Alimenty: kto ma obowiązek dbać o dzieci?

Obowiązki i wyobrażenia kontra rzeczywistość – zebrałam dla was historie kobiet, które w rolach matek, byłych żon czy prawniczek stawały do walki o alimenty. Sytuacja w Polsce powoli się poprawia, a winnymi nie są tylko mężczyźni, ale to wciąż uporczywy problem, z dużą przewagą ojców uciekających od odpowiedzialności rodzicielskiej.

Sprawa z alimentami jest w świetle prawa stosunkowo prosta: rodzice mają prawny obowiązek finansowego wspierania swoich dzieci do czasu, kiedy będzie ono w stanie samodzielnie się utrzymać. Alimenty nie tylko poprawiają jakość życia dziecka, ale też wspierają wysiłki partnera, który pozostał z obowiązkami wychowawczymi na co dzień – zwykle matek, rzadziej samotnych ojców, a czasami dziadków i innych krewnych. Pomagają obojgu rodzicom być włączonym w wychowywanie. A jednak doświadczenie kobiet na tym polu wciąż wskazuje na uporczywe unikanie obowiązków ze strony partnerów.

Długie batalie o nieściągalne alimenty

Problem walki o środki na utrzymanie dziecka i zapewnienie mu najlepszej możliwej przyszłości dotyka setek tysięcy rodziców w Polsce. Pomimo pozytywnych zmian, wynikających z zaostrzenia prawa i większej skuteczności w ściąganiu długów, niepłacących alimenciarzy przybywa, i jest ich w kraju ponad 300 tysięcy (oficjalnie zarejestrowanych), z łącznym długiem 12.3 miliarda złotych. Około 5% tych niewywiązujących się z obowiązku rodziców stanowią kobiety, reszta to przekrój mężczyzn – zarówno świetnie zarabiających, jak i bezrobotnych. Ich średnia wieku to 35-44 lata, a więc paradoksalnie dla wielu to szczyt formy pracowniczej i kariery. Zdarza się, że ojcowie (i czasami matki) odmawiają zapłaty za utrzymanie własnych dzieci przez lata, imając się kreatywnych sposobów na utajnienie dochodów. A organy prawne i instytucje pozornie stojące na straży dobra matki wykazują się nieskutecznością, często wręcz niechęcią, do spełniania własnych obowiązków, zmuszając kobiety do mozolnej dokumentacji i długiej, uporczywej walki o swoje prawa.

Magdalena Nowak, opowiada o tym, jak jej były małżonek odmawia płacenia na dzieci od dwudziestu lat, mimo, że go na to stać. – Opieka prawna w Polsce kuleje od dawna. Ściągalność jest praktycznie zerowa. Brak przymusu pracy dla dłużnika alimentacyjnego to przyzwolenie na niepłacenie. Albo pracują na czarno, albo nowym żonom zakładają firmy, z których osiągają korzyści finansowe bez rejestrowania siebie. Nie miałam skrupułów z zaniesieniem dokumentów do Komornika czy MOPR-u, bo to są pieniądze należne mojemu dziecku. Policja i prokuratura umarza postępowania z powodu „niskiej szkodliwości społecznej”, nawet wtedy, gdy tak jak w moim przypadku – były mąż był skazywany za niepłacenie i otrzymywał wyroki w zawieszeniu, czyli tak naprawdę jest recydywistą. W grudniu złożyłam zawiadomienie do prokuratury.

Najistotniejsza perspektywa to perspektywa dziecka w konflikcie byłych partnerów. Często dzieci niepłacących alimenciarzy czują się oszukane.

Kiedy partner(ka) umywa ręce

Inna z rozmówczyń, która woli nie podawać swojego nazwiska, opowiada o tym, jak jej mąż po rozwodzie zgodził się na płacenie alimentów w wysokości 100 zł, bo nie miał pracy. Wnioskuje teraz o zwiększenie tej pomocy, ale były mąż uważa, że obowiązek utrzymywania dziecka powinien ciążyć na nowym partnerze – Na moją prośbę o podwyższenie kwoty alimentów, bo przecież dziecko rośnie i jego potrzeby również, usłyszałam, że on nie ma z czego płacić, a przecież mam nowego męża, więc stać mnie na utrzymanie córki. Szydzi do mnie, że proszę go o pokrycie połowy kosztów np. roweru, korepetycji, wakacji dla córki, bo jak to mojego męża nie stać, żeby córce kupić rower, wczasy? No i oczywiście mam 500+, więc po co mi więcej? Dodam, że będąc z nim przez 15 lat płaciliśmy alimenty na jego dzieci z pierwszego związku i wtedy takie argumenty się nie pojawiały.

Innym doświadczeniem dzieli się Dorota Wollenszleger-Gałuszka: – Prowadząc mediacje w zakresie ustalenia alimentów często słyszę, że dzieciom nie żałuję, ale jej nie dam. Ale ta sama osoba prawie zawsze nie potrafi podać konkretnych przykładów na nieodpowiednie realizowanie potrzeb dziecka. Świadczy to tylko o tym, że postrzega się zobowiązanie alimentacyjne jako świadczenie dla byłej partnerki/partnera a nie jako świadczenie na dzieci. I to jest chyba najpoważniejszy problem społeczny mający wpływ na wysoki w naszym kraju dług alimentacyjny.

Jak partnerzy najczęściej unikają odpowiedzialności finansowej?

Sposobów na ukrycie dochodów jest wiele, a jego aktualizacja jest konieczna do zamykania różnych kreatywnych dróg dla partnerów unikających swoich obowiązków. Dorota Wollenszleger-Gałuszka, mediator sądowy i CEO firmy “Rozwód Poproszę”, zaprawiona w walkach o alimenty, mówi o swoich obserwacjach na ten temat: – Odpowiedzialności finansowej unikają tacy rodzice, którzy są niedojrzali i tacy, którzy kochają bardziej siebie niż swoje dzieci. Przyczyna ucieczki od alimentacji paradoksalnie wcale nie wynika z sytuacji materialnej osoby zobowiązanej. Na palcach jednej ręki mogę podać przykłady rodziców, którzy dobrowolnie ustalili wysokie alimenty, bo chcą, by ich dzieciom nadal niczego nie brakowało. Cała reszta nie wyobraża sobie obniżenia swojego dotychczasowego poziomu życia, bez refleksji nad tym, że poziom życia ich dzieci takiemu pogorszeniu ulega. Skłonność do unikania regulowania rat mają też osoby z predyspozycjami do przemocowych zachowań.

W mojej praktyce spotykam się zarówno z niepłaceniem przez kobiety jak i mężczyzn. Reprezentuję zarówno kobiety jak i mężczyzn, chyba nawet z przewagą mężczyzn. Zauważmy, że jest sporo mężczyzn wychowujących dzieci, a zobowiązane do płacenia są kobiety. Nie można zgadzać się z tym, aby na dziecko pracował tylko jeden rodzic. Jeżeli jedno z rodziców nie jest w stanie płacić i jest to uzasadnione, należy obniżyć kwotę poprzez zmianę wyroku. Potępiam jednak ucieczkę przed płatnością zasądzonych alimentów – mówi Marlena Rębelska-Dyguda.

Jednym z ważnych kroków podjętych w ostatnich latach było zaostrzenie kodeksu karnego dla pracodawców, którzy wspierali działania partnerów unikających płacenia alimentów – na przykład oferując płacę pod stołem i deklarując niższe niż faktyczne zarobki. Uczestnictwo w tzw. “Grupie Wsparcia Alimenciarza” może kosztować pracodawcę nawet do 45 tysięcy zł kary.

Innymi adresatami działań państwa muszą być pozostałe osoby włączone w proceder przyzwalania na niepłacenie – takie grupy wsparcia to nowe partnerki/partnerzy alimenciarzy, ich rodzina. Przeświadczenie, że kobieta “sama sobie jest winna”, że rozwód to jej wymysł, częsta przemoc fizyczna i ekonomiczna poprzedzająca rozwód, postrzeganie dzieci jako “byłych” po rozwodzie, wskazują na toksyczny społeczny klimat, w którym ubieganie się o własne prawa może stać się koszmarem. Dlatego konieczne jest kompleksowe podejście prawa do problemu, łączące narzędzia prawne z kampanią społeczną, edukacją i zmianą myślenia o odpowiedzialności rodzicielskiej i partnerskiej.

Strona zobowiązana do alimentacji nie chce specjalnie obniżać swojego poziomu życia, więc często umniejsza potrzeby dzieci, podważa przedstawiony kosztorys, czy nawet przedstawione rachunki poniesionych kosztów. – Strona, która walczy o alimenty, szuka sposobów na udowodnienie możliwości zarobkowych strony przeciwnej i najczęściej gimnastykuje się, by zdobyć dowody utrzymania dotychczasowego poziomu życia dzieci. Trzeba bowiem wiedzieć, że pomimo braku tej roboczo nazwijmy „drugiej pensji” w sądzie trzeba przedstawić dowody na ponoszenie w dalszym ciągu tych samych kosztów utrzymania dzieci i zaspokajania potrzeb, do których przywykły. Sytuacja z obiektywnego punktu widzenia trochę patowa i absurdalna. Kiedy dodamy jeszcze do tego długi czas rozpatrywania wniosków nawet o zabezpieczenie, choć te powinny być załatwiane w trybie pilnym, poziom życia dzieci po rozstaniu ich rodziców niestety dość szybko spada i na tę chwilę nie ma skutecznej metody ani prawa by temu zaradzić – dodaje Dorota Wollenszleger-Gałuszka.

Jak przygotować się do procesu?

Zawsze zalecam podjąć próbę polubownego ustalenia wysokości alimentów lub ich egzekucji – wyjaśnia Dorota Wollenszleger-Gałuszka mediator sądowy i CEO firmy “Rozwód Poproszę”. Spotkanie mediacyjne, jeśli do niego dojdzie, daje szanse na uzmysłowienie osobie zobowiązanej do alimentacji, że za wskazaną kwotą kryje się zaspokojenie konkretnych potrzeb. Strony mają szansę, której nie ma na sali sądowej, porozmawiać także o możliwościach finansowych drugiej strony. Rozmowa taka to czasem ich pierwsza w zakresie kosztów utrzymania dzieci. W ponad 90 przypadkach na 100 alimenty ustalone w wyniku mediacji nie muszą być poddawane egzekucji, decyzja bowiem o ich wysokości jest własna, a zobowiązanie podjęte świadomie. – Tam, gdzie forma polubowna się nie sprawdziła, bądź nie ma chęci współpracy na żadnym etapie sprawy zalecam, by walczyć o prawa, o respektowanie prawomocnych postanowień sądowych czy wyroków. Przeprawa sądowa nie jest prosta ani przyjemna, ale robimy to po to, bo czujemy obowiązek wobec dzieci, by zapewnić im godne życie. Nie wolno się poddawać i za każdym razem trzeba wykorzystać wszystkie możliwości – dodaje Dorota Wollenszleger-Gałuszka.

Marlena Rębelska-Dyguda, właścicielka kancelarii ADVancer Kancelaria Radcy Prawnego Marlena Rębelska-Dyguda, wymienia ważne dowody, które przydadzą się w sprawie: – Doradzam skrupulatne przeliczenie, ile rzeczywiście kosztuje utrzymanie dziecka. Należy także prawidłowo określić możliwości zarobkowe rodziców. Napisanie pozwu o zasądzenie alimentów, to nie przyklejenie gotowego wzoru z internetu, ale także wiedza co można rozliczać, a co nie, oraz prawidłowe obliczenie tych kwot. Jeżeli środki finansowe nie pozwalają na zatrudnienie profesjonalnego pełnomocnika warto skorzystać z bezpłatnej pomocy, wnosić o ustanowienie pełnomocnika z urzędu. Pełnomocnik specjalizujący się w takich sprawach ma doświadczenie, ale także patrzy obiektywnie. Doradzam także nie czekać z pozwami latami, gdy rodzic nie płaci.

– Zawsze zalecam podjąć próbę polubownego ustalenia wysokości alimentów lub ich egzekucji – wyjaśnia Dorota Wollenszleger-Gałuszka mediator sądowy i CEO firmy “Rozwód Poproszę”.

Problem społecznego przyzwolenia – czy są zmiany na lepsze?

Wygląda na to, że politycy pracują nad poprawą sytuacji matek i są już tego pierwsze znaki. Pod koniec 2019 roku media pisały o tym, jak ściągalność alimentów wzrosła w efekcie niedawnego zaostrzenia kodeksu prawnego. Mamy więc poprawę, jeśli chodzi o precyzyjność prawa (ogólne określenie “uporczywe niepłacenie”, które poprzednio było karalne, pozostawiając duże pole do interpretacji, wskazało, że zachowanie jest karalne już przy niepłaceniu za trzy kolejne miesiące), i o jego skuteczność – ściągalność wzrosła o 300%. Jednocześnie dług wzrósł między 2015 a 2019 rokiem z 5 do ponad 12 miliardów zł.

Z jednej strony, pojawiają się nowe prawa i narzędzia do walki z problemem. Z drugiej, nawet jeśli karalność wzrasta i skuteczność prawa rośnie, zwalczenie problemu u podstaw wymaga kompleksowego spojrzenia na ekonomiczne i społeczne uwarunkowania, które towarzyszą problemowi. Mówimy o około 1 milionie dzieci, które nie mają odpowiedniego finansowego wsparcia. O rodzinach z dysfunkcjami – alkoholizm jest bardzo częstym czynnikiem w tych przypadkach, z mniejszymi szansami na dobre wykształcenie, dobrą pracę, mobilność społeczną.

Dorota Wollenszleger-Gałuszka uważa, że jest społeczne przyzwolenie na niepłacenie alimentów. – Takie otoczenie wspomagające ten proceder roboczo nazywamy w naszym środowisku „grupą wsparcia”. W jej skład wchodzą rodzice zobowiązanego do płacenia alimentów, jego rodzeństwo, a więc wujkowie i ciocie, którzy jeszcze nie tak dawno bawili, rozpieszczali, spędzali czas z tymi dziećmi. W tej grupie są też i przedsiębiorcy – pracodawcy, którzy z dużym zrozumieniem problemu, przecież pójdą na rękę i podpiszą nową, niższą umowę o pracę, czy część świadczenia za pracę przekażą bez ewidencji. Świadczy to o kilku rzeczach. O tym, że nie ma w naszym społeczeństwie wypracowanego szacunku dla prawa, prawomocnych wyroków, a istnieje brak lęku o konsekwencje i nieporadność organów egzekucyjnych. Gdyby np. pracodawcy groziła bardzo wysoka kara za taki proceder, myślę, że zmieniłoby się podejście do bycia wspólnikiem w łamaniu prawa – mówi.

Jak przegraną walkę o alimenty, lub jej brak, pamięta potem dziecko, którego to dotknęło?

Socjologowie zajmujący się tematem alimentów już od dawna wskazywali na to, że najistotniejsza perspektywa to perspektywa dziecka w tym konflikcie – i że często dzieci niepłacących alimenciarzy czują się oszukane. Wskazują jednak na to, że prawo do wychowania dziecka i udziału w jego życiu nie może być nagrodą za wypełnienie obowiązku płacenia alimentów, i że obecność byłego partnera w jego życiu może pozytywnie wpłynąć na regularność tych świadczeń.

Mama Mileny Sinackiej rozwiodła się z mężem alkoholikiem bez wnioskowania o alimenty. Zaczęła nowy związek, chciała szybkiego rozwodu, i wierzyła, że jako ojciec, pomoże jej on wychować i utrzymać dziecko. Jak wspomina Milena:– Tata nigdy nie płacił na mnie alimentów. Mama od niego ich sądownie nie żądała, bo uważała, że to ona rozbiła rodzinę.  Tata nie płacił wspólnego kredytu rodziców, ani złotówki na mnie, oprócz prezentów z okazji urodzin czy świąt. Najtrudniejsze było to, że ja jako dziecko nie rozumiałam, dlaczego nie ma pieniędzy na czekoladę albo zabawki, ale były na alkohol czy papierosy.

Olivia Drost / I.D.MEDIA

11+

Udostępnij:

Polecane artykuły

Jakie produkty kupujemy w sieci?

Akcesoria elektroniczne, artykuły dla zwierząt, artykuły spożywcze, obuwie, części i akcesoria do pojazdów – to tylko kilka kategorii, które wiodły prym w 2023 roku. Oto

Send Us A Message