnił mnie, że jestem na dobrej drodze. Zdawał się mi mówić, że mam kroczyć właśnie tą drogą i nie zbaczać z niej. Poczułam wielkie wsparcie, radość i entuzjazm i natychmiast po przebudzeniu zapragnęłam to namalować.

Jaka misja przyświeca Twojej działalności artystycznej? Jakie wartości pragniesz przekazywać Twoim odbiorcom? 

Poprzez moje malarstwo chce dotykać dusz. Dotykać ich w taki sposób, aby były one inspiracją do odkrywania siebie samego. Pragnę dotykać ich wielopoziomowo – czy to będzie jeden uśmiech prowadzący do wspomnienia czegoś miłego, czy też będzie to dotyk, który zaprowadzi do trudnego wspomnienia. Chcę, poprzez kolory, formy i treści, pokazać, że każdy z nas ma swoją historię i bez względu na doświadczenia, każdy z nas może zdecydować o swoim losie. Może przejść przez te magiczne wrota, do krainy cudownej i magicznej. Może wznieść się ponad swoje pochodzenie, genetykę, uwarunkowania, wychowanie oraz schematy, jakie zostały nam wgrane w dzieciństwie. Chcę pokazać, że warto jest szukać swojej drogi namiętnie i nieustannie. Nie należy ustawać w poszukiwaniu odpowiedzi w sobie, w swojej miłości i pasjach, dlatego byśmy mogli otrzymać szansę odnalezienia swojego organicznego „ja”, które jest piękne, autentyczne, niepowtarzalne i połączone do samego końca ze źródłem. Tego nauczyło mnie życie i to chcę przekazywać w moich obrazach odbiorcy, który już przeszedł trudną drogę, by stać się tym, kim jest. Chcę również przemówić do odbiorcy, który stoi na początku swojej drogi i zmaga się ze strachem, który ogranicza i dławi go od środka. Jeśli mój obraz spowoduje radość lub w sposób bezpośredni lub pośredni zaprowadzi nas do jednego pytania, potem kolejnego… Jeżeli zachęci do potrzeby zgłębiania istoty naszego życia bądź jeśli poprowadzi (nawet poprzez szok) do zatrzymania się na chwilę w pędzie życia, a to z kolei poprowadzi do rozwoju i połączenia z samym sobą, wówczas będę czuła się spełniona jako artystka.

Zdarzało Ci się być odrzucaną przez galerie z powodu wielowątkowości (pod kątem tematyki, jak i stylu) prac. Sugerowano Ci, że powinnaś skupić się na wąskiej „specjalizacji”. Na czymś, co dla Ciebie jako artysty brzmi tak nienaturalnie i sztucznie, że nie sposób za tym podążyć?

Wiele razy słyszałam, że nie jestem konsekwentna w stylu i tematyce. Raz są to konie, innym razem ciało ludzkie, kiedy indziej znowu portrety lub abstrakcja. Ta różnorodność jednak była i jest moją drogą do przejścia i odnajdowania siebie samej. Dziś wiem już bowiem, że to jest potrzebne. Nigdy jednak nie rozumiałam, dlaczego ktoś o wielowątkowej tematyce nie może pozostać w tym, co tworzy i jak tworzy. Ponieważ jednak i na tej drodze sama szukałam odpowiedzi, w końcu ją znalazłam. Moja misja jest tym, co mną kieruje i tym, co powoduje, że wybrana tematyka sprawia mi więcej radości niż inna, a ja sama, rezonując z moją energią, jestem bardziej sobą. Nie chcę i nie zamierzam zrezygnować z siebie i tego, co mnie inspiruje. Pragnę stworzyć jednak odpowiedzialny fundament, który będzie bazą wyjściową do poszerzania wątków w mojej twórczości. Uświadamiając sobie moja wewnętrzną misję i pragnienie dotykania dusz, tematyka i styl, w sposób automatyczny stają się obecnie bardziej sprecyzowane i spójne. Uważam, że jest to wspaniale i zrozumiałe dla mnie na dziś. Ta wiedza, którą mam teraz, wymusza w sposób naturalny pewną odpowiedzialność, postawę i głębie, którą każdego dnia uczę się stosować w codziennym życiu.

Jaką kobietą jesteś na co dzień? 

Jestem kobietą otwartą, świadomą tego, że moje doświadczenia i przeżycia musiały się zadziać, bym stała się tym, kim jestem dzisiaj. Pogodzona ze swoimi demonami, z trudnymi chwilami, myślę, że mam w sobie wiele pokory i akceptacji. Jednocześnie chcę nadal szukać, uczyć się i rozwijać, będąc świadoma, że bycie autentycznym i szczerym w swoim przekazie jest najprostszym i najcudowniejszym darem, jaki możemy zaoferować drugiemu człowiekowi. Pragnę rozwijać się zawodowo, szlifując techniki artystyczne. Chcę szukać komunikacji  z ludźmi, których może zainteresować mój glos, co z kolei może zaskutkować np. cudowną współpracą lub wspaniałą relacją. Nie zamierzam nigdy przestać się uczyć. Niezmiennie jednak pozostaję Kasią, jaką byłam. Otwartą, wesołą, pozytywną i ciekawą świata. Na co dzień jestem mamą dwójki chłopców. Poza tym fotografem, studentką projektowania wnętrz, a przede wszystkim partnerką wspaniałego mężczyzny. Tak więc myślę, że jestem normalną osobą, która szuka swoich dróg.

Co dziś, po latach wielu, często bardzo trudnych, osobistych doświadczeń, jest Twoją największą siłą? 

Z jednej strony dojrzałość emocjonalna i związana z nią nieustanna potrzeba znajdowania odpowiedzi. Jest to również ciekawość i nieustępliwość. Kiedy pojawia się wątpliwość – szukam, drążę i nie zatrzymuję się dopóty, dopóki mam jasność tego, co wiem, że jest dla mnie ważne. Nie odpuszczam, nie poddaję się, jeśli czuję, że to dla mnie ważne. Czasem, jak każdy, miewam gorsze momenty, ale wyciągam wnioski i idę dalej. Również kocham teraz inaczej – głębiej i dojrzalej, ponieważ nauczyłam się, jak kochać siebie samą.

O czym marzy Kasia Nowak?

Większość z nas miała okazję obejrzeć film „Neverending story” i umierającą krainę snów, którą miał uratować Atrayu i mały chłopiec czytający książkę na strychu swojej szkoły. Fantazja umierała, ponieważ ludzie przestawali marzyć. Moja fantazja nigdy nie umarła. Zawsze karmiłam ją wieloma marzeniami – tymi małymi i przyziemnymi bądź większymi. Przed snem snułam wizje i scenariusze wydarzeń i dziś wiem, że wszystko jest możliwe, a marzenia się spełniają. Dzisiaj marzę o pięknym domu w Polsce lub we Włoszech. O domu pełnym ciepła i miłości. Marzę o domu, który jest zawsze oazą spokoju, radości, spontaniczności i miłości. Widzę dom z dużymi oknami, gdzie znajdzie się moja pracownia malarsko-designerska, w której będę pochłonięta tworzeniem. Marzę również o małej galerii, która będzie miejscem przepełnionym radością i pozytywną energią. Będzie miejscem, gdzie ludzie będą chcieli przebywać, nabywać moje prace, ale i prace innych artystów. Marzę o tym, by móc podróżować z moim partnerem i moimi dziećmi. Chcę dalej poznawać świat, odkrywać jego piękno i nieustannie szukać inspiracji. Pragnę, by moje dzieci wyrosły na wrażliwych, mądrych i empatycznych mężczyzn, pełnych szacunku, miłości do samych siebie i innych. Chcę czuć się spełnioną artystką mogącą dotrzeć do tych osób, którym moja twórczość pomoże dotrzeć do wnętrza ich dusz.

Inspirująca myśl, z którą chciałabyś zostawić naszych Czytelników? 

Szukajcie swojej drogi, namiętnie i nieustannie. Dochodźcie tego, co czyni was szczęśliwymi ludźmi. Róbcie to, nie bójcie się, a nawet jeśli się boicie, znajdźcie sposoby, by pokonywać strach. Kochajcie siebie, a kiedy dotrzecie już w pełni do siebie samych, otworzą się Wam wrota do krainy cudowności, do której ruszycie z wielkim entuzjazmem i radością, by tę krainę eksplorować, poznawać i czerpać z niej całymi garściami.

Rozmawiała: Ilona Adamska

2+

Udostępnij:

Polecane artykuły

Send Us A Message