82 proc. dzieci przyznaje, że przerastają ich problemy dnia codziennego. Rodzice powinni kształtować w nich sprawczość

Dziennikarka zauważa, że kształtowanie sprawczości u dzieci jest kluczowym aspektem ich rozwoju emocjonalnego, osobistego i społecznego. Jest wdzięczna swoim rodzicom za motywację, ale i wsparcie w tych momentach, kiedy nie wszystko szło po jej myśli. Teraz ona stara się być właśnie taką matką dla swojej nastoletniej córki.

– Ten świat stawia przed młodym pokoleniem zupełnie inne wyzwania niż te, do których my byliśmy przygotowani, i te kompetencje, które będą najważniejsze w przyszłości, to z pewnością: elastyczność, umiejętność dostosowywania się właśnie do zmieniającego się świata i sprawczość. Niestety z badań, które przeprowadziliśmy jako Fundacja UNAWEZA i Młode Głowy, wynika, że ponad 82 proc. dzieci przyznaje, że przerastają ich problemy dnia codziennego, więc to jest to, nad czym my dorośli powinniśmy pracować – mówi agencji Newseria Lifestyle Martyna Wojciechowska.

Jak podkreśla, kształtowanie sprawczości jest niezwykle ważne, bo dzieci, które potrafią podejmować decyzje i dostrzegać konsekwencje swoich działań, mają większe poczucie własnej wartości. Umożliwia im to również lepsze radzenie sobie z wyzwaniami i frustracjami. Sprawczość wpływa także na umiejętność współpracy z innymi, ponieważ wiedzą, jak wyrażać swoje potrzeby i dzięki temu mają lepsze kontakty z rówieśnikami. W efekcie przyszłe pokolenia mogą być silniejsze, bardziej samodzielne i otwarte na świat. Przed rodzicami więc ogromne wyzwanie. Nie mogą jednak zapominać też o tym, że to oni mają być wzorem do naśladowania.

– My w tym momencie tak naprawdę dopiero się uczymy, czego uczyć nasze dzieci. Ja uważam, że najważniejszą drogą do budowania sprawczości jest zgoda na popełnianie błędów przez nas samych, ale też przez nasze dzieci, bo właśnie przez popełnianie błędów uczymy się, nabieramy odwagi i śmiałości. I to jest bardzo ważne, żeby nas to w żaden sposób nie zniechęcało do tego, żeby wciąż próbować osiągnąć to, co założyliśmy. My jesteśmy dla dzieci wzorem, bardziej uczymy dzieciaki poprzez to, jaki dajemy im przykład, niż co do nich mówimy. Nie wstydźmy się więc pokazać im, że sami też czasem mamy potknięcia i ta droga nie zawsze jest usłana różami – mówi.

Zdaniem Martyny Wojciechowskiej dzieci powinny mieć świadomość tego, że zawsze, nawet w najtrudniejszych momentach, mogą liczyć na pomoc rodziców. Jeśli w jakiejś sytuacji nie osiągną zamierzonego celu, to nie trzeba ich krytykować, ale zachęcać do szukania nowych rozwiązań. Ważne jest, aby najmłodsi rozumieli, że niepowodzenia są naturalną częścią procesu uczenia się.

– Trzeba tłumaczyć dzieciakom, że mogą próbować, że może im coś nie wychodzić, mogą błądzić, ale my jesteśmy rodzicami, którzy wspierają, akceptują i nie wyskakują z komentarzem: wiesz, ja w twoim wieku, gdybym był tobą. Rzecz w tym, że nie jesteśmy naszymi dziećmi i nie wiemy, jak ciężko jest dzisiaj żyć, jak wymagający jest ten świat, a on jest przecież zupełnie inny niż wtedy, kiedy my byliśmy nastolatkami. Więc zachęcam do tego, żebyśmy bardziej słuchali naszych dzieci i na pewno nie wywierali na nich presji – mówi.

Trzeba natomiast pozwalać dzieciom podejmować decyzje w różnych codziennych sytuacjach. Mogą to być proste wybory, jak chociażby, co będą robić w wolnym czasie po szkole czy jakie ubranie założą na siebie danego dnia. Ważne jest, aby czuły, że ich głos ma w rodzinie znaczenie. Warto też zachęcać swoje pociechy do wykonywania samodzielnych zadań, takich jak przygotowanie prostego posiłku, sprzątanie swojego pokoju czy organizowanie zabaw. Im więcej autonomii będą miały, tym silniejsza będzie ich sprawczość. Dziennikarka podkreśla, że również u swojej córki stara się kształtować właśnie taką postawę.

– Staram się uczyć moją córkę sprawczości, odwagi do bycia sobą, ale także do stawania po stronie tych, którzy nie mają głosu. Dzieciaki mają teraz wielką barierę, żeby rozmawiać, nawet przez telefon. Wolałyby wszystko napisać, nie widzieć czyichś emocji, reakcji, nie musieć w ogóle wchodzić w interakcje, tymczasem ja zachęcam moją córkę, żeby wychodziła, pytała, żeby się nie bała tego, że coś ludzie mogą o niej pomyśleć. Bo dzisiaj naszym największym lękiem jest opinia innych ludzi. Szczególnie boimy się tego, co ludzie o nas powiedzą. I to bardzo często odbiera nam sprawczość, bo nie podejmujemy pewnych działań w obawie przed jakąś oceną. A ja staram się zachęcać ją do tego, żeby coś robiła, żeby próbowała i doświadczała, a jeśli popełni błąd, to i tak będę ją wspierać – podkreśla.

Martyna Wojciechowska jest kobietą sukcesu i realizuje się na wielu płaszczyznach. Jak jednak zaznacza, też potrzebowała czasu na to, by wyrobić w sobie taką sprawczość, nabrać odwagi i podążać za marzeniami, nawet gdy czasem wiatr sypał piaskiem w oczy.

– Ja się nie urodziłam osobą bardzo sprawczą i bardzo odważną. Byłam naprawdę wycofanym, nieśmiałym dzieckiem, ale mam niezwykle mądrych rodziców, którzy stworzyli taki balans. Tata pokazywał mi, że niemożliwe nie istnieje, natomiast mama zawsze przyglądała mi się z wielką życzliwością i z ogromnym wsparciem. Obydwoje rodzice dali mi więc energię i oparcie, sprawili, że ja powoli, z czasem, stałam się osobą dużo bardziej odważną i tym samym sprawczą. Bywa, że czekamy na jakąś wenę, jakąś cudowną energię, która na nas spłynie, a generalnie chodzi o to, żeby podjąć decyzję i każdego dnia robić krok, czasem do przodu, czasem do tyłu, ale żeby być w ruchu i wykonywać jakiś wysiłek na rzecz tego planu i marzenia, które mamy. I to sprawia, że tą wytrwałością i cierpliwością osiągamy sukcesy – podkreśla.

Zdaniem Martyny Wojciechowskiej polski system edukacji jeszcze nie dostrzega potrzeby kształtowania sprawczości wśród dzieci i młodzieży. Żałuje więc, że w tym czasie, kiedy uczą się niepotrzebnych definicji i wzorów, mogłyby zdobyć umiejętności, które naprawdę przydadzą im się w codziennym życiu.

– Nasz system edukacji nie jest nastawiony na budowanie samodzielności, nie jest nastawiony na elastyczność. Niestety jest on wciąż bardzo przestarzały, polega głównie na tym, żeby wtłaczać określoną wiedzę i często nawet nie ma przestrzeni, żeby młodzi ludzie mogli zadawać pytania: dlaczego? po co? Bardzo nad tym boleję, dlatego dobrze, że są różne inne projekty, na przykład takie, jakie tworzy Fundacja Orange, z którą współpracujemy jako Fundacja UNAWEZA i Projekt Młode Głowy. I my właśnie staramy się uczyć dzieciaki w szkołach budowania sprawczości, samoświadomości i uważności na siebie nawzajem. Ważne jest to, żeby też nauczyły się myśleć bardziej zespołowo, a mniej jednostkowo – tłumaczy.

0

Udostępnij:

Polecane artykuły

Send Us A Message