Aleksandra Dynaś: Najbardziej lubię pokazywanie ludzkich historii

„Fotografia to tylko narzędzie do tego, by pokazywać życie innych” – Aleksandra Dynaś, fotografka, wyjawia nam kulisy swojej drogi do kariery oraz opowiada o przejmującym reportażu „Dzieci Boga” o dzieciach z Ugandy, a także wyjaśnia, dlaczego Hindusi chcą umierać nad Gangesem.

Ilona Adamska: Twoją największą pasją od najmłodszych lat było podróżowanie. Wiem, że podróżujesz sama, od kiedy skończyłaś 15 lat. Odważnie!

Aleksandra Dynaś: Podróżowanie to moja największa pasja. Gdy miałam 6 lat, moja mama wpadła na świetny pomysł, żeby wysłać mnie na 3-tygodniowe kolonie. Nie było łatwo, ale jakoś przetrwałam. Później już podróżowałam z rodzicami, którzy zabierali mnie w różne odległe zakątki świata. Gdy miałam 15–16 lat, rodzice wysłali mnie do szkoły językowej w Hiszpanii, żebym lepiej nauczyła się hiszpańskiego. Spędziłam ponad miesiąc w małym miasteczku w Andaluzji. To doświadczenie tak bardzo mi się spodobało, że później spróbowałam to powtórzyć i sama zaczęłam wyjeżdżać do dalekich krajów. Ale myślę, że na samych początku był to pomysł moich rodziców i to oni pchali mnie do wyjeżdżania w świat.

Jordan.

Do podróżowania doszła kilka lat temu fotografia. Zajmujesz się dziś fotografią dokumentalną i reportażową oraz tematami społecznymi. Dlaczego akurat reportaż?

Wydaje mi się, że reportażowa fotografia, dokumentalna i podróżnicza w jakimś sensie najbardziej pasują do mojej osobowości. Kiedy zaczęłam się uczyć fotografii, pierwszym kursem, na jaki poszłam, był kurs fotografii reportażowej. Czyli tak zwany photojournalism. Jeszcze nie znałam podstaw, a już wybrałam się na kurs, który uczył, jak opowiadać historie, pokazywać problemy społeczne, niesprawiedliwości czy historie osób, które w jakiś sposób nas poruszają. Ja porostu lubię ludzi, lubię z nimi rozmawiać, lubię dowiadywać się o ich życiu i uczyć się od nich rzeczy, których sama nie wiem. Jestem ciekawska. Od dziecka. Dlatego gdy zainteresowałam się fotografią, jakoś naturalnie mnie pchało do tego, aby opowiadać historie. Właściwie fotografia to tylko narzędzie do tego, by pokazywać życie innych. Moja natura, w to, co wierzę i moje wartości, nie bardzo grały z fotografowaniem mody, z fotografią jedzenia czy wnętrz lub dzieci. Nie bardzo zgadzam się z tym, w jakim kierunku idzie świat i chcę zwracać uwagę ludzi na rzeczy, które są ważne. Na rzeczy, które są ważniejsze niż my sami. Żyjemy w globalnym świecie. I nawet to, co odległe, nas dotyczy. 

8 miesięcy mieszkałaś w Ugandzie, gdzie pracowałaś z dziećmi ulicy, najczęściej chorymi na AIDS. Jak wspominasz ten raczej niełatwy czas? 

Wyjaśnię, że dzieci nie były chore na AIDS. Przynajmniej nie większość. Lepiej więc porostu mówić, że pracowałam z dziećmi ulicy. Sama wybrałam ten temat. Kiedy pojechałam do Ugandy, nie wiedziałam, że finalnie będę o tym opowiadać. Tak wyszło. Tak się wszystko poukładało, że zaczęłam dokumentować to, jak żyją dzieci, które obecnie mieszkają na ulicy. Był to też temat, który najbardziej mnie poruszył. Uważałam, że jest to potrzebny projekt i potrzebna historia do opowiedzenia, więc to, jak ja się czułam, nie miało większego znaczenia. Oczywiście niełatwo jest patrzeć na sytuacje tych dzieciaków, ale im bardziej mnie to przerażało, tym bardziej czułam, że robię to, co trzeba zrobić i tym bardziej chciałam poznać cały problem najlepiej jak mogłam. Jeśli ktoś decyduje się na to, by jechać do Ugandy i dokumentować pewne tematy, to musi liczyć się z tym, że nie wszystko będzie piękne i różowe. Ale chęć podkreślenia pewnych tematów i mówienia o rzeczach trudnych to część nieodłączna fotoreportera czy fotografii dokumentalnej. 

Jako osobę wierzącą zaintrygował mnie Twój projekt o nazwie „Dzieci Boga”, który został zaprezentowany nie tylko w Polsce, ale również w Hiszpanii. Czy mogłabyś coś więcej o nim opowiedzieć? 

Reportaż dokumentalny „Dzieci Boga” to projekt, który zrobiłam w Ugandzie o życiu dzieci na ulicy. W Kampali, stolicy Ugandy, żyje ponad 10 000 dzieci na ulicy. Znalazły się tam z powodu przemocy w domu, biedy, przemocy seksualnej, przemocy psychicznej. Część jest sierotami, bo ich rodzice umarli na AIDS. Niektóre uciekły z domu, mając nadzieję na znalezienie lepszego życia w Kampali. Spędziłam w slumsach Kampali trzy miesiące, przebywając z dorosłymi i dziećmi. Dzieci, które żyją na ulicy, są skutkiem nie przyczyną. Te dzieci nie mają innego wyjścia niż uciec z domu. Reportaż nazwałam Dzieci Boga, ponieważ większość tych dzieci jest bardzo wierząca i mimo życia na ulicy, wciąż wiele z nich chodzi do kościoła i modli się w nadziei, że Bóg im pomoże. Jednak bez pomocy organizacji lokalnych, rządu, międzynarodowych NGO, niestety wiele z nich pozostanie na ulicy. Pokazuję ten projekt w Polsce i Hiszpanii i mówiąc o nim, staram się również zbierać pieniądze na rzecz zaufanej organizacji, która zajmuje się pomocą tym dzieciakom.

Zanzibar.

Jak w Afryce wygląda kwestia wiary, Boga? 

Nie mogę mówić o całej Afryce, bo nie zwiedziłam jej całej, ale w Ugandzie, gdzie miałam okazję być dużej, wiara w Boga jest bardzo silna. Niedziela jest święta, kobiety wkładają swoje najpiękniejsze suknie i chodzą do kościoła, gdzie msza jest bardzo żywa. Ludzie klaszczą, śpiewają, razem się modlą. Jest to bardzo ważny dzień. W Ugandzie jest 84% chrześcijan i około 14% muzułmanów. Pamiętam, gdy pewnego dnia wybierałam się do kościoła z rodziną, z która mieszkałam. Włożyłam zwykłe buty, trampki. Kiedy zobaczyli, że chcę wyjść do kościoła w tych butach, zapytali, czy nie mam lepszych butów. Musiałam więc zmienić trampki na bardziej elegancki obuwie. Religia ma bardzo duże znaczenie w Ugandzie.

Podróżowałaś przez Kenię, Tanzanię, Rwandę oraz Zanzibar. Niedawno wróciłaś z Indii, gdzie robiłaś zdjęcia na temat np. gruźlicy w Indiach czy wierzeń i tematu śmierci w hinduizmie. Fotografowałaś ludzi, którzy chcą umrzeć w Waranasi, ponieważ uważają, że tylko umierając tam, osiągną zbawienie.

Jakiś czas temu wróciłam z Indii, gdzie byłam przez 6 miesięcy. Pracowałam tam nad dwoma tematami: śmierci oraz gruźlicy. Jeśli chodzi o śmierć, to chciałam dowiedzieć się, dlaczego ludzie specjalnie przyjeżdżają do Varanasi, żeby umrzeć. Varanasi jest uważane za jedno ze świętych miast hinduizmu. Dawna nazwa miasta Kashi oznacza, że Varanasi jest „miejscem duchowej luminancji”. Varanasi jest nie tylko miejscem pielgrzymek, ale także doskonałym ośrodkiem nauki i miejscem znanym z dziedzictwa w dziedzinach muzyki, literatury, sztuki i rzemiosła oraz jest tam również jeden z najbardziej znanych uniwersytetów. Przez Varanasi również przepływa świata rzeka Ganges. Legenda głosi, że bóg Shiva i jego małżonka Parvati byli tam, gdy zaczął biec czas. Hindusi wierzą, że kąpiel w Gangesie jest wybawieniem od grzechu i osiągnięciem nirwany oraz że śmierć nad brzegiem Gangesu jest gwarancją niebiańskiej błogości i uwolnieniem się od wiecznego cyklu narodzin i śmierci, tzn. Samsary. Ludzie chcą tam umrzeć, ponieważ proces reinkarnacji i życie ziemskie jest uważane jako kara. Miałam dostęp do ludzi, którzy przyjeżdżają i w specjalnych domach czekają na śmierć. Jest to prawie mistyczne doświadczenie. I polecam każdemu, kto kiedykolwiek znajdzie się w Indiach, aby odwiedził Varanasi, bo jest mało miejsc na ziemi, które mają taką energie. Ja byłam tam miesiąc, ale zostałabym na pewno dużej. 

Czy dotykając tylu ludzkich tragedii, wierzysz, że na świecie wygrywa finalnie dobro? Czy takie doświadczenia i przygody kształtują w jakiś sposób Twoją wiarę? 

Niestety, nie wydaje mi się, że życie jest amerykańskim filmem, w którym wygrywa zawsze dobro. Życie jest bardziej złożone. Niestety, na świecie jest mnóstwo niesprawiedliwości i zła, bo gdyby zawsze wygrywało dobro, to nie byłoby nadal wojen, głodu, gwałtów czy ubóstwa. Wszyscy żyliby w dobrobycie. Wierzę w dobrych ludzi i chęć pomocy. Że w obliczu kryzysów wiele ludzi potrafi się jednoczyć i być solidarnymi. I pomagać bezinteresownie. W moim przekonaniu świat jest dobry, ludzie są dobrzy i na świecie jest więcej dobra niż zła. Przynajmniej chcę w to wierzyć. A ludzie, których spotykam, często to potwierdzają.

– Podróżowanie pomaga mi w zrozumieniu, że nie można dostrzegać rzeczy takimi, jakimi są na pierwszy rzut oka. 

Dzięki obcowaniu z wieloma kulturami, mając do czynienia z wieloma wiarami, coraz częściej zadaję sobie pytania o istnienie Boga, o energię, o to, jaki w tym wszystkim jest sens. I czy w ogóle jest. Może życie po prostu jest życiem. A tylko człowiek nadaje mu sens. Jakie jest znaczenie śmierci i po co żyjemy? Im więcej podróżuję, tym bardziej zdaję sobie sprawę, jak mało wiem. Świat jest tak złożony, że nie zawsze coś jest czarne lub białe. Podróżowanie pomaga mi w zrozumieniu, że nie można dostrzegać rzeczy takimi, jakimi są na pierwszy rzut oka. 

Co daje Ci fotografowanie? Co najbardziej lubisz w swojej pracy?

Najbardziej lubię pokazywanie ludzkich historii. Prawdziwych, mało medialnych, osobistych. Bo to pozwala mi dowiedzieć się więcej o człowieku, o ludzkości, o tym, jacy jesteśmy, co nas łączy i co dzieli. Lubię pokazywać świat w sposób, w jaki ja go widzę. Fotografia uczy mnie dostrzegania więcej, obserwacji świata, patrzenia na świat jako coś złożonego i o tym, jak człowiek jest postrzegany w przestrzeni. Jak się odnajduje w otaczającym go świecie. Pozwala mi również dotrzeć do miejsc, do których w innym wypadku bym nie dotarła, i poznać osoby, których bym nie poznała. Do zejścia z turystycznej ścieżki i do poznania osobistych miejsc moich bohaterów. Dla mnie fotografia jest tylko narzędziem. Uwielbiam opowiadać historie innych ludzi i uczyć się na ich podstawie. Prawdopodobnie osoby, które poznaję, wnoszą więcej w moje życie niż ja wniosłam w nich. I dziękuje im za to, za pokazywanie swojego życia, które ja mogę przekazać dalej. Uważam, że dzisiejszy świat to nie Instagram, nie Facebook, nie social media. Jest to wykreowany świat, który nie istnieje i który ulepszamy na swoją własną potrzebę. Aby zaspokoić swoje ego. Kiedy mam okazję obcować z osobami z innych kultur, w sytuacjach, kiedy ktoś umiera lub cierpi, lub jest na granicy życia i śmierci, to wszystkie maski znikają. Pokazujesz swoją wrażliwość. I to jest OK. Szczęście można udawać. Cierpienie jest prawdziwe. Może dlatego też szukam trudnych sytuacji. Żeby doświadczać prawdziwych emocji.

Jesteś bardzo często zapraszana na różnego rodzaju konferencje motywacyjne dla kobiet. O czym mówisz podczas swoich wystąpień? Do czego chcesz zachęcać kobiety?

Na swoich wystąpieniach opowiadam o tym, co robię, o moich projektach, głównie pokazuję zdjęcia. Ale również poprzez swoje doświadczenia staram się inspirować kobiety do tego, aby nie bały się wyruszyć w samotną podróż, aby nie bały się wyzwań, aby robiły to, co chcą. Społeczeństwo nakłada na nas pewne normy, które wydaje się, że powinnyśmy spełniać. Idź na studia, wyjdź za mąż, miej dzieci. Pracuj 40 godzin tygodniowo. Wyjedź na dwa tygodnie urlopu. I tak w kółko. Uważam, że jest to tylko jeden scenariusz, jedna opcja. Kobiety od małego są wychowywane: „nie rób, nie skacz, nie wspinaj się, bo spadniesz. Nie idź, bo coś ci się stanie. Nie próbuj, bo to za trudne”. Na to, jacy jesteśmy, wpływają nasze geny, nasza edukacja, to, gdzie się urodziliśmy, jakich mieliśmy rodziców. Małe dziewczynki często są wychowywane w strachu. Nie w odwadze. Ale to odwaga i pewność, że gdy upadniesz, to możesz się podnieść, są najbardziej potrzebne w życiu. Bo życie będzie trudne i od najmłodszych lat musisz się nauczyć wierzyć w siebie, w swoją siłę i że mimo wszystko dasz radę. Chcę pokazywać kobietom, że są wystarczające i że odwagi można się nauczyć. Ale trzeba zrobić mały krok. Codziennie spotykam kobiety, które mogłyby wszystko, gdyby tylko zechciały i się odważyły. Chcę pokazywać kobietom, że spełnianie marzeń jest cholernie trudne, ale też że warto próbować. 

Aleksandra Dynaś

Za co dziś kochasz swoje życie? 

Za możliwość rozwijania się, uczenia od innych, przeżywania tylu niesamowitych przygód, robienia tego, co kocham, spotykania tylu wspaniałych ludzi. Za doświadczania życia z jego złymi i dobrymi emocjami. Za realizowanie się w tym, co uważam za ważne i słuszne. Za możliwość opowiadania świata za pomocą fotografii. Za dobro, które mnie spotyka. Za możliwości, które mam. Za przekazywanie innym moich doświadczeń i pokazywanie, że można, że się da. Że warto. Że trzeba próbować. Myślę, że moje życie jest piękne.

Czego życzyłabyś naszym Czytelniczkom? 

Czytelniczkom życzyłabym odwagi. Życzyłabym niebania się rzeczy trudnych, bo jeśli nie wyjdą, to będą lekcją na przyszłość. Oraz wytrwałości w spełnianiu marzeń. Bo jest to trudna, żmudna i długa droga, która wymaga dużo pracy. To, czy ktoś spełni to, o czym marzy, nie wynika z tego, jak bardzo tego chce. Wynika to z tego, jak wiele jest w stanie poświęcić, by to osiągnąć. Dlatego wybierz mądrze swoje zmagania.

Rozmawiała: Ilona Adamska

4+

Udostępnij:

Polecane artykuły

Z biżuterią Vezzi zakochasz się w jesieni!

Jesień kocha żakiety, kolorowe rajstopy, czółenka i berety. Zwieńczeniem codziennych stylizacji jak zawsze będzie biżuteria. Nowości od Vezzi w postaci pierścionków – sygnetów, sztywnych bransoletek

Send Us A Message