Joanna Owczarek: W poszukiwaniu luksusu

Ostatnio zastanawiałam się czym jest dla mnie luksus? Bo przecież każdy może mieć inną definicję. Zależną od tego w jakiej sytuacji życiowej się znajduje, statusu materialnego, aktualnych priorytetów, czy tego w co w danym momencie życia inwestuje.

Luksus, według definicji Słownika PWN ma 3 znaczenia: 1) warunki zapewniające wygodne życie; 2) przyjemność, na którą można sobie rzadko pozwolić; oraz 3) drogi przedmiot ułatwiający lub uprzyjemniający życie.

Spojrzałam na to ze swojej perspektywy. Osoby, która wiedzie w miarę wygodne życie i może sobie pozwolić na sporadyczne przyjemności, oraz posiadającej niejeden przedmiot „ułatwiający” życie, i zadałam sobie pytanie: czy czuję się luksusowo? Niekoniecznie.

Patrząc jednak na to z perspektywy człowieka, który ledwo wiąże koniec z końcem, ma „za dużo dni miesiąca od końca pieniędzy”, jest schorowany, to już inaczej to wygląda. Ktoś kto nie ma nic, albo bardzo niewiele, miałby na moją sytuację całkiem inne spojrzenie.

Zatem: czy luksus jest względny?  Czy jest to coś, czego bardzo pragniemy, a jest osiągalne dla nielicznych, których na to stać?  

Dla większości ludzi odpowiednikiem luksusu są bardzo drogie, ekskluzywne i unikatowe dobra materialne: zegarki, wille z basenami, samochody w cenie samolotu i samoloty w cenie … rakiet kosmicznych, marki odzieżowe tworzące jedyne egzemplarze ubrań, buty i garnitury szyte na miarę, biżuteria, jachty i tak można by wymieniać bez końca… Takie, na które mogą sobie pozwolić tylko bardzo zamożni ludzie. Ba! Często dobra te tworzone są specjalnie i wyłącznie dla nich.

Jednak, gdyby się nad tym pochylić głębiej i posłuchać ludzi, których stać na to wszystko i którzy na co dzień mogliby opływać w ekskluzywne i drogie przedmioty, nie jest to już tak oczywiste. Bowiem coraz więcej z tych osób przedkłada nad nie podróże, wyśmienite jedzenie, relacje i doświadczanie życia wszystkimi zmysłami.

Doszedłem do takiego punktu w mojej karierze, że w dużej mierze jestem panem swojego czasu. I to jest najważniejsze. Luksus to możliwość cieszenia się życiem. – powiedział w jednym z wywiadów Jan Weichert (Link do artykułu: https://tvn24.pl/polska/luksus-to-mozliwosc-cieszenia-sie-zyciem-ra114529-3699324)

Eureka! Bo to znaczy, że dla wielu dzisiejszym luksusem jest dysponowanie własnym czasem, możliwość cieszenia się życiem i spędzania go tak jak się chce, a nie musi. Ale znów: nie każdy może sobie na to pozwolić. Gonitwa za pieniądzem, uwikłanie w kołowrotku codzienności i czekanie na weekend jako przerwy w stresie i pracy to… życie wielu z nas. W tym kontekście niezaprzeczalnym luksusem byłaby taka rzeczywistość, w której możemy sami decydować, kiedy i ile odpoczywamy, a kiedy i ile pracujemy.

W końcu luksusem może być praca, która jest przyjemnością albo wręcz pasją. Taka w której się nie pracuje – połączenie zarabiania z zajęciem, które nas porywa, uskrzydla i rozwija.

Długo szukałam mojej definicji luksusu. Z zawodu jestem tłumaczem przysięgłym języka angielskiego, prowadzącym własne biuro tłumaczeń od 20 lat.

Już – albo dopiero (sic!) – kilka lat temu zaczęłam odczuwać symptomy wypalenia zawodowego. Mimo że byłam dumna z tego czym się zajmuję, miałam renomę i stałych klientów, zaczęły męczyć mnie godziny ślęczenia przed komputerem, nierzetelni klienci, brak kontroli nad przychodem i rosnące koszty działalności. Miałam wrażenie, że kręcę się w kółko, że jestem zamknięta w jakimś kołowrotku i nienawidziłam samej myśli o tym, że będę tak pracować do końca życia. Czułam, że jestem stworzona do czegoś więcej niż tylko bycie przekaźnikiem czyichś treści. Że mam coś do powiedzenia światu i że bardzo chcę pracować ze społecznością kobiet, wśród których zawsze czułam się wspaniale.

Zaczęłam marzyć o luksusie pracy z każdego miejsca na świecie, kiedy chcę i z kim chcę. Marzyłam o luksusie czasu, który mogłabym przeznaczyć na rodzinę, podróże czy kilkudniowe „spontany” wyjazdowe, kiedy tylko najdzie mnie ochota. Marzyłam o tym, żeby moja praca była dla mnie pasją, żeby mnie rozwijała i sprawiała, że czekam na poniedziałek, a nie na piątek.

Otworzyłam się i zaczęłam szukać. Podczas poszukiwań nowej drogi i tegoż luksusu poznałam branżę network marketingu. Zachwyciłam się tym konceptem biznesowym, znajdując w nim odpowiedzi na wszystkie moje bolączki i pragnienia, a ponadto mogąc go połączyć z wykonywanym już zawodem.

Na swojej „drodze do luksusu” napotkałam wiele kobiet podobnych do mnie. Takich które również czegoś szukały, pragnęły odnaleźć się w swoim życiu, wywalczyć przestrzeń i czas dla siebie. Założyłam więc w swoim mieście inicjatywę „Kawa z Kobietą Aktywną”, która pierwotnie miała służyć wymianie kontaktów biznesowych. Gdy okazało się, że społeczność rośnie i dołącza do nas coraz więcej kobiet by poszerzać swoje grona znajomych, budować relacje biznesowe, uzyskać wiedzę i podpowiedzi, jak rozwijać swoje pasje, postanowiłam przekształcić to w projekt networkingowy. W efekcie nasza „Kawa z Kobietą Aktywna” została zauważona jako jedna z inicjatyw dla kobiet powstających w ostatnich latach w wielu miastach w Polsce i opisana w Forbes Women. A ja nie mogę się doczekać obchodów naszych CZWARTYCH urodzin!

4 lata temu znalazłam swoją drogę do luksusu. Czy już żyję luksusowo? Jeszcze nie. Jestem w procesie realizowania swojego marzenia o luksusie czasu, wyboru i wolności. Ale znając kierunek samo dążenie do spełnienia tych pragnień jest dla mnie ogromnym przywilejem i radością. Mimo, że nie wiem czy i kiedy osiągnę swój wymarzony luksus, to sama droga na szczyt sprawia mi ogromną przyjemność i daje mnóstwo satysfakcji. Ludzie, których spotykam, wiedza, którą zdobywam, umiejętności, które doskonalę, emocje, jakie przeżywam i metamorfoza, jakiej w swoim życiu doświadczam –  to jest dzisiaj mój luksus.

Joanna Owczarek

fot. Monika Kleist

3+

Udostępnij:

Polecane artykuły

Jakie produkty kupujemy w sieci?

Akcesoria elektroniczne, artykuły dla zwierząt, artykuły spożywcze, obuwie, części i akcesoria do pojazdów – to tylko kilka kategorii, które wiodły prym w 2023 roku. Oto

Send Us A Message