Aldona Orman: Najcenniejsza jest dla mnie sama magia teatru, sceny i widowni

Aldona Orman, aktorka teatralna i telewizyjna, znana z takich seriali jak „Klan”, „Uzdrowisko” czy „Barwy szczęścia”, nagrodzona statuetką “Aktorka Roku 2020” i “Najbardziej wpływowa kobieta województwa świętokrzyskiego 2020” opowiada nam o tym, jak wygląda codzienność aktora, a także co zyskała dzięki pandemii COVOD-19.

Ilona Adamska: Aldono, ostatni raz widziałyśmy się 8 lat temu na sesji zdjęciowej do mojego magazynu Imperium Kobiet. Co takiego wydarzyło się u Ciebie przez ten naprawdę spory kawał czasu?

Aldona Orman: To była świetna sesja, na której powstały śliczne moje zdjęcia! Dziękuję Ci za nią Ilonko ! Niektóre z nich wręcz uwielbiam. Od tamtego czasu zmieniłam teatr, w którym gram, z Teatru Kwadrat na Teatr Komedia. Zagrałam kilka nowych ról w telewizji, filmie i w teatrze. Nasza córka Idalia skończyła 12 lat i intensywnie rozwija swój wokalny talent. Efekty już niebawem będzie można usłyszeć w radiu. No i jestem o parę lat starsza, ale tym przejmuję się najmniej.

Jak radzisz sobie w czasie pandemii? Za czym najbardziej dziś tęsknisz?

Ten specyficzny czas, mimo wszystko, był dla mnie łaskawy. Nie „złapałam” wirusa, choć od lipca ubiegłego roku bardzo dużo pracowałam na planie serialu „Uzdrowisko” i „Klan”, w filmie fabularnym pt. „Dom wybranych” i w teatrze, gdzie miałam próby do nowego przedstawienia. Cieszę się, że już nareszcie gramy przedstawienia, cieszę się też na każde spotkanie z publicznością na żywo, gdyż uwielbiam grać w teatrze, uwielbiam emocje, które towarzyszą takim spotkaniom. A są to inne emocje i zupełnie inna energia niż ta, z którą mamy do czynienia grając na planie serialu czy filmu. Zapraszam wszystkich bardzo serdecznie na nowe przedstawienia Teatru Komedia w Warszawie pt. „Quiz”. Jest to ciekawe przedstawienie w którym gra wielu wspaniałych aktorów.

W czasie pandemii najbardziej doskwierał mi brak codziennej normalności, do jakiej byliśmy przyzwyczajeni, normalnych spotkań ze znajomymi, wyjść do kina, a przede wszystkim swobodnego, bezpiecznego podróżowania, za którym tęsknię najbardziej. Przykre było też to, że teatry były tak długo zamknięte, że nie mogliśmy grać przedstawień, że nie mogliśmy spotykać się z widzami, a przecież każdy aktor kocha to najbardziej.

Pandemia wywróciła nasze życie do góry nogami, większość z nas zatrzymało się na dłuższą lub krótszą chwilę. Uważam, że w tej specyficznej sytuacji też można znaleźć pozytywy, trzeba tylko chcieć. Mieliśmy więcej czasu dla bliskich, dla siebie. Poświęcaliśmy więcej zainteresowania dzieciom, babci, siostrze, częściej rozmawialiśmy z mężem. Może taka sytuacja była zbawienna, aby coś zmienić w swoim życiu, naprawić. Moim zdaniem taki czas warto wykorzystać na rzeczy, które mogą nas kształcić, rozwijać i budować dobre relacje. Życie jest bardzo krótkie, z dnia na dzień może nas nie być, dlatego wykorzystajmy każdy dzień. Moja mama zawsze mi powtarzała: „Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Trzeba tylko chcieć”.

Wróćmy do początków Twojej aktorskiej kariery. Dlaczego postanowiłaś zostać aktorką? Pytam trochę zaczepnie, bo wiem, że marzyłaś o szkole lotniczej i medycynie…

Będąc w szkole podstawowej, bardzo chciałam zostać pilotem wielkich samolotów. Pojechałam nawet z rodzicami do szkoły lotniczej w Dęblinie, aby tam móc się kształcić, ale wtedy niestety nie przyjmowano do niej dziewczyn, więc moje marzenie legło w gruzach, przez co dość długo byłam bardzo nieszczęśliwa.

W liceum, będąc w klasie biologiczno-chemicznej, byłam przekonana, że zostanę lekarzem. Nawet przygotowywałam się do egzaminów na medycynę. Ostatecznie jednak przed samą maturą zdecydowałam, że będę zdawała do szkoły teatralnej. Moja pani profesor od języka polskiego – Barbara Skórkiewicz, wysyłała mnie na różne konkursy recytatorskie, które wygrywałam. To właśnie różni aktorzy, będący w jury w tych konkursów, zaszczepili we mnie myśl, że powinnam studiować aktorstwo. Na początku jakoś nie wierzyłam w to, że dostanę się do szkoły teatralnej. Myślałam sobie, że jestem dziewczyną z małego miasteczka, zakompleksioną, bez żadnych tradycji aktorskich, to nie może się udać. Ostatecznie jednak postanowiłam spróbować i dostałam się do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej we Wrocławiu.

W liceum myślałam o studiowaniu medycyny i czasem odnoszę wrażenie, że to marzenie częściowo spełniłam. W ostatnich kliku miesiącach w serialu „Uzdrowisko” grałam lekarkę – chirurga plastycznego, w filmie fabularnym „Dom wybranych” w reżyserii Wojtka Nowaka, również moja postać to chirurg plastyczny. W „Klanie” jestem właścicielką kliniki chirurgii estetycznej, więc trochę zostałam lekarzem, nie studiując medycyny (śmiech!). Tak właśnie w aktorstwie mogą spełniać się marzenia, choć oczywiście nie leczę pacjentów i nie robię operacji.

Po śmierci mamy, która była dla Ciebie jedną z najważniejszych osób, wyjechałaś do Niemiec. Byłaś związana m.in. z Labor Theater w Monachium, Pathos Vansport Theater oraz Modernes Theater. Jak Ci się żyło i pracowało poza ojczyzną? Jak wspominasz ten okres w swoim życiu?

Monachium to bardzo ciekawe miasto. Leży w Bawarii, która moim zdaniem jest najpiękniejszym niemieckim landem. Stamtąd jest blisko do Austrii, Włoch, w Alpy w których to odkryłam wiele uroczych miejsc. Mieszkając tam, bardzo dużo podróżowałam. To właśnie wtedy odkryłam urocze zamki Ludwika II Bawarskiego – Zamki Neuschwanstein, Linderhof, Herrenchiemsee, które do dziś robią wielkie wrażenie na zwiedzających.

Moja pierwsza praca, jaką podjęłam po studiach, po przyjeździe do Monachium, to praca w Radio Wolna Europa. Byłam tam spikerką. Jaka byłam dumna! Bo to przecież było To Słynne Radio Wolna Europa!

Moja pierwsza rola w teatrze w Niemczech to spektakl na podstawie wybitnego pisarza i scenarzysty niemieckiego „Rainer Werner Fassbiner”. Byłam bardzo szczęśliwa, gdyż dostałam ją po 7 miesiącach pobytu w Monachium . Po tej roli przyszły kolejne.

Najciekawiej wspominam pracę w Modernes Theater, gdzie grałam, a właściwie śpiewałam w przedstawieniu muzycznym pt. „Die Goldene Schnur” najsłynniejsze niemieckie szlagiery z lat 60.: „Bossanova”, „Seemann”, „Zigeunerjunge”. Ta ostatnia piosenka była wielkim przebojem Alexandry, którą Niemcy kochali. W przedstawieniu, za pomocy charakteryzacji, wyglądałam jak ona. Zawsze po spektaklu dostawałam mnóstwo ciepłych słów i kwiatów od widzów, widocznie przypadłam im do gustu, przypominając ich idolkę z lat 60.

Oczywiście, że czasami było bardzo ciężko i trudno, daleko od rodziny, znajomych, Polski, gdzie o wszystko trzeba było samemu mocno walczyć, ale to właśnie te momenty zrobiły mnie silniejszą. Nikt przecież nie obiecał, że w życiu będzie łatwo.

Co najbardziej fascynuje Cię w zawodzie aktora?

Praca w zawodzie aktora daje możliwość robienia wielu interesujących rzeczy. Z planu filmowego biegniesz prosto do teatru, w którym spotykasz wielu fantastycznych kolegów, z którymi pracujesz, panią garderobianą, która miło cię przywita i zadba o wygląd podczas spektaklu. Ale najcenniejsza jest dla mnie sama magia teatru, sceny i widowni. Na każdym przedstawieniu codziennie spotykasz się z inną publicznością, innymi reakcjami. Wraz z kolegami tworzysz dialog z widzem, czyli to, co jest najważniejsze i najpiękniejsze. Aktor może wcielać się w przeróżne role, czy to na teatralnej scenie, czy w serialu albo w filmie. Można być kimś, kim na co dzień raczej się nie jest, inaczej się zachowywać, myśleć. Można przekazywać ważne sprawy, wzbudzać w widzach emocje lub też po prostu relaksować. Możesz robić to, co sobie wymarzysz, tylko musisz to kochać, mieć dużo samozaparcia i czasem wziąć sprawy w swoje ręce, bo marzenia same się nie zrealizują.

Współpracowałaś z Teatrem Kwadrat, Teatrem Polskim we Wrocławiu oraz Teatrem Ludowym w Krakowie. Widzom znana jesteś jednak głównie jako aktorka serialowa, która grała m.in. w „Pierwszej miłości”, „Barwach szczęścia” czy „Na dobre i na złe”. Największą jednak popularność zdobyłaś, wcielając się w rolę Barbary Mileckiej w „Klanie”. Czy dziś, po tylu latach na scenie i przed kamerą, możesz powiedzieć o sobie, że czujesz się spełniona jako aktorka?

Zagrałam ponad 100 różnych ról w Polsce i w Niemczech, w teatrze, w telewizji, w filmie i oczywiście mam nadal ogromny apetyt na następne, ciekawe, najchętniej zupełnie inne, niż te role, które zagrałam do tej pory. Jest jeszcze wiele ról, które chciałabym zagrać. Lubię wyzwania i chętnie zmieniam się do roli. Moim marzeniem jest interesująca rola w filmie kostiumowym czy ostra postać w filmie sensacyjnym. Nie czuję się spełniona jako aktorka, ale czuję, że wiele wyzwań jest jeszcze przede mną!

Aldona Orman na deskach Deutsches Theater w Monachium.

Nie wszyscy wiedzą, że stoczyłaś walkę o życie, miałaś sepsę, przeżyłaś śmierć kliniczną. W jednym z wywiadów powiedziałaś: „Mogłam się nigdy nie obudzić, a jednak wróciłam na ziemię”. Czy choroba i otarcie się o śmierć zmieniły Cię jako człowieka? Coś się zmieniło w Twoim życiu po tych ciężkich wydarzeniach?

Ciężkie przeżycia, choroba, trudne sytuacje zawsze są po to, by w życiu człowieka wnieść zmianę w podejściu do wszystkiego, co nas otacza, do ludzi, by wiele naprawić w naszym życiu i nakierować nas na to, co jest najważniejsze.

Narodziny Twojej córeczki również nazywane są cudem. Lekarze nie dawali szans na to, że będziesz kiedykolwiek mamą. Stało się inaczej…

Tak, ja i Edmund jesteśmy bardzo szczęśliwi, że mamy taką córeczkę. Lekarze mówili mi, że nigdy nie zostanę mamą, a Pan Bóg, jak widać, miał inne plany wobec mnie. Urodziłam utalentowaną córeczkę, którą z Edmundem bardzo kochamy. 

Idalia ma talent muzyczny, wspaniałe umiejętności wokalne, wygrała już wiele festiwali w różnych krajach Europy. Bardzo ją kochamy i wspieramy w jej działaniach, aby w życiu była szczęśliwa. Obecnie Idalia jest w szkole polsko- niemieckiej, świetnie sobie w niej radzi. Ma duże zdolności do uczenia się języków. W tej szkole część przedmiotów ma w języku niemieckim, a część w języku angielskim i polskim.

Jaką jesteś mamą?

Twoje pytanie zadałam mojej córce. Cytuję jej słowa: „Najlepszą i najukochańszą na świecie” (śmiech).

Wiem, że Twoja córka pięknie śpiewa. Jakiś czas temu wystąpiła w niemieckiej edycji The Voice Kids. Wspierasz ją w jej muzycznej karierze? Chciałabyś, żeby została artystką, znaną muzyczną gwiazdą?

Wspieramy naszą córkę w tym, co robi i w realizacji jej marzeń. Najważniejsze jest to, by dobrze się rozwijała i kształciła swoje zdolności, a przede wszystkim by w życiu była szczęśliwa. Jakąkolwiek przyniesie jej życie drogę, zawsze będziemy przy niej i będziemy jej pomagać. Jest naszym skarbem.

W Teatrze Komedia. fot. Olaf Tryzna

Wierzysz w „solidarność jajników”?

Znam i przyjaźnię się z wieloma wspaniałymi, mądrymi i dobrymi kobietami i wiem, że takich jest dużo. W różny sposób wspieramy się i sobie pomagamy. Za spotkanie ich na mojej życiowej drodze zawsze bardzo dziękuję Bogu. Ale są też takie kobiety, które są zazdrosne, wręcz zawistne, które sprawiły mi, bez przyczyny i niesłusznie, wiele przykrości, smutku, trudności i tylko dlatego, by samej błyszczeć albo dostać to, co miało stanąć na mojej drodze życia. Ale z perspektywy czasu wiem, że „co nas nie zabije, to wzmocni” i rozwija. Byleby takie sytuacje nie spotykały mnie za często (śmiech).

Wszystkim kobietom życzę z całego serca, aby obok nich byli tylko cudowni, pomocni i życzliwi ludzie. Bądźcie szczęśliwe, realizujcie swoje marzenia, kochajcie i bądźcie kochane.

Rozmawiała: Ilona Adamska

1+

Udostępnij:

Polecane artykuły

Send Us A Message