Kasia Miller: Każdy rodzi się po coś

Jakie jesteśmy? Ha, ha, ha. Są dwa powody, że się śmieję. Po pierwsze, z radości, bo bardzo lubię kobiety. Po drugie dlatego, że są takie różne, mają w sobie tyle samo cudeniek, ile paskudztw. Ale kocham Polki. Bardzo się cieszę, że pracuję z kobietami. Nie chciałabym świata bez mężczyzn, o nie. Ale gdyby był wybór: baby czy chłopy, to wolę baby. I chociaż bardzo wiele kobiet mi mówiło, że kobiety im nie pomogły, to ja mam wspaniałe doświadczenia, że pomagają. I to, co dzieje się na świecie, ruch kobiet wyzwolonych (a właściwie ciągle jeszcze się wyzwalających) jest fascynujący i cieszy mnie niesłychanie. Mam wrażenie, że po to się urodziłam teraz, by brać w tym udział, pomagać kobietom i sama się wyzwalać, uczyć nowych rzeczy. I stopniowo porzucać różne pierdoły i mity na temat tego, jaka to powinna być kobieta.

Kobieta, każda z nas, może być taką, jaką chce. Może być krzywa, zielona, z jednym okiem, z uszami sterczącymi wysoko do góry. I jak słyszę, że idealna kobieta to taka, która się podoba mężczyznom… Człowiek w ogóle może być takim, jakim chce, byleby to szanował i lubił w sobie. Szczególnie, że każdy rodzi się po coś i do czegoś się przydaje, jeżeli ludzie potrafią go przyjąć na świecie z radością i uwagą.

Co myślę o polskich kobietach? Przede wszystkim są szalenie wytrzymałe. Wytrzymują tyle dobrych i złych rzeczy, a jak się do czegoś zabiorą, to zrobią porządnie. Są poukładane, gospodarne i oszczędne. Potrafią planować, pracować i zarabiać. Ogarniają pracę, dzieci i dom. I są lojalne. Ale ta wytrzymałość ma też swoją drugą stronę. Wytrzymują z łajdakami, pijakami, z mężczyznami przemocowymi. Wytrzymują sytuacje, w których w ogóle nie powinny się znaleźć. Często przepraszają za to, że żyją, podczas gdy bez nich wszystko by się rozpadło. One są bazą tego kraju. To jeden aspekt. Drugi jest taki, że Polki są kochające, oddane, troskliwe, ale jednocześnie nadopiekuńcze. Chcą nadrobić nieobecność ojców. Matkują dorosłym dzieciom i, niestety, także swoim facetom. Chcą dobrze, ale za bardzo się przejmują. A wynika to, moim zdaniem, z faktu, że są niedoinwestowane i niedokochane w rodzinach. Gdy spotykam się z kilkuset kobietami i proszę, by te z nich, które mają braci, podniosły łapkę w górę, widzę pół sali rąk albo więcej. Następnie gdy pytam, której matka kiedykolwiek poprosiła brata o podanie gościom herbatki, to widzę zero rąk w górze. Posprzątaj łazienkę, bo przyjdą goście, czy kiedyś to była prośba do brata? Zero rąk. To po prostu zgroza. Bądź miła, grzeczna, ubierz się ładnie. Podawaj. Zniknij. Usiądź. Wstań. Podnieś się. Zamknij się. Zaśpiewaj piosenkę albo powiedz wierszyk. I wróć przed godziną dziesiątą, żebyś brzuchem nie przyszła. Jak przyjdziesz z brzuchem, to won. No, są takie domy, gdzie ciągle słyszysz won. Dziewczyny ciągle jeszcze traktuje się jak przedmioty. Zrobić ładną grzeczną lalkę Barbie do używania przez wszystkich. Na szczęście przeogromna wielość bab się zbuntowała.

Proponuję marsz lalek Barbie, żeby dziewczynki i kobiety wyszły ze swoimi lalkami Barbie i spaliły je na stosie, albo zostawiły sobie te lalki, a spaliły na stosie złe przekonania o tym, jakie mają być kobiety. Poza tym dziewczyny z jednej strony są szalenie wzajemnie oddane, lubią się, spotykają, przyjaźnią. Nikt nie mówi takich miłych rzeczy jak kobieta do kobiety. Potrafią wszystko zauważyć, pochwalić, poradzić. A jednocześnie jest prawdą, że często rywalizują i intrygują, ponieważ nie wierzą w siebie. Myślą, że jeśli drugiej kobiecie coś dadzą, to będzie to miała, ale one już nie. Niedawno rozmawiałam z pacjentką, która świetnie wyszła z rozwodu, przez parę lat bardzo dobrze sobie radziła, dopóki nie dowiedziała się, że jej mąż ma babę. No i tragedia. Mówię jej, że przecież ta baba dostała tego samego dupka, którego ty już nie chciałaś. Ty jej współczuj. Na co słyszę: ale ja miałam taką nadzieję, że on może zmądrzeje, że dotrze do niego, co stracił. Pytam, czy myśli, że tej innej kobiecie będzie z nim lepiej? Robi mi się smutno.

To jest ten stereotyp, wpadanie w grzęzawicę, bagno babskie, że on wygrał, bo kogoś już ma, podczas kiedy ona jeszcze nie zdążyła! Mężczyźni nie wygrywają przez to, że sobie kogoś znaleźli. Oni muszą mieć kobietę, bo sobie bez niej nie radzą. Nie bądź teraz gapa, nie zacznij myśleć, że on to „kryształ górski”, bo nim nie jest. Gdyby był, to byś się z nim nie rozwiodła, bo to przecież ona się rozwiodła.

Polecam dziewczynom, aby przeczytały dwie ważne aktualnie książki: „Tęsknota silnej kobiety za silnym mężczyzną” Mai Storch i „Chcę być kochana, tak jak chcę” Kasi Miller, czyli moją.

Oczywiście czytajcie wszystkie moje książki, ale ten zestaw jest o dzisiejszym problemie kobiet. O tym, że są pozbierane zawodowo i społecznie, mają pieniądze, ubrania, dobrze wyglądają, ludzie je szanują, ale w środku są jak mała dzidzia, która marzy o księciu. I jak ten książę okaże się dupkiem, to o Boże, co ona zrobi? To samo co dotąd, czyli świetnie sobie poradzi. My mamy w sercu tęsknotę za bliskością, za taką męską opieką. Jednak, to dobrze albo źle, jesteśmy w awangardzie zmian. I niektóre kobiety w związku z tym płaczą, że wylałyśmy dziecko z kąpielą, bo teraz faceci nie chcą się żenić, nie chcą latać koło baby, bo skoro baby są takie mądre, to niech same wokół siebie latają. I część mężczyzn nie wie, co ma teraz zrobić. No bo kiedyś wystarczyło, że mieli gacie. A teraz trzeba się jeszcze postarać.

Poza tym dziewczyny chcą mieć to, co miały dotąd, i to co mają teraz. Ja mówię: dziewczynki, nie da rady! Jeżeli dobiłyśmy się do zarabiania pieniędzy, do stanowisk, prowadzenia firm, do tego, że wybieramy sobie facetów, wyjeżdżamy same za granicę, siedzimy w knajpach w kobiecym towarzystwie i nikt nie mówi o nas: dziwki, to nie możemy mieć jednocześnie tego, że mężczyźni będą nas bez przerwy po rączkach całować i przepuszczać przez drzwi. Ci, którzy nas całowali w rączki, jednocześnie nas klepali w dupy i mieli za nic. A my tego nie lubimy. Prawda? Nie chcemy, by nas byle dupek poklepywał. Jeśli nie lubimy, to trzeba też go klepnąć w tyłek. I co? Usłyszymy: ale bezczelna! Trzeba mu wtedy powiedzieć, że ma zgrabny tyłeczek.

Prawie codziennie spotykam się z dużymi lub mniejszymi grupami kobiet i zawsze słyszę te same odpowiedzi na pytanie, która z was ma szczęśliwą mamusię. Wiecie? Zgadnijcie! Otóż trzy, cztery, góra pięć.. Wyobrażacie sobie? siebie, nie umykaj. Masz sytuację, w której „cię zatkało”. Wiedz, że można znaleźć sposób, by się odblokować. Warto wynajdywać parę rozwiązań i zapisywać je, zapamiętywać, tak by potem w podobnej sytuacji wiedzieć, jak zareagować. Może się zarumienię, zawstydzę, ale powiem. Albo powiedzieć wprost, że ma się tremę, wtedy trema przechodzi. Zresztą wszyscy się wtedy lepiej czują, bo inni też się wstydzą i mają tremę. Wtedy mają cię za swojego. W związku z tym trzeba ćwiczyć. I mówić sobie: dobrze – tyle powiedziałam, a tyle nie. No to następnym razem powiem więcej. Zapisuj sobie, że tego i tego dnia zrobiłam to i to, i wieczorem pochwal się za wszystko fajne, co zrobiłaś tego dnia… Trzeba działać, poprawiać się i ćwiczyć.

Prawie wszystkie panie jeżdżą samochodami. Czy od razu wsiadły i pojechały? Nie. Najpierw musiały pójść na kurs. Skoro są kursy, to możesz z nich korzystać albo sama się uczyć. A może masz starszą siostrę, która potrafi to, co ty też byś chciała umieć. Albo młodszą. Albo twoje dzieci potrafią. Podpatruj osoby, które ci się podobają, i rób to, co one, a potem sprawdź, czy ci to pasuje. Trzeba wszystko przez własne sitko przepuścić. Jeżeli to pasuje, przychodzi mi dobrze i czuję się potem spokojnie, to jest moje. Jeżeli mi coś nie pasuje jak za mały gorset, to sobie go poprawiam, tu popuszczę, tam naddam. Zobacz, na ilu rzeczach kobiety się znają – ty też możesz. To, oczywiście, nie działa tak, że jak sobie ufarbuję włosy na blond, to już będę oszałamiającą blondynką. Ważniejsze jest, by nauczyć się mówić o trudnych rzeczach w uprzejmy sposób, zwłaszcza o swoich potrzebach i oczekiwaniach, bo jeśli o tym nie mówię, znikam. Takiego człowieka często mają za nic i można go postawić w każdym kącie. Przynieś, podaj, pozamiataj – hostessa. Masy hostess. No i kim ona będzie potem, jeśli nie pójdzie się czegoś pouczyć? Może ją ktoś poprosi o rękę, bo zobaczy taką śliczną stojącą z kieliszkiem szampana. Jeśli jej to wystarczy, to w porządku. Ale jeśli ona chce żyć swoim życiem, chce być mądra i to wcale nie dla faceta, tylko dla siebie, to już wymaga wysiłku. Ile pięknych kobiet mówi tak: oszukał mnie, okradł, nie wiedziałam, że jest taki, dałam mu za dużo, niepotrzebnie czekałam tyle lat. Po co mamy tyle lat życia tracić? Oczywiście, nie jesteśmy Bogiem i nie wiemy z góry, kogo wybieramy. Ta pomyłka może nas wiele nauczyć. Przestrzegam jednak dziewczyny, że facet, który umie bajerować, zarabia na bajerze. Trzeba być z porządnymi facetami. A one: ale to jest nudne. Jeśli mając wiernego i ułożonego faceta, szukamy niegrzecznego, to wyłącznie dlatego, że same siebie nie kochamy. Nie ma to nic wspólnego z nim, tylko z brakiem akceptacji siebie. Kobieta, która wybiera łajdaka, albo z nim zostaje, jest to kobieta wychowana na ofiarę, niezależnie od stopnia urody i inteligencji. Faceci wyczuwają takie dziewczyny. I myślą, że skoro dodatkowo ładna, to fajniej taką zlać. Ale nic nie jest pewnikiem. Nie ma takich rzeczy w życiu. Co do żadnej rzeczy nie możemy być pewni. Jak mówię żadnej, to mam na myśli ŻADNEJ! Tylko ludzie się tego faktu boją.

Dlaczego mam od kobiet oczekiwać akurat pewnika? Od siebie nie mam prawa oczekiwać! Nie dlatego, że jestem niefajna albo niedorobiona, tylko dlatego że człowiek nie wie, jak się zachowa w niektórych sytuacjach. Za dużo czynników gra rolę. Ktoś powie: ja to zawsze… Jakie zawsze? Czasami! Myślę, że warto zdawać się na kobiecą intuicję. Posługuję się nią, na moje własne szczęście, prawie całe życie. Z czasem nauczyłam się coraz bardziej jej słuchać. To mądrość przodków, która mówi przeze mnie. A w ogóle jestem typem intuicyjnym, więc tym bardziej dobrze mi to wychodzi. Myślę, że wszyscy ludzie mają intuicję, tylko nie wszyscy się w nią wsłuchują. Zagłuszają ją wewnętrznym hałasem myślowym. Poza tym mamy umysły uzależnione od stereotypów. Kiedyś były wiedźmy, które wyszły poza schematy myślowe, ale chłopcy zrobili z nimi, co zrobili. Teraz się reaktywujemy i nie wolno nam tego porzucić. Musimy się wzajemnie wspierać i inspirować.

Moją największą inspiracją była moja mama. Była piękną, inteligentną i bardzo nieszczęśliwą kobietą, więc wiele się nauczyłam, na przykład czego mam nie chcieć, a co warto chcieć. Miała cudowne przyjaciółki i one też mnie mnóstwo nauczyły. Także moi partnerzy, którym jestem za wszystko wdzięczna. Czerpię też od pisarek, pisarzy, fajnych bohaterów. Uczą mnie bohaterki filmów, których losy przeżywam, oraz ich twórcy.

Kobietom życzyłabym dużo pracy, lenistwa, miłości i seksu, dużo pieniędzy, sporo porażek i kryzysów, po których trzeba się podnosić, mądrości, żeby zdać sobie sprawę z tego, że życie nie jest galopadą z księciem na koniu i spacerami w blasku księżyca, tylko płynnym pasmem przeróżnych zdarzeń. Zmiana to stawanie się tym, kim jestem, a nie kim chcę być albo wydaje mi się, że świat oczekuje, bym była. Gdy jestem sobą, lubię to i jestem szczęśliwa, wtedy daję światu odetchnąć, nie zawracam ludziom głowy.

Katarzyna Miller – psychoterapeutka, psycholożka, filozofka, publicystka, poetka. Pracuje w swoim zawodzie od 40 lat. Od ponad 20 zajmujemy się prawie wyłącznie kobietami, ponieważ całym sercem wspiera ruch wyzwolenia kobiet. Autorka kilkudziesięciu książek, m.in. „Chcę być kochana tak, jak chcę”, „Nie bój się życia”, „Być kobietą i nie zwariować”, „Być kobietą i wreszcie zwariować”, „Kup kochance męża kwiaty”, „Bez cukru proszę”. Występuje w radiu i telewizji. Gość wielu konferencji motywacyjnych dla kobiet w całej Polsce. Śpiewa własne piosenki.

FELIETON POCHODZI Z KSIĄŻKI “KOBIETY O KOBIETACH, CZYLI CAŁA PRAWDA O PŁCI PIĘKNEJ” pod redakcją Ilony Adamskiej, Wydawnictwo I.D.MEDIA, Warszawa 2019.

0

Udostępnij:

Polecane artykuły

Send Us A Message